Niepewnym wzrokiem patrzyłam na mieszkańców, którzy byli oburzeni moją decyzją.
Przyglądałam się każdej osobie, która patrzyła prosto w moje oczy.
Przetarłam dłońmi twarz i westchnęłam patrząc się w dół.– Co ty zrobiłaś dziewczyno?! Sands wróci na Jorvik i znów będzie zabijać! Nie nauczyłaś się już po śmierci twoich rodziców?! – Jeden z mieszkańców krzyknął na całe gardło, jego twarz zrobiła się czerwona i z nienawiścią, pogardą patrzył na mnie. Jego ostatnie słowa mnie zabolały.
Sands zabił moich rodziców... Ale nie pozowlę, by zabił kogoś więcej.
– Posłuchajcie mnie. Podjęłam jedyną słuszną decyzję. Poza tym, to moja prywatna sprawa. Sam strażnik, zapytał czy chcecie przy tym zostać.
– Ale poświęciłaś za to losy całej wysypy! – krzyknęli chórem.
Podniosłam do góry dłoń i wokół niej pojawił się niebieski promień o jasnej barwie. Mieszkańcy byli zaskoczeni a również przestraszeni, czego nie chciałam zrobić.
Zamknęłam oczy i skupiłam się na mocy Aideen. Zacisnęłam drugą dłoń w pięść.– Co ty wyprawiasz?! Nie mało nam kłopotów?
Westchnęłam głośno, po czym usłyszałam szybkie, ale niechętne kroki. Otworzyłam oczy i odwróciłam się tyłem do mieszkańców.
– Miałeś odejść – powiedziałam szorstko.
Przed moimi oczami ukazał się strażnik Dark Core, nie byłam zdziwiona. Używając mocy Aideen, miałam zamiar zobaczyć, czy Strażnik Dark Core, dalej był w okolicy Stajni.
Nie chciałam, by słyszał nasze rozmowy i błąkał się po wyspie.– Jak to zrobiłaś panienko? – zapytał z zaskoczeniem w głosie.
– Miałeś przekazać decyzję Sandsowi, a nie podsłuchiwać nasze rozmowy! – uniosłam ton głosu, nie mogłam znieść tego, że strażnik Sandsa, był na Jorviku.
Mężczyzna nic nie odpowiedział, patrzył się w moje oczy z całkowitą pewnością. Po chwili założył ręce i uparcie się patrzył. Oczekiwał na moją odpowiedź, na wcześniejsze pytanie, ale nie miałam zamiaru odpowiadać.
– Wynoś się stąd. Masz przekazać Sandsowi moją decyzję i więcej się tu nie pojawiać. Jeżeli znów wykryje, że jesteś obok stajni, znów tu przyjdziesz i znów zaczniemy rozmowę – odparłam szorstkim tonem.
– Jasne panienko. Więcej panienka mnie tu nie zobaczy w przeciągu kilku tygodni.
Mruknęłam coś pod nosem, a po chwili strażnik odszedł bez słowa. Wiedziałam, że już odejdzie i nie wróci.
Odwróciłam się ponownie w stronę mieszkańców, a Ci spojrzeli na mnie wymownym wzrokiem.– Pojadę tam i uratuję osobę, która jest u Sandsa. Jeżeli ktoś się sprzeciwia, proszę bardzo, może opóścić stajnię, a nawet Jorvik. Robię co uważam za słuszne. Nic więcej.
– Jesteś kretynką i głupią dziewuchą – odparł mieszkaniec zbliżając się do mnie. Stanął przede mną i wpatrywał się w moje oczy.
Zamilkłam, nie chciałam, by kierowała mną złość i nienawiść.
– Jesteś wstrętną egoistką i idiotką. Nie myślisz nawet o mieszkańcach, nie tylko stajni a całego Jorviku! Ktoś taki jak Ty, powinien zginąć.
– Robię co mogę, by zapewnić wszystkim bezpieczeństwo. Nie zamierzam się z Wami kłócić. Podjęłam decyzję i jej nie zmienię. Tylko tak, będe mogła uratować tę osobę.
– Jak wyjedziesz, nawet nie wracaj na tę wyspę.
– Ulio, przestań. Dziewczyna robi co uważa za słuszne. Nie możesz jej obwiniać – nagle odezwała się jakaś kobieta, na którą spojrzałam ciepło uśmiechając się.
Usłyszałam jakiś szelest, jakby jakieś ostrze o coś zachaczyło, jakby dźwięk metalu.
Spojrzałam na mojego rozmówcę.– Jeżeli nie zgad–AAGH! – krzyknęłam z bólu, czując jakiś przedmiot w swoim brzuchu. Spojrzałam w dół i zobaczyłam wbity nóż.
– AGH! – krzyknęłam na całe gardło, z moich oczu ciekły łzy, a całe ciało przebiegł dreszcz. Złapałam dłońmi za uchwyt noża i upadłam na ziemię.
Unisołam głowę do góry czując straszny ból i pieczenie. Krzyknęłam ponownie.
Starałam się stłumić me krzyki i jęki wywołane ogromnym bólem, jednak nie wychodziło.
Łzy wszystko pogorszyły, obraz zaczął się rozmazwyać nie wiem czy przez paraliżujący ból czy przez słoną ciecz.– Coś ty zrobił!!! Niech ktoś wezwie pomoc!! Szybko! – usłyszałam znajomy głos. Jednak nie byłam w stanie go rozpoznać.
Spojrzałam przerażonym wzrokiem na dłonie, które były całe we krwi. Lekko dotknęłam noża, przez co krzyknęłam ponownie na całe gardło.
Jedyne co wtedy chciałam, to stracić przytomność i zakończyć ból.
Czułam jak po moim ciele rozchodzi się ciepło.
Czułam, że upływało ze mnie życie.Tak bardzo bałam się śmierci, a wtedy jeszcze bardziej, że już nigdy nie zobaczyłabym moich bliskich.
Nagle poczułam ostry ból ramienia, przez co wręcz wydarłam się na całe gardło.
Spojrzałam na ramię, w które był wbity drugi nóż.
Ból był nieodzniesiena, czułam jak umierałam.
Nie byłam w stanie tego wszystkiego wytrzymać.
Obok mnie, a raczej wokół była kałuża krwi, mieszkańcy stali jak wryci i patrzyli się na mnie z przerażeniem.– Marika, nie umieraj... Nie możesz... Słyszysz? Nie umieraj, nie zostawiaj nas! – usłyszałam ponownie znajomy głos, ale tym razem inny.
Upadłam na plecy i ostatnimi siłami dotknęłam ręki, która leżała na moim brzuchu.
Nie czułam, ani nie szłyszałam w tamtym momencie nic.
Tylko swoje myśli.Czy... Czy ja...umarłam?
**
Kolejny rozdział, starałam się napisać go jak najlepiej.Podobał się Wam?
Jak oceniacie na razie tę część książki?
CZYTASZ
Burzliwy Promień Słońca |Star Stable Online| ZAWIESZONE|
FanfictionBurzliwy Promień Słońca |Star Stable Online| to druga część opowiadania „Strata Więzi". Czasami nadchodzi moment poddania się. Jednak to poddanie wymaga czasu. Rozpoczęcie książki: 29.02.2020r. Zakończenie książki: ×