Czy są to moje ostatnie chwile?
Czy podołam temu i odważę się skoczyć w otchłań pełną smutku i zapomnienia?
Czy zapłacze ktokolwiek po moim odejściu?
A może nawet nikt tego nie zauważy?
Kogoś obchodzę? Sama nad tym gdybam. Raczej nie. Wyzbyłam się jakichkolwiek kontaktów z ludźmi. Stałam się kimś, kogo najbardziej się obawiałam. Jestem nic nie znaczącym wyrzutkiem, popychadłem, na widok którego powoduję u ludzi odruch wymiotny. Czy w tej w chwili mnie to choć trochę rusza? Ani trochę. Miałam wszystko, czego mogłam zapragnąć. Zostałam z niczym.
Kroczę przez gęsty las, daleko od domu. Zbliżam się ku miejscu, gdzie wszystko się zaczęło i zaraz się zakończy. Staram się nie oglądać za siebie, bo wiem, że mój plan szlak trafi, co będzie liczyło się z okropnym cierpieniem i bólem. Tak. Chcę zakończyć swój żywot. Nic mnie już tutaj nie trzyma. Boże wybacz.
Na horyzoncie widać jak spomiędzy prześwitów drzew wyłania się okazały, lecz bardzo stromy klif. Mój koniec nadchodzi wielkimi krokami. Staję na krawędzi i patrzę w dół. Widzę fale uderzające o skały. Czuję strach. Dosięga mnie chwila zwątpienia. Lecz szybko mija.
Robię krok.
Zamykam oczy...
___________
Hej. Przychodzę do was z czymś nowym. Jestem początkująca, dlatego mam nadzieję, że nie będziecie dla mnie zbyt cięci haha
Miłego czytania!