Rozdział 10

115 14 1
                                    

Sayuri bawiła się jakimś kawałkiem drewna i w milczeniu patrzyła jak Madara przegląda jakieś papiery. Nie odzywali się do siebie ani słowem, ale dziewczyna czuła, że Madara wypuszcza ciche wiadomości, by mu nie przeszkadzać.

Dziewczyna mimo wszystko uwielbiała ciszę. Większość swojego życia przeżyła w niej, jest ona jej bliskim towarzyszem. W takich chwilach mogła pomyśleć o tym co się wokół niej dzieje. Sayuri tak naprawdę uważała, że przebywanie w posiadłości Uchiha nie jest takie złe. Znalazła przyjaciół, którzy w jakimś stopniu się o nią martwili i jest tutaj Madara. 

Co prawda ona go nie lubi. Ona go nie lubi, ale toleruje jego obecność. 

Ich wspólne potyczki słowne tak bardzo weszły jej już w nawyk, że czasami trudno jest jej się powstrzymać. Madara sam jej powiedział, że nie ma z tym problemu, ale ona może mieć problem, gdy ktoś inny ich usłyszy. Klan Uchiha jest dumnym klanem, który nie daje sobie w kasze dmuchać, a ona jest tylko zakładnikiem. 

- Jesteś dziś zadziwiająco cicho.- czarnowłosy mruknął, ale nie oderwał oczu od swoich papierów. 

- Powinieneś być wdzięczny. Nie lubię marnować swojego powietrza na ciebie.- Madara prychnął.- Chcesz herbaty?

- Chcesz, żebym zachorował na cukrzycę?

- W końcu się przyzwyczaisz do mojej wybitnie dobrej herbaty. Po prostu jeszcze do niej nie dojrzałeś.

- Za nim dojrzeję to umrę z przesłodzenia. Nie możesz mieć dnia dobroci i raz chociaż zrobić mi normalną?

- Dzisiaj nie wypada dzień dobroci dla zwierząt.- Sayuri uśmiechnęła się chytrze.

- W takim razie poproszę to co zwykle.

- Już się robi!- dziewczyna zaświergotała wesoło. 

Oddaliła się do miejsca, gdzie mogła w spokoju zrobić mu jego napój. Wydawało jej się, że Madara powoli przyzwyczaja się do herbaty, którą robiła. Sayuri była okropna w kuchni i nie umiała gotować. Wszystko co wychodziło spod jej ręki można było brać za trujące. Jedyną rzeczą, którą dobrze robiła to była herbata. Parzenie jej można było brać za jej hobby. Gdyby chciała to mogłaby dać Madarze najlepszą herbatę do picia na świecie, ale kto by się tam starał.

- Ty jesteś dziewczyną, która pomaga mojemu bratu, prawda?- Sayuri spojrzała w bok i swoje oczy utkwiła w nieznanym jej mężczyźnie.

Sądząc po jego słowach wiedziała, że jest on bratem Madary, co z automatu stawiało go na przegranej pozycji, ale roztaczał koło siebie przyjemną aurę. Ukłoniła mu się lekko.

- Nazywam się Hikatokage Sayuri.- przedstawiła się i popatrzyła na młodszego Uchihę. 

- Jestem Uchiha Izuna. Widziałem cię przedtem, ale jakoś tak nie miałem okazji z tobą porozmawiać. Chciałem to jednak zrobić dosyć szybko, po tym co usłyszałem.

- Po tym co usłyszałeś?- spojrzała na niego zaciekawiona.

- Wśród niektórych Uchih zaczęła krążyć plotka o złotookim aniele, który potrafi wyleczyć każdą ranę. To nie tak, że mój klan jest bezwzględny i cenimy sobie dobrych medyków, a podobno twoje umiejętności są zadziwiające. Jeśli mogę spytać, to jak poważną ranę potrafisz wyleczyć?- ten facet tak bardzo różnił się od Madary.

- Cóż jeśli żyje, to mogę doprowadzić go do stanu, gdzie rana nie zagraża jego życiu. Jeśli odpadnie mu kończyna to jak będzie ona cała to mogę sprawić, by przyczepiła się z powrotem. 

- Zasługujesz na swoją reputacje Aniele.- Sayuri zarumieniła się wściekle.

- Proszę mnie tak nie nazywać!


Witam!

Z naszej małej Sayuri zrobiła się taka Tsundere trochę. Ale to nasza Sayuri i jej urok!

Pozdrawiam Makoto

Helisa Życia || NarutoWhere stories live. Discover now