Rozdział 65

323 21 1
                                    

Dla Gryfonów i Ślizgonów nadszedł najważniejszy dzień w miesiącu, bowiem ich drużyny Quidditcha miały stoczyć ze sobą walkę. Walkę, bo każdy ich mecz zamienia się w starcie o stawce większej niż życie. Szczególnie teraz, gdy wygrana Slytherinu znów pozwoli im walczyć o Puchar Quidditcha. Przez rezygnację Malfoy'a na początku roku, dom Węża dużo stracił i istniała możliwość, że to Ravenclaw będzie walczył w finale z Gryfonami. Ślizgoni nie mieli zamiaru do tego dopuścić. Harry i Draco, chociaż przyjaciele, marzyli, żeby pokonać drugą osobę. Stare nawyki nie odeszły i każdy chciał zobaczyć porażkę przeciwnika. Teraz, szli ramię w ramię zmierzając w stronę szatni. Zabini tylko śmiał się z tej rywalizacji. Na szczęście on, będąc na innej pozycji, nie miał z nimi nic wspólnego. Odprowadzała ich reszta znajomych i oczywiście dziewczyny chłopaków.

- Przygotowany na porażkę, Potter?- Draco spojrzał na Gryfona z cynicznym uśmieszkiem. Był pewny siebie. Harry był najlepszym szukającym, co do tego nikt nie miał żadnych wątpliwości, nawet Malfoy, któremu jednak ciężko było to przyznać, ale to nie znaczyło, że jest niepokonany. Blondyn miał zamiar to udowodnić.

- Ehh, Malfoy. Nie wiesz dlaczego nasze domy mają takie barwy? Domeną Gryffindoru jest złoto, a Slytherinu srebro.- Potter po raz pierwszy był zadowolony ze starcia ze Ślizgonem. Wcześniej był przyzwyczajony, że najważniejszym celem Dracona było wyeliminowanie Pottera, ale odkąd zaczęli się przyjaźnić, liczył, że chłopak nie będzie chciał go zabić za wszelką cenę.

- Ten kto przegra, będzie przez miesiąc nosił szalik wygranego domu.

- Zgoda! Ale pozostali też. Nie mogę  się doczekać widoku reinkarnacji Slytherina z czerwonym szaliki Gryffindora.

- Ale ty mi będziesz kibicować, prawda?- Blaise spojrzał na roześmianą Ginny. Rudowłosa wzruszyła ramionami.

- Przepraszam kochanie, ale chłopak zawsze powinien ustępować domowi- odsłoniła zęby w uśmiechu. Mulat przewrócił oczami wzdychając. Wyglądał jakby się przejął przez co Weasley nie była już tak pewna siebie. Po chwili jednak odsłonił swoje prawdziwe zamiary.

- Trudno. Stajesz po stronie przegranych- Grający Ślizgoni przybili sobie piątkę.

- Ha! Chciałbyś- Ginny założyła ręce na piersi.

- Widzisz, Diable. Dlatego lepiej mieć dziewczynę z tego samego domu.- Wszyscy doszli już do stadionu i tam musieli się rozdzielić. Hermiona i Luna wzięły na chwilę Pottera ma stronę i szepnęły mu coś do ucha. Nikt nie słyszał co mówiły, ale wyraz twarzy Harry'ego nie wskazywał, by to było coś do końca szczęśliwego. Chłopak z szokiem na twarzy poszedł do szatni nie zwracając uwagi na pozostałych.

- Radzę ci wygrać. Nie przepadam za barwami Gryfonów- ,,Słowa otuchy" Mirandy zabrzmiały bardziej jak rozkaz. Draco prychnął na to stwierdzenie.

- Nie musisz mi tego mówić księżniczko. Obserwuj moją drogę do Pucharu!- Słowo ,, księżniczko" zawsze będzie w jego ustach miało ironiczny wydźwięk, ale prawdą było, że słodkie słówka nie pasowały do tego rodzaju pary. Miranda odprowadziła go wzrokiem, w którym płonęła chęć rywalizacji. Pozostali usiedli na swoich miejscach w odpowiednich domach. Czerwone i zielone szaliki wypełniły stadion. Luna zasiadła obok Gryfonów, ale Miranda dumnie utożsamiała się ze swoim domem siadając z pozostałymi Ślizgonami. Na środek wyszli kapitanowie drużyn, żeby uroczyście się przywitać.

- Niech wygra najlepszy.

- Cieszę się, że uznajesz swoją porażkę, Potter- wrócili na miejsca przygotowani na rywalizację. Mecz się rozpoczął.

- I wznieśli się w przestworza jak stado orłów...!- nowy komentator, jak każdy, nie był idealny. Ten uwielbiał dodawać metaforyczne zwroty, ale komentował równie aktywnie i emocjonalnie co Lee Jordan wcześniej.- Pałkarze niczym rycerze dzierżący miecze czekają na starcie z tłuczkami, by uratować pozostałych zawodników przed straszliwym losem!- McGonagall niewątpliwie poprawiłaby go już kilka razy, ale po ostatnich zdarzeniach nie miała siły na takie bzdury. Z resztą przegrała walkę dotyczącą meczu. Miała zamiar go odwołać, niestety a może stety, nauczyciele nakłonili tymczasową dyrektorkę na zezwolenie uczniom na bawienie się i zaznawanie rozrywki oglądając mecz. Siedziała na trybunach ślepo wpatrując się w graczy i zastanawiając się ile będzie musiała tu wytrzymać.- Ron Weasley zawzięcie broni bramek starając się, by żaden kafel nie przedostał się przez jego żelazną bramę ramion i miotły! Harry Potter i Draco Mafloy ustawili się obok siebie próbując wypatrzeć Znicz. Doskonale znamy pogłoski mówiące o ich przyjaźni, ale czy ich relacje podczas gry również się zmieniły? Wcześniej kapitan Slytherinu był znany ze swojej agresywniej gry. Czy może być równie efektywny nie chcąc skrzywdzić swojego rywala? I DRACO MALFOY PIERWSZY DOSTRZEGŁ SWÓJ CEL!! Ruszył przed Potterem, który nadal pozostaje w miejscu. Czyżby najlepszy szukający Hogwartu miał jakieś problemy? Ruszył za Malfoy'em, ale zachowuje się jakby nie wiedział dokąd leci! Wyraz twarzy ma zamyślony...jakaś sprawa skutecznie zajęła całą jego głowę. W takim wypadku Potter nie jest żadnym rywalem dla Ślizgona, którego faktycznie styl gry zmienił się diametralnie. Ach te płynne ruchy! Draco jest zupełnie skupiony na swoim celu i nie ma zamiaru wyeliminować nikogo z gry inaczej niż poprzez zdobycie Złotego Znicza!

Harry faktycznie był zajęty czymś zupełnie innym. Wiadomość, którą dostał od Luny nie była jednoznaczna, nie powinien więc się przejmować, ale mimo wszystko taka informacja nie mogła wejść jednym uchem a wyjść drugim. Powodowało to jego kompletną dezorganizację. Chociaż starał się skupić, słowa Luny odbijały się w nim jak echo. Jeśli dziś to sprawdzi i okaże się prawdą to on będzie...potrząsnął głową i rozejrzał się a poszukiwaniu Malfoy'a, który namierzył Znicz. Walka pozostałych zawodników była zrównana i zdał sobie sprawę, że te 150 punktów za złapanie Znicza będzie punktem wszystko jasno rozwiązującym. Oklaski i okrzyki nie cichły. Obu drużynom szło niesamowicie dobrze. Takiej kondycji drużyny Slytherinu kibice nie widzieli od odejścia Draco i chociaż mogło im się to nie podobać, musieli przyznać, że świetnie wykonywał swoją robotę.

- Co jest Potter, jednak nie jesteś taki świetny- stwierdził Draco z triumfalnym uśmieszkiem będąc o miotłę przed Harrym. Nie można powiedzieć, że Gryfonowi szło źle, bo dawał z siebie wszystko na co było go stać w tamtej chwili, ale każdy zdawał sobie sprawę, że potrafi jeszcze więcej.  Znicz wleciał pomiędzy trybuny i chłopcy również zaczęli się przeciskać tamtymi drogami. Malfoy miał Znicz na wyciągnięciu ręki kiedy nagle zmienił kierunek do góry. Jednakże blondyn szybko zareagował. Wyciągniętą ręką chwycił się za Belkę i poleciał za Zniczem nie tracąc czasu na hamowanie miotły, tylko jak z procy wystrzelił dzięki czemu dogonił Znicz. Pochwycił go lewą ręką i wyleciał spod trybun pokazując wszystkim swoją zdobycz.

- DRACO MALFOY ZŁAPAŁ ZŁOTY ZNICZ. 150 PUNKTÓW DLA SLYTHERINU, KTÓRY TYM SPOSOBEM WYGRYWA MECZ.

Szaliki Ślizgonów poleciały w górę. Jedna strona stadionu krzyczała z radości podczas gdy Gryfoni musieli pogodzić się z goryczą porażki. Harry wyleciał spod trybun, ale nie widać było po nim, że się przejmował przegraną. Nadal żył w przeświadczeniu, że w jego życiu może się stać coś dużo ważniejszego niż mecz. To jednak nie zaszkodziło cieszyć się uczniom z domu węża. Blaise podleciał do przyjaciela i uderzył go mocno w plecy przez co blondyn odruchowo się wyprostował.

-Brawo, Smoku!

-  Chcesz, żeby wypluł płuca?- Słowa brzmiały jak pretensje, ale jego szeroki uśmiech na twarzy przekazywał, że nie ma w nim ani krztyny złości. Podleciał do Harry'ego zostawiając Zabiniego z resztą drużyny. Ścisnął z Potterem ręce. Pani Hooch podeszła do nich zadowolona. 

- To była piękna gra- powiedziała dumna ze swoich uczniów. 

- Zgadzam się- stwierdził Harry- ale następnym razem cię zniszczę. 

- Nie mogę się doczekać.- Ich dogryzanie było przepełnione sympatią. Nawet McGonagall uśmiechnęła się pod nosem zauważając tę zmianę. Postanowiła, że zasłużyli na nagrodę. Wstała z miejsca, i tak jak wcześniej Dumbledore, gestem podniesionej ręki uciszyła cały stadion. 

- Myślę, że wszyscy potrzebujecie chwili odpoczynku, dlatego dzisiaj zezwalam na wycieczkę do Hogsmeade, a godziną powrotu wyjątkowo będzie północ, oczywiście dla klas siódmych.- Okrzyk zachwytu rozbrzmiał po trybunach, ale widząc, że kobieta jeszcze nie skończyła, znowu wszyscy ucichli.- Jednak mam jeden warunek. Wszystkie różdżki mają zostać w dormitoriach. Każdy kto będzie próbował wynieść różdżkę z terenu zamku zostanie zatrzymany przez drzwi.- Zważając na fakt, że Minerwa i tak zrobiła im wielką niespodziankę, wizja zostawienia różdżek nie była taka zła. Niestety, Harry i przyjaciele zdawali sobie sprawę z czego to może wynikać. Chciała uniknąć sytuacji kiedy jacyś ,,genialni" uczniowie przy okazji poszliby szukać horkruksów. Rozumieli to jednak i nie mogli się sprzeciwić. Draco podleciał na trybuny do Ślizgonów przybić im piątki a kiedy trafił na Mirandę złapał ją za rękę zmuszając do stanięcia na barierce i pocałował ją przeciągle. 

- Mówiłem, że wygram księżniczko- uśmiechnął się ironicznie stawiając ją wśród pozostałych uczniów. 

- Teraz wygraj puchar. 

- Masz to jak w banku- wrócił na stadion i wraz z drużyną weszli do szatni. Musieli się przygotować przed pijatyką w Hogsmeade. 

Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz