Wyzwanie kociołka

2.3K 141 4
                                    

Harry miał wrażenie, że profesor często mruczał do siebie. Po ponownym oczyszczeniu ust z sadzy, Harry zaczynał czuć się jak kominiarz, stało się dla niego dość oczywiste. Mężczyzna mruczał pod nosem przekleństwa, brzmią na wyjątkowo zirytowanego.

-Idiotka -powiedział Snape, ciągnąc Harry'ego w stronę środka pokoju- Ze wszystkich... Jak śmiała twierdzić, że nie wiem, jak radzić sobie z uczniami!? Ja?!

To było prawie komiczne.

Z drugiej strony, Harry znów był sam z rozwścieczonym Snape'em w jednym pokoju i musiał radzić sobie z jego gniewem.

Na szczęście, okazało się, że furia Snape'a dotyczyła ropuchy i tylko ropuchy. Harry wreszcie został uwolniony z uścisku profesora. Mężczyzna machnął różdżką, a przed nimi pojawił się długi prostokątny stół. Kolejnym ruchem drzwi do gabinetu Snape'a otworzyły się. Nastąpiła długa przerwa, zanim Harry usłyszał dźwięk uderzającego metalu w oddali.

Kociołki...

Nie było co do tego wątpliwości i chociaż Harry zwykle nie lubił perspektywy szorowania niekończących się kotłów, w tej chwili był niezmiernie wdzięczny, że nie musiał wycinać tego okropnego zdania na wnętrzu swojej dłoni. Mógłby szorować kociołki każdego dnia.

Rząd kotłów wleciał do pokoju. Zanim dotarły na miejsce naliczył ich piętnaście, piętnaście brudnych, nieprzyjemnie pachnących kotłów. Ale w oczach Harry'ego były niebem. Oparł się potrzebie podwinięcia rękawów, żeby Snape nie sądził, że był zbyt chętny. Wiedział, że sobie poradzi, ponieważ przez całe życie musiał wykonywać niekończące się obowiązki u Dursleyów.

-Potter, jesteś świadomy koncepcji szorowania, prawda?

-Tak, jest.

-Dobrze, w takim razie zaraz zaczniesz -szydził Snape, spoglądając na Harry'ego z lekkim uśmiechem na jego wąskich wargach- Wierzę, że 10 kociołków za twoją głupotę i niewyparzony język przy tej kobiecie oraz, kolejne pięć za brak szacunku w moich kwaterach wystarczy. Jeśli znów okażesz mi braku szacunku, podwoje ilość. Czy wyrażam się jasno?

-Oczywiście -powiedział Harry, ukrywając psotny uśmiech, który próbował wypłynąć mu na twarz. Uniósł za to brew. ale mężczyzna nie tego skomentował. Harry tak naprawdę nie dbał o to. Był po prostu szczęśliwy, że nie musiał spędzać kolejnego wieczoru z tą okropną ropuchą, nawet jeśli oznaczało to, że musiał spędzać wieczór na szorowaniu kociołków. Snape machnął ręką w kierunku zlewu znajdującego się z tyłu biura.

-Rękawiczki są w szufladzie. Nie wolno używać magii -poinstruował Snape- A teraz rusz się!

Harry podskoczył lekko na ostry ton mężczyzny, ale zrobił to, co mu rozkazał. Złapał jeden z dużych kotłów i włożył go do zlewu. Odkręcił kran z ciepłą wodą i napełniając kocioł wodą.

-Potter.

Harry odwrócił się, zerkając na Snape'a. Mężczyzna patrzył na niego przenikliwie.

-Tak, jest?

-Co naprawdę kazała robić Umbridge? -zapytał Snape niskim głosem- Nie możesz oczekiwać ode mnie, że uwierzę, że ona po prostu kazała ci pisać linijki. Z pewnością coś tak trywialnego jak to, nie mogło wywołać takiego strachu w tej łamiące wszelkie zasady głowie.

Jeden z tych dni | Harry Potter Severitus TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz