7. Kara

470 47 1
                                    

Kapitan rozkazał przynieść mu linę, a w międzyczasie jeszcze kopnął trytona po nogach, co wywołało łzy.
-On chciał mnie zgwałcić! Musiałem się bronić!-tryton mówił w „swoim" języku z wyczuwalną pretensją.
-Tacy jak ty nie zasługują na więcej niż bycie rżniętymi, a moich ludzi mogę tylko JA karać. Nikt więcej-maska kapitana powoli zaczynała opadać.
Nie trudno było się domyślić, że ktoś kto jest kapitanem takiej załogi nie zdobył posłuchu i szacunku za piękny uśmiech czy szlachetne traktowanie ludzi. Trytona i tak to zabolało, bo wydawało mu się, że znaczy coś więcej dla kapitana. Nie na zasadzie miłości, ale na ciut więcej szacunku.
Gdy kapitan dostał linę od jednego z piratów, to zaczął krępować Thaumasa tak, że jego ręce i stopy bardzo szybko zaczęły sinieć. Kapitan się tym nie przejął, tylko przerzucił trytona przez ramię, jakby był workiem ziemniaków i ułożył go pod tym samym drzewem spod którego został zabrany.

Po parunastu minutach wrócił Ross wraz z innymi. Jak zobaczył jednego z piratów z olbrzymią dziurą zamiast policzka, to zaczął się nerwowo rozglądać po obozie. Nikt inny nie był ranny, ale szukał wzrokiem trytona. Nie mógł go dostrzec, co budziło jego niepokój, a kapitan, jakby nic się nie wydarzyło, podszedł do niego z uśmiechem.
-Zostałeś oficjalną niańką trytona. Poszedłeś se na chwilę i Johny stracił część twarzy. Rób se z nim co chcesz, dopóki nie używasz do tego swojego „małego przyjaciela" i nie będziesz próbował go zabić-Ross kiwnął powoli głową i bez słowa zaczął się kierować do miejsca, gdzie ostatnio widział Thaumasa.
Gdy go zobaczył to poczuł lekki niepokój. Jego twarz była pokryta krwią, we włosach miał jakąś trawę czy inne gałęzie, ręce i stopy miał sine, a wzrok nieprzytomny. Opierał się o pień drzewa i coś nucił pod nosem. Wyglądał na obłąkanego lub bardzo pijanego. Na nogach zauważył kilka siniaków, ale na udzie miał olbrzymiego siniaka.
Ross podszedł powoli do trytona i kucnął koło trytona. Gdy Thaumas go zauważył po chwili, to się uśmiechnął.
-Co się stało jak mnie nie było?-Ross usiadł naprzeciwko trytona i patrzył mu prosto w oczy.
-Chciał mnie zgwałcić, wiec się broniłem. Tamten buc kapitan mnie skopał i związał za karę. Nie czuję już kończyn,'nie mogę się ruszyć-Thaumas zaczął patrzeć w ziemię. Nie do końca wiedział czy Ross mu uwierzy.
Pirat jedynie westchnął i zaczął rozplątywać linę. Pluł sobie w brodę, że nie został z trytonem, że się nim nie zajął.
Jego zdziwienie wzrosło, gdy zauważył, że liny otarły skórę trytona i płynęła z nich teraz krew. Westchnął tylko.
-Trzeba się trochę tobą zająć-podszedł na chwilę do zaopatrzenia, które przynieśli ze sobą piraci i znalazł kawałek w miarę czystej szmatki. Zmoczył ją w pobliskim strumyku i zaczął wycierać twarz trytona, żeby nie wyglądał jak potwór.
Tryton patrzył na Rossa z coraz większa wdzięcznością. Po chwili zawahania spytał:
-Uczeszesz mnie?-pirat kiwnął głową i zaczął od wyciagnięcia wszelkiego rodzaju roślinności z włosów Thaumasa.
Po chwili siadł za nim i ustawił się tak, żeby być zaraz za trytonem i mieć go miedzy swoimi nogami. Rozmawiali trochę o zwyczajach syren odnośnie czesania włosów sobie nawzajem, pare razy Ross się zaśmiał, gdy wyobraził sobie niektóre sytuacje.
Pirat zrobił z jego włosów warkocz, a koniec włosów zawiązał za pomocą cienkiego sznurka.
Można powiedzie, że było wręcz idyllicznie, a tryton na tyle się rozluźnił, że pod wpływem emocji pocałował Rossa w ustach. Oczy Thaumasa błyszczały radośnie, a pirat był zaskoczony i nie do końca wiedział co zrobić. Na ich nieszczęście zauważył to kapitan, którego to rozwścieczyło. Dość szybko znalazł się koło nich i pociągnął trytona za koszulę.
-Nie wymierzyłem ci jeszcze kary za zaatakowanie członka mojej załogi, a na dodatek jesteś rozwiązany i chyba zbyt wesoły-kapitan uśmiechnął się nieprzyjemnie i zaczął szarpać trytona na środek obozu. Niestety, kamienie oraz gałęzie leżące na ziemi pocharataly nogi Thaumasa i spowodowały dość spory krwotok.
-Co wybierasz? Nóż, kij czy ogień?-pytanie padło w języku ludzi.
Piraci zaczęli się zbierać dookoła trytona i kapitana. Wrzało miedzy nimi, bo byli cholernie ciekawi jak to wszystko się potoczy.
Thaumas długo się zastanawiałam na co powinien się zdecydować, co powodowało zniecierpliwienie wśród tłumu i kapitana.
Ogień nie był opcją, którą mógł wybrać. Mogło go to z łatwością zabić, nóż był dla niego zbyt brutalny i nie chciał widzieć więcej swojej krwi.
-Kij-Thaumas był świadomy, że tak naprawdę to nieważne co wybierze to zostanie skatowany, ale kij dawał mu największe szanse na mniejsze obrażenia.
Kapitan się jedynie uśmiechnął i poszedł w stronę ładunków, które były niesione przez piratów.
Znalazł długi i cienki kijek, był co prawda gładki, ale bez problemu mógł wyrządzić taką krzywdę jak bat ze względu na budowę.
Tryton tylko przymknął oczy i starał się spokojnie oddychać, żeby przygotować się na pierwszy cios. Miał wrażenie, że trwało to wieki, a oczekiwanie na ból wydawało się być gorsze niż sam ból. Jednak nie spodziewał się tego co wydarzyło.

Mermaid and pirates-yaoi - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz