Była ostatnia tego dnia przerwa. Izuku siedział na parapecie, oparty o plecy Shoto i grzebał w telefonie. Dzisiejsze lekcje były dosyć męczące i starał się wykorzystać wolną chwilę na odpoczynek. Kątem oka zerknął za okno. Dostrzegł kilkuosobową grupę nastolatków, idących chodnikiem. Pewnie skończyli lekcje przed nim. Albo postanowili pójść na wagary. Po drugiej stronie ulicy szła młoda dziewczyna. Trzymała w ręku smycz, na której drugim końcu biegł średniej wielkości pies. Minęła ją kobieta, idąca w przeciwną stronę. Wyglądało na to, że strasznie się spieszyła. Ludzie są tacy zabiegani...
Nagle coś wyrwało go z zamyślenia. Poczuł, jak ktoś wyrwał mu telefon z ręki. Szybko się poderwał, przerzucając nogi na brzeg parapetu i skierował wzrok ku górze. Todoroki zauważył, że coś się dzieje i też obrócił się w tym kierunku.
-Masz cholernie beznadziejny telefon - głos przybysza ociekał jadem. Midoriya obrzucił go długim spojrzeniem. Jasne, blond włosy, zarysowana szczęka, szerokie barki i wiecznie wściekłe spojrzenie. Bezdyskusyjnie był to Katsuki Bakugo - chłopak z klasy Shoto, który z jakiegoś powodu nienawidził Izuku. I ciągle mu to okazywał. Najbardziej niezrozumiałe w tym wszystkim było to, że znali się jako dzieci i byli wtedy przyjaciółmi. Na przestrzeni lat kontakt się urwał, jednak teraz, gdy ponownie się spotkali, Katsuki wydawał się nie pamiętać tamtych dni.
-Em... możesz mi to oddać? - zielonowłosy wyciągnął rękę po telefon, ale starszy chłopak nie pozwolił mu go zabrać. Todoroki natychmiast zareagował. Zeskoczył z parapetu, stanął na przeciw Bakugo i wbił w niego spojrzenie.
-Przestań w końcu zachowywać się jak dziecko - warknął, jednym sprawnym ruchem odbierając mu telefon. - Dorośnij.
Chłopak mruknął jeszcze coś, czego Izuku nie zrozumiał, ale wyraz twarzy Katsukiego lekko się zmienił po usłyszeniu tego.
-A teraz daj nam spokój - Shoto machnął ręką, dając mu do zrozumienia, żeby sobie poszedł.
-Myślisz, że będziesz mi rozkazywać? - burknął wściekle. - Ja zdecyduję, kiedy pójdę.
Atmosfera była napięta i zaczynało robić się nieciekawie. Izuku zastanawiał się, jak ich uspokoić i uniknąć bójki. Nie chciał, żeby Shoto narażał się w jego obronie. Przecież nic takiego się nie stało. Rozpaczliwie szukał jakiegoś sposobu, żeby ich powstrzymać, gdy dźwięk dzwonka wypełnił korytarz. Chłopak odetchnął z ulgą. Bakugo przeklął pod nosem i niechętnie odszedł, a Todoroki pożegnał się z przyjacielem i poszedł w ślady blondyna. Oby nie pobili się w klasie...-Nie przejmuj się nim - Shoto położył rękę na ramieniu Midoriyi. - Jest zazdrosny.
Chłopcy, jak zazwyczaj, wracali razem ze szkoły. Temperatura spadła od rana i powietrze zaczynało robić się chłodniejsze. Dodatkowo niebo zostało całkowicie zasłonięte przez chmury. Wyglądało na to, że będzie dziś padać.
-Zazdrosny? Niby o co? - zielonowłosy wbił wzrok w chodnik - W porównaniu z nim... ja... - urwał. - On zawsze był dla mnie wzorem...
Nagle Shoto zatrzymał się przed zrobieniem kolejnego kroku. Obrócił się, stając twarzą w twarz z Midoriyą. Zaskoczony chłopak cofnął się o krok.
-Izuku - złapał go za ramiona i skierował spojrzenie w stronę oczu przyjaciela. - Dla mnie... to ty jesteś wzorem...
Źrenice Deku rozszerzyły się ze zdziwienia.
-J-ja..? Ale... - zabrakło mu tchu, by dokończyć zdanie. Dla Shoto... to on...
Po chwili Todoroki puścił go i zrobił krok w tył. Chłodna bryza rozwiała jego włosy, a on pozwolił im opaść na twarz.
-Nieważne... - mruknął, przygryzając dolną wargę - Chodźmy dalej.
Resztę drogi pokonali w ciszy. Jednak nie była to ta miła cisza, podczas której patrzyli na siebie nawzajem, uśmiechali się i co jakiś czas chichotali z niezrozumiałych powodów. Ta cisza była nieprzyjemna i wyraźnie obciążała atmosferę między nimi. A Izuku nie odważył się już spytać, co Shoto miał na myśli.
CZYTASZ
𖧷 Soulmates 𖧷 [ Tᴏᴅᴏʙᴀᴋᴜᴅᴇᴋᴜ ]
FanficSzesnastoletni Izuku Midoriya chodzi do drugiej klasy liceum. Na co dzień jego życie jest spokojne i pozbawione wrażeń. Ale wszystko zmieni się, gdy pocałuje osobę, którą był zauroczony już od lat. Jednak... nic nie pójdzie jak w jego wyobrażeniach...