Rozdział 32

1.5K 89 94
                                    

Święta zbliżały się nieubłagalnie szybko, ponieważ miały być już za niecałe dwa tygodnie. Wśród przyjaciół czas mijał z zawrotną prędkością. 

Wszyscy siedzieli w Pokoju Wspólnym, zmęczeni po ciężkim dniu zajęć szkolnych oraz rozpoczętego kursu teleportacji

- Ta teleportacja jest strasznie trudna. - zaczął Peter. - Jakoś nie mogę sobie z tym poradzić. 

- To nie jest przyjemne uczucie... wcale, a wcale. - podsumowała Lena. Podczas każdej próby strasznie kręciło się jej w głowie. 

- Ty przynajmniej nie puściłaś pawia. - powiedział Potter. Dla niego to również nie było proste. 

- Może proste to nie jest, ale w przyszłości nam się przyda. - skwitowała Lily. - Bierzcie przykład z Syriusza. Jemu idzie najlepiej z nas wszystkich.

Black wypiął dumnie pierś. 

- Zapraszam na lekcje. Biorę po galeonie od każdego. - wyszczerzył się. 

- Ja wolałbym wydać tego galeona na lekarza kiedy już się rozszczepię po raz kolejny. - Remus przewrócił oczami. 

- Dobra, kiedyś w końcu nam się uda, ludzie. Damy radę. - powiedziała Rebbeca, a przyjaciele zgodnie kiwnęli głowami. 

Nagle do Pokoju Wspólnego weszła profesor McGonagall i wywiesiła kartkę na tablicy ogłoszeń. Wyszła z pomieszczenia, a Remus wstał z kanapy. 

- Sprawdzę co to i wam powiem. 

Podszedł do tablicy, przeczytał ogłoszenie po czym wrócił do przyjaciół. 

- Dzień przed świętami odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy. - usiadł z powrotem na kanapę, a wszyscy spojrzeli na wilkołaka. 

- O kurczę, on się odbywa co jakieś dwadzieścia lat. Mamy cholerne szczęście, że trafiło na nas. - rozweselił się James. 

- Ale będzie zajebiście. 

Black od razu spojrzał na Marlenę i wyszczerzył się.

- Prawda, że pójdziesz ze mną, Marlenko?

- Pójdę z tobą, Syriuszku. - cmoknęła do chłopaka i zachichotała. 

- Widzicie? Tak się zdobywa partnerkę. Bierzcie ze mnie przykład, przyjaciele. - objął Remusa i Jamesa. - Wasze przyszłe partnerki siedzą tuż przed wami. 

Lily odchrząknęła i wstała. Złapała McKinnon, po czym pociągnęła ją w stronę dormitorium. Nie miała zamiaru teraz być pytana przez Pottera, czy pójdzie z nim na Bal. Nie przy wszystkich. 

- Dobra. Remus? - Łapa szturchnął blondyna.

- A odczep ty się od nas w końcu. - prychnął blondyn.

- Właśnie. - Lena kiwnęła głową. - Pójdziemy z kim będziemy chcieli. 

- Wiecie co? Nie widziałem bardziej upartych ludzi niż wy. Naprawdę. - wstał. - W końcu kiedyś się przyznacie, że jesteście dla siebie stworzeni. Teraz możecie grać w gierki dalej. Papa. - pomachał im i ruszył w stronę dormitorium. 

- Zawsze możemy iść razem, Remus. - zaśmiał się Potter. - Lily i tak pewnie się nie zgodzi, ale będę próbował.

- No tak, i jeszcze czego.

- Ehh dobra, najwyżej spytam Lenci skoro ty nie chcesz. - mrugnął do blondynki i wstał. - Idę do Syriusza, ponieważ jego lepiej nie zostawiać samego w dormitorium. - zaśmiał się i odszedł. 

- Lena? Muszę gdzieś na chwilę wyjść. Przyjdziesz za pół godziny pod pokój życzeń? - Rebbeca wstała.

- Tak. Jasne. Powiesz mi gdzie idziesz?

Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz