Rozdział 34

1.6K 85 41
                                    

Cześć kochani! Nie mogłam się powstrzymać i postanowiłam dać wam już ostatni rozdział w tym tygodniu. Jest dłuższy niż wszystkie, bo nie chciałam rozkładać go na kilka. Poznacie tu też jedną dość ważną osobę dla Leny w przyszłości, inspirowanej na mojej naj przyjaciółce. Miłego czytania i mam nadzieję, że się cieszycie! 

***

W końcu nadszedł dzień wyczekiwanego przez wszystkich Balu. Z racji tego, że była sobota wszyscy mieli cały dzień na przygotowania. Dziewczyny niemal cały dzień nie wychodziły z dormitorium. Każda chciała wyglądać jak najlepiej obok swojego partnera. Gdy zbliżał się wieczór w pokoju panował jeszcze większy chaos. Gryfonki biegały w te i we w te, to po lokówkę, to po błyszczyk, to po szczotkę do włosów. 

Lena zerknęła na zegarek. Miała jeszcze około 40 minut, więc zrobiła miejsce dziewczynom i usiadła na swoje łóżko by im nie przeszkadzać.

- Mamy 8 minut, Lils. Spiesz się. 

Ruda właśnie zaczynała makijaż. Lena zerknęła na nią i się lekko uśmiechnęła. Czasami zazdrościła urody swojej przyjaciółce i dobrze wiedziała dlaczego James tak za nią lata. Evans odwróciła się do swoich przyjaciółek i poprawiła włosy. 

- I jak? 

- Jest idealny, Lily. - przyznała Rebbeca. 

- Tak, dokładnie. - Watson kiwnęła głową, a Marlena jej zawtórowała. 

- Dobra, ja muszę już lecieć. - uśmiechnęła się Smith. - Znośnie wyglądam?

- Ślicznie. - przyznała Ruda. 

Szatynka uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. 

- Powinnyście już wychodzić, bo się spóźnicie. Syriusz i James chyba nie będą zadowoleni jeśli będą musieli czekać.

- Masz rację, Lee. Chodźmy Mar. - brunetka kiwnęła głową i wyszła z pokoju ostatni raz poprawiając fryzurę. Ruda wyszła tuż za nią. 

Emmy nie było w dormitorium już od dłuższego czasu, więc Lena została sama. Miała jeszcze sporo czasu na przygotowania, więc postanowiła najpierw wziąć prysznic. Złapała za szlafrok i weszła do łazienki. 

Po skończonym prysznicu wróciła do pokoju i usiadła przy toaletce. Przetarła twarz ręcznikiem i zabrała się za makijaż. Nie chciała malować się mocno, więc nałożyła jedynie korektor, tusz do rzęs i szminkę w kolorze pudrowego różu. 

- Chyba jest okej. - uśmiechnęła się lekko do siebie. 

Złapała za szczotkę do włosów i rozczesała je. Na całe szczęście umyła je rano, więc nie wyglądały źle. Związała je w luźnego koka z dwoma zwisającymi pasmami opadającymi na twarz. Wstała i podeszła do szafy, otworzyła ją i wyciągnęła z niej swoją sukienkę. Był to prezent od rodziców na poprzednie święta. Uwielbiała ją. Była czerwona, z przodu sięgała kolan, a z tyłu była ciut dłuższa, miała również drobny dekolt oraz koronkowe rękawy do połowy ręki. Narzuciła ją na siebie, po czym naciągnęła rajstopy i sięgnęła po buty. Na koniec sięgnęła po pudełeczko z biżuterią. Wyjęła z niego srebrny łańcuszek oraz małe kolczyki kółka w tym samym kolorze. Zapięła wszystko i stanęła w lustrze. Obejrzała się dokładnie. Mam nadzieję, że Remusowi się spodoba. Założyła jeden kosmyk za ucho i zerknęła na zegarek. 

- Lepiej już zejdę.

Popsikała się perfumami, zgasiła światło w dormitorium i zeszła po schodach do Pokoju Wspólnego. Na całe szczęście był całkowicie pusty. Przysiadła na kanapę i poprawiła sukienkę. 

Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz