-17-

1.5K 60 20
                                    

  ,,Ubierz się"

  Po zajęciach poszłam od razu do Ned'a, gdzie zbudowaliśmy szkielet Gwiazdy Śmierci. Zajęło nam to parę dobrych godzin, ale było warto. Gdy skończyliśmy było około szóstej wieczorem, więc tym prędzej pognaliśmy do Peter'a. Drzwi otworzyła nam May, mówiąc, że Peter jeszcze nie wrócił, ale możemy na niego zaczekać. Weszliśmy do jego pokoju i usiedliśmy na łóżku. Po chwili May przyniosła nam ciastka, które zjedliśmy w niecałe piętnaście minut. Czekaliśmy na Peter'a i czekaliśmy. Po jakiejś godzinie usłyszeliśmy jak coś skrzypi za nami. Ned pokazał mi, że mam siedzieć cicho. Po krótkiej chwili zauważyliśmy, że drzwi się zamykają, a zaraz po tym coś, a raczej ktoś zszedł z sufitu. Peter nas nie zauważył i stając do nas tyłem wcisnął przycisk na swojej klatce piersiowej. Nagle jego strój spadł odsłaniając jego nagie plecy.

- Hyyk! - pisnełam na widok chłopaka w samych bokserkach, uderzając Ned'a w ramię, przez co spadła mu Gwiazda Śmierci. Schowałam czerwoną twarz w dłoniach.

- Co wy tu robicie? - zapytał Peter, odwracając się w naszą stronę .

- Co my tu robimy? Przecież mówiliśmy, że przyjdziemy zbudować Gwiazdę Śmierci - odpowiedział mu Ned.

- Woo - powiedziałam cicho, patrząc na Peter'a przez palce.

- Coś mówiłaś? - zapytał Ned.

- Ubierz się - wystrzeliłam szybko, nagle do pokoju weszła May.

- Ta kolacja to totalny nie wypał - powiedziała, machając scierką - pójdziemy na miasto coś zjeść. Ned, Sara lubicie tajskie, prawda?

- Tak - odpowiedzieliśmy razem, chociaż ja powiedziałam to prawie niesłyszalnie.

- O-oni nie mają czasu. Musicie iść, co nie? - zapytał zawstydzony Peter.

- Nie musimy, prawda Sara? - zapytał mnie Ned.

- Musimy - wybiegłam z pokoju cała czerwona - do widzenia - powiedziałam szybko, wychodząc z mieszkania.

  Rano, na drugi dzień szybko się ubrałam i zjadłam śniadanie. Wyszłam z mieszkania z torbą na ramieniu. Gdy weszłam na chodnik zauważyłam chłopaków. Podeszłam do nich.

- Czemu niesiesz książki w ręce? - zapytałam, nie witając się.

- Ukradli mi plecak - powiedział Peter.

- Ukradli ci plecak i nic nie powiedziałeś? - zapytałam lekko zdenerwowana - Czekaj chwilę - powiedziałam i wróciłam szybko do mieszkania, sięgając pierwszy znaleziony plecak i wybiegłam z domu, mając nadzieję, że zaczekali jak kazałam. Na szczęście stali w tym samym miejscu co wcześniej.

- Ładuj - powiedziałam stanowczo otwierając plecak.

- Nie trzeba, dam radę - powiedział Peter.

- Powiedziałam ładuj - spojrzałam intensywnie na chłopaka, ale on ani drgnął - jak nie włożysz tu tych książek to skopie ci tyłek.

- Dobra już - odpowiedział, wkładając książki.

- Szczęśliwy? - zapytałam z uśmiechem.

- Ta - odpowiedział zakładając plecak.

- Powinieneś się cieszyć, że masz taką przyjaciółkę, co ci nawet plecak da - powiedziałam i ruszyłam dalej, a chłopaki ze mną.

- Czemu wczoraj wybiegłaś? - zapytał po chwili Ned, a moja twarz zrobiła się czerwona.

- Musiałam coś zrobić - odpowiedziałam szybko, po czym przyspieszyłam kroku.

- A co takiego? - dopytywał.

- Ja... - próbowałam coś szybko wymyślić, ale nie miałam za grosz pomysłu.

- Ha! Czyli kłamiesz - powiedział Ned, po chwili.

- No, bo ja... - próbowałam dalej coś na szybko wymyślić. Nie powiem przecież, że było mi wstyd, bo gapiłam się na mięśnie Peter'a. To nie wchodziło w grę - przypomniało mi się, że muszę nakarmić rybki.

- Ty nie masz rybek - zauważył Peter.

- Powiedziałam rybki? Miałam na myśli kota - odpowiedziałam szybko.

- Kota też nie masz - powiedział Ned.

- Kota? Powiedziałam, że zapomniałam podlać kwiaty - odpowiedziałam z uśmiechem. Kwiaty akurat w domu miałam.

- No chyba, że tak - powiedział Ned nie do końca mi wierząc - Ej, ty tu wczoraj byłeś, co nie?

  Zatrzymaliśmy się na chwilę na skrzyżowaniu, na którym wczoraj był Spider-man. Wszystko się waliło. Jeden ze sklepów był totalnie zniszczony.

- Tak - odpowiedział Peter.

- Woo, ale rozrubę zrobiliście - powiedziałam, przyglądając się ulicy.

- Chodźmy, bo się spóźnimy - powiedział Peter ruszając dalej.

  Pod koniec zajęć poszliśmy do laboratorium w szkole. Peter wyjął z kieszeni fioletowe coś i położył je na stole.

- Co to jest? - zapytałam równo z Ned'em, na co się zaśmialiśmy.

- Rzecz w tym, że nie wiem - powiedział Peter - Ale mieli to goście, którzy próbowali obrobić bank.

- Nie wygląda, żeby pochodził z Ziemi - powiedziałam analizując przedmiot z każdej strony.

- Skąd to wiesz? - zapytał Nedm

- W wakacje dużo czasu spędziłam u Tony'ego. Poduczył mnie trochę - odpowiedziałam.

- Po czym wnioskujesz, że nie jest z Ziemi? - zapytał tym razem Peter.

- Specyficzny kształt i to fioletowe coś w środku - wskazałam palcem - wygląda na płynne, ale chyba to zasila.

- Trzeba to zbadać, ale nie teraz. Za chwilę kończą się lekcje, a my dzisiaj idziemy na imprezę do Liz - powiedział Ned.

- Ja też muszę? - zapytałam.

- Jeśli chcesz być dobrą przyjaciółką to, to zrobisz - powiedział Ned, po czym rozbrzmiał dzwonek i wyszliśmy ze szkoły.

Czarodziejka | Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz