rozdział nie jest sprawdzony, więc jeśli widzicie błędy, let me know
×××××××
Zanim Sawamura zdecydował, że to już teraz nastało dla niego później, zdążyłam mniej więcej ogarnąć salon, kuchnię, korytarze i łazienkę (czyli po prostu pozbyć się stamtąd największego chaosu i resztę zostawić jak była) oraz — ledwo bo ledwo, ale jednak — posprzątać swoją sypialnię, co zajęło mi najwięcej czasu. I jasne, nawet gdybym nie zdążyła, nie byłoby to nic strasznego — znaliśmy się na tyle długo i mieszkaliśmy na tyle blisko siebie, że widzieliśmy się wzajemnie oraz swoje pokoje w każdym możliwym stanie. Nie zmieniało to jednak faktu, że uznałam, iż przyjemniej będzie przebywać w pomieszczeniu gdzie biurko nie było zawalone stosami papierów, książek i zeszytów, to samo z podłogą, a gogle i czepki nie leżały w każdym możliwym miejscu, o jakim możnaby pomyśleć. Dla sprostowania — nie miałam ich niewiadomo jak wiele, dwie pary tych zdatnych do użytku gogli i dwa czepki, które były na mnie dobre, na wypadek gdybym któreś zgubiła albo zepsuła. Ale istniało jeszcze coś takiego jak te wszystkiego stare czepki sprzed kilku lat, które były za małe na moją głowę, a nie wyrzucałam ich na wypadek, gdyby jakiś mój kuzyn lub kuzynka, odwiedzając nas, zechciało pojechać na basen (co zdarzało się dziwnie często, nawet biorąc pod uwagę fakt, że ja byłam pływaczką i średnio co pół godziny na spotkaniach rodzinnych słyszałam prośby, żeby nauczyć czyjeś dziecko pływać, jakbym była instruktorem, nie osobą pływającą w zawodach. Moja rodzina najlepiej wiedziała, jak ugodzić moją dumę). A ja miałam dziwną przypadłość powodującą, że te dobre czepki zawsze gubiłam, kiedy ich potrzebowałam i na szybko szukałam czegoś, co byłoby zdatne do użytku i rozmiarowo pasujące na moją głowę.
Właśnie stałam w kuchni i rozważałam, co mam jeszcze do zrobienia, wyliczając w głowie rzeczy które pozbierałam i pomieszczenia które posprzątałam, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
— Otwarte! — krzyknęłam w stronę wizytora, którym zapewne był Daichi. Kto inny miałby przyjść niezapowiedziany w momencie, w którym byłam sama w domu? Nie było zbyt wielu opcji, większość moich znajomych ze szkoły żyła za daleko, żeby odwiedzać mnie bez zapowiedzi.
Bardzo się nię myliłam. Usłyszałam głos ciemnowłosego, gdy wszedł do budynku, a chwilę później zobaczyłam go całego, gdy stanął w wejściu do kuchni.
— Idealne wyczucie czasu. Właśnie zastanawiałam się, co zrobić do jedzenia. — Szatyn uśmiechnął się na moje słowa. O tak, jedzenie było tym, czego chcieliśmy oboje. Nie musiałam go nawet zachęcać, podszedł do mnie i skrzyżował ręce na piersi.
— Jakie są możliwości?
— W sumie to wszystko, mamy masę różnych rzeczy, mają przyjechać znajomi rodziców jutro na obiad, więc mama na zapas zrobiła zakupy. Możemy wykorzystać wszystko, najwyżej dokupię to, czego zabraknie. — Machnęłam ręką w kierunki lodówki i zaraz się do niej zbliżyłam, a szatyn za mną. Otworzyłam czarne drzwi i oboje zajrzeliśmy do środka, szukając czegoś co by nas zainteresowało. Było tam pełno wszystkiego, co nawet nie składało się w logiczną całość. Widziałam wołowinę, marchewki, cebulę, sos sojowy, olej sezamowy, filety łososia, sałatę i wiele równie związanych ze sobą rzeczy. Spojrzeliśmy po sobie zrezygnowani.
— Wychodzi na to… — zaczął mój rówieśnik.
— ...że wybieramy się do sklepu? — dokończyłam myśl, odchodząc już od chłopaka.
Opuściłam pomieszczenie i wdrapałam się po schodach na górę. Wkroczyłam do niewielkiego, białego pokoju, pełnego roślin i beżowych dodatków. Złapałam portfel leżący na biurku i odwróciłam się do wejścia, gdzie oparty o framugę stał Sawamura. Rozglądał się z nieskrywanym zaciekawieniem po pokoju, na co uniosłam w rozbawieniu brwi.
CZYTASZ
Can't help falling in love | Daichi Sawamura
Fanfic„𝙄'𝙡𝙡 𝙨𝙚𝙖𝙧𝙘𝙝 𝙩𝙝𝙚 𝙪𝙣𝙞𝙫𝙚𝙧𝙨𝙚 𝙪𝙣𝙩𝙞𝙡 𝙄 𝙘𝙖𝙣 𝙛𝙞𝙣𝙙 𝙮𝙤𝙪 𝙖𝙜𝙖𝙞𝙣." Hayashi Kaori chciałaby cofnąć czas i sprawić, że nigdy nie zakochałaby się w swoim najlepszym przyjacielu, niestety nie miała takiej możliwości. Sawamur...