48. Nie wiem jak zgasić ten ogień!

567 31 0
                                    

- Byłam na spacerze - ściągnęłam z siebie skórzaną kurtkę i położyłam ją na oparciu fotela.

Podeszłam do niego.

- Nie powinnaś sama wychodzić z domu.

********
Gdy obudziłam się, w domu nie było nikogo. Wzięłam długą, gorącą kąpiel i ubrałam się w czarne spodnie i fioletowy top. Dzisiaj mam proste włosy, które sięgają mi trochę za tyłek. Chyba czas iść do fryzjera i trochę je przyciąć? Teraz wyglądam trochę jak Elena. Nie mam ochoty dzisiaj się malować więc tego nie zrobię. Skoro nikogo nie było to sama zjadłam duże śniadanie. I pomyśleć, że po tym jak zostałam wampirem nie chciałam nikogo krzywdzić. Śmieszne. Bycie cały czas dobrym jest nudne. To śmieszne kiedy oni się boją i odwracają wzrok.

Słyszę kroki kilku osób. W końcu wrócili. Wysysałam z brunetki ostatnie krople krwi, bo nie lubię marnować tak dobrego jedzenia. Na nieszczęście dziewczyny, posiadała ona moją ulubioną grupę krwi. Mogę powiedzieć, że była słodka. Starłam krew z kącików ust i upuściłam jej bezwładne ciało na ziemię. Spojrzałam na drugą zahipnotuzowaną dziewczynę.

- Zabierz jej ciało, wyjedź za miasto i zakop ją w jakimś miejscu - użyłam na niej po raz kolejny perswazji.

Wstałam z krzesła i poszłam do naszej sypialni. Gdy weszłam do środka Klaus stał przy oknie i był wyraźnie spięty. Podeszłam do niego.

- Teraz nie będziesz się do mnie odzywał?

- Ona wyznaczyła nam termin oddania Hope - odwrócił się w moją stronę. Był za spokojny jak na takie coś. -Ich plan nie jest dobry. Żeby ją zabić trzeba ją przechytrzyć - w jego oczach pojawił się ten diabelski błysk.

- Jak chcesz to zrobić? - uśmiechnęłam się.

- Na początku będziemy wypełniali ich plan, ale potem zgodzimy się oddać Hope. Gdy będzie rzucać czary zabiję ją.

Pokiwałam głową. To może się udać. Musi się udać. Inaczej zginiemy, a ona dostanie Hope.

- Jak się czujesz?

- Jakbym miała kaca - uśmiechnęłam się. -Wiem, że teraz powinniśmy być przejęci Dahlią, ale przejdziemy się?

- Przy okazji pójdziemy na bagna - poszedł w stronę wyjścia, a ja za nim. Złączyłam palce naszych dłoni. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Przez ten cały czas kiedy jechaliśmy Nik opowiadał mi o tym co stało się rano i o tym co powiedziała mu Freya. Gdy dojechaliśmy na bagna i wyszliśmy z samochodu, okazało się że miejsce gdzie powinno być sporo wilków jest opuszczone. Jakby nikogo nie było tu od dawna. Usłyszałam za sobą śmiech wampira.

- Co zrobiłeś? - odwróciłam się w jego stronę.

Czy on wybił wilki Hayley i swoich krewnych?

- Ja? Nic. Wszytko jest tak jak powinno być. Powinniśmy już wracać - odwrócił się i szedł w stronę auta.

- Kłamiesz! Powiedz mi prawdę.

Nagle znaleźliśmy się w dużym okręgu ognia. Tu są wiedźmy? Ktoś znowu chce nas zabić? Pierwotny odwrócił się w moją stronę. Zauważyłam, że im bardziej się denerwowałam tym bardziej ognień stawał się większy. Czy ja jestem wiedźmą?

- Uspokój się - złapał mnie za przedramiona.

- Nie wiem jak zgasić ten ogień! - przysunęłam się bliżej niego.

Bałam się tego. Nie ja byłam przerażona. A co jeśli nie opanuje tego i nas spalę? Klaus pocałował mnie, a ja oddałam pocałunek. Gdy otworzyłam oczy ognia już nie było.



****************
Od paru godzin siedzę w moim starym mieszkaniu z Hope. Za niedługo mamy wcielić nasz plan w życie, ale ja nie wiem czy to dobry pomysł. A co jeśli coś pójdzie nie po naszej myśli? Plan Klausa polega na zaskoczeniu Elijaha, Freyi i Rebekah, a co gdybym ja wprowadziła kolejny element zaskoczenia? Już nawet wiem co zrobić. Wzięłam młodą na ręce i wyszłam z mieszkania. Hope będzie bezpieczna tylko z dwoma osobami, które muszę poprosić o pomoc. Na szczęście mam blisko do celu. Po przejściu paru ulic, weszłam do budynku. Stanęłam przed drzwiami, w które zapukałam. Te pare sekund ciągnęło się zdecydowanie zbyt długo. Gdy drzwi się otworzyły, weszłam do środka.

- Musisz mi pomóc - spojrzałam na niego. -Musisz zająć się przez jakiś czas Hope, tylko z wami będzie bezpieczna.

- Dobrze się czujesz? - Davina podeszła do nas.

Mam kolejny plan. Ignorować ją.

- Zajmiemy się nią - powiedział Kol.

- Nie wychodźcie z nią i niech nie używa magi. Teraz od tego zależy jej życie - spojrzałam na tą dwójkę.

- Niedługo po ciebie wrócę - spojrzałam w jej jasne oczy i podałam ją mojemu byłemu mężowi. Spojrzałam na nią ostatni raz i wyszłam z mieszkania.

Po parunastu minutach byłam już w domu, gdzie byli Elijah i Freya. Byłam zdenerwowana tym, że miałam w wewnętrznej kieszeni kurtki truciznę.

- Gdzie Klaus? - podeszłam do nich.

Mieli dziwne miny. A to utwierdziło mnie w tym, że zrobiłam dobrze oddając młodą pod opiekę Kola. Im więcej zaskoczeń tym lepiej.

- Gdzie Hope? - Freya odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- Gdzie Klaus? - ponowiłam pytanie już lekko zdenerwowana.

- Zasztyletowałem go. Zrobiłem to żeby chronić Hope. Niklaus zagrażał naszemu planu. Wiem też, że będziesz próbowała mu pomóc.

Nawet nie wiem kiedy i jak to się stało ale nawet nie zdążyłam mrugać a co dopiero zareagować, a byłam zakuta w kajdany.

- Co ty robisz? - spojrzałam na pierwotnego.

- To co uważam za słuszne - położył swoją dłoń na mojej szyi. -Wybacz Kath.

The Vampire DiariesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz