XX

587 20 3
                                    

*Dawid*

Kiedy zauważyłem postać Marceliny po moim sercu rozeszło się intensywne ciepło, które nie gościło już u mnie od pewnego czasu.

Stała ubrana w jeansy i czarną bluzkę. Do tego miała czarne szpilki. Podziwiam ją, że potrafi codziennie w nich chodzić.

Patrzyliśmy na siebie przy tym tocząc walkę między sobą.

Ogromnie się ucieszyłem, gdy przyszła. Myślałem, że nigdy już jej nie zobaczę. Jednak mnie kocha.

Po zamknięciu drzwi wreszcie spędziliśmy te chwile ze sobą, o których pragnąłem.

Ale niestety nadszedł ten moment, gdy musiało się to skończyć.

Pocałowała mnie na pożegnanie, przy tym dodając mi otuchy i wyszła.

Po jej opuszczeniu westchnąłem i usiadłem przy małym okienku i spoglądałem na ten świat za kratami.

Nagle dostrzegłem idącą do samochodu moją ukochaną.

Widziałem jak wsiadła do naszego mercedesa, ale coś mnie zaniepokoiło, bo nie odjechała tak szybko. Z daleka mogłem dostrzec, że płacze.

Cierpi przeze mnie.

W moich oczach jak i w jej pojawiły się łzy.

Wiem, że jest nam razem ciężko.

Wiem, że jest jej bardziej ciężko niż mnie.

Ona teraz znosi dwa światy. Musi opiekować się Zuzią, moja sytuacją obecną w tej chwili i zapewne nie ma dla siebie czasu.

Nie chce by tak żyła. Cierpiała przeze mnie.

Kocham ją do szaleństwa, ale ona przez to bardziej cierpi. Ja tylko siedze za kratami i nic nie robie.

Ale po chwili namyśleń zauważyłem jak dziewczyna odjechała.

Jakoś nie mam ochoty już na oglądanie świata. Wyszłem z okna i położyłem się do łóżka.

Poczułem ogromną tęsknotę za Marcelina a przede wszystkim za Zuzią. Jak ja jej dawno nie widziałem. Minęło tylko kilka dni a ja już tęsknie za nimi.

Przymknąłem na moment powieki pozwalając wypłnąć łzom z moich oczu.

Teraz pozostały mi tylko wspomnienia.

*Marcelina*

– Ale jakim cudem?! - zapytała zdenerwowana mama. Brunetka podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła dodając odrobinę otuchy.

Zaczęłam opowiadać całą historię jaką mi przedstawiono na komisariacie.

– Dalej nie mogę w to uwierzyć. - skomentowała czterdziestolatka.

– Ja też. - mruknęłam  spoglądając na Zuzię, która wreszcie usnęła.

Gdy usłyszała, że jej tata jest w więzieniu od razu zaczęła płakać, co mnie zaskoczyło. Ośmio miesięczne dziecko rozumie.

– No nic. Nie pozostaje mi nic innego jak wprowadzić się do was i wami się troszkę zająć. - powiedziała mama.

– Nie możesz mamo. W domu tata na ciebie czeka Oliwia, Mateusz nimi musisz się zajmować. Poradzę sobie sama. - powiedziałam na co kobieta pokręciła przecząco głową.

– Nie ma mowy kochanie. Ty jesteś również moim dzieckiem i moim obowiązkiem jest pomoc i opieka nad dziećmi. O Oliwie i Mateusza się nie martw. Tata się nimi zajmie. - oznajmiła posyłając mi szczery uśmiech,który próbowałam jakoś odwzajemnić.

– Dziękuje. - szepnęłam i zaczęłam szlochać.

W tak młodym wieku co mnie spotkało?

Może i mam dwadzieścia jeden lat to czuje się jakbym miała dwadzieścia lat więcej.

Dobrze, że jednak mama z nami zostanie. Z jednej strony nie chce by obciążała sobie głowę nami a z drugiej strony kiedy będę zajmować się tą sprawą zbliży się bardziej do Zuzi a ona nie będzie się czuć samotna.

Jakiś plus tego jest.

Byłam już dziś zmęczona tymi wszystkimi wiadomościami, tymi przeżyciami wszystkimi po prostu wszystkim.

Nigdy taka zmęczona nie byłam.

Wzięłam szybki prysznic, później zarzuciłam koszulkę Dawida.

Zajrzałam do Zuzi, która już spała. Mama ją pewnie uspała. Więc ja poszłam do naszej sypialni.

Zwykle, gdy po kąpieli wracałam do sypialni czekał tam na mnie Dawid albo przychodził szybko po mnie. A teraz? Jego brak obecności jest gorsze niż myślałam.

Położyłam się i zaczęłam rozmyślać nad tym wszystkim. Jak to dalej będzie?

Dostrzegłam po stronie łóżka Dawida nasze rodzinne zdjęcie w białej ramce.

Wzięłam je do ręki i zaczęłam się mu przyglądać.

Na zdjęciu była nasza trójka. Wszyscy spaliśmy sobie słodko.
Dawid, ja i Zuzia między nami. Brunet objemował nas.

Dawidowi bardzo podoba się to zdjęcie. Mówi, że to jego ulubione. Z tego co pamiętam nosi je w portfelu.

Spoglądając na to zdjęcie z moich oczu zaczęły spływać litrami łzy.

– Kocham cię. - szepnęłam gładząc palcem jego osobę na zdjęciu. – Nie pozwolę ci tam zostać.

Później już nie pamiętam kiedy usnęłam.

*Dawid*

W tym więzieniu naprawdę już doskwiera mi nuda. Nie mam kompletnie nic do robienia.

Nagle przypomniało mi się,że mam portfel. Jego mi chociaż nie zabrali.

W portfelu mam jedno z moich ulubionych zdjęć rodzinnych.

Wyjąłem je i zacząłem je oglądać całe. Od stóp to głów.

Marcela jak zwykle piękna.. Zuzia również moja druga piękność. I razem z nimi ja. Obejmujący moje dwie najważniejsze istoty na świecie, dla których nadal żyje.

Wszyscy byliśmy tam szcześliwi, pełni uśmiechu.

Dlaczego nie może być tak jak kiedyś?
Dlaczego wszystko musiało się spierdolić?

– Miej pretensję tylko i wyłącznie do siebie. - mówiła moja podświadomość.

Racja.

Mogłem nie iść do tego pieprzonego klubu a wszystko byłoby w porządku.

Teraz pewnie byśmy ustalali liczbę gości i jaką restauracje mamy wybrać na nasze wesele.

Ehh życie.

Spoglądając na te zdjęcie po raz pierwszy od momentu gdy Marcela była u mnie pojawił się uśmiech.

Później dołączyły łzy.

Bóg daje tyle dobrych rzeczy, na które mamy wywalone a dopiero później to doceniamy. Ale jest wtedy za późno.

Dlaczego tak jest?

Dalej trzymając zdjęcie w ręce położyłem się do łóżka i przytulając je do siebie szepnąłem :

– Kocham Cię. Kocham Was.

Płakałem. Płakałem jak tchórz.

Podobno faceci nie płaczą ja pierdole te zasadę i płaczę.

Z tęsknoty za nimi. Za normalnym światem i normalnym życiem.

Ciekawy jestem jak długo to będzie trwało te ziemskie piekło?

♥️♥️♥️

Na Zawsze, Jesteś dla Mnie... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz