14. Wina ludzi, nie miłości

136 14 14
                                    


James Syriusz Potter leżał na plecach na łóżku w swoim dormitorium.

Czuł spokój. Na tyle na ile spokój może odczuwać osoba, która ma dość monumentalny sekret. Przepraszam, teoretycznie nie był to już sekret. Rose wiedziała. I mimo, że wyznanie jej wszystkiego sprawiło, że poczuł się lepiej, nie zabrało całego ciężaru z jego pleców. Ale dobrze było mieć świadomość, że jest ktoś, kto zna całą prawdę. Ostatniej nocy powiedział jej wszystko. Że od dawna nie był pewien, co się z nim działo. Że tak naprawdę dopiero w tym roku zaczął powoli uświadamiać sobie i nazywać to, co męczyło go z tyłu głowy. Tak długo zajęło mu przystosowywanie się do sytuacji. Przechodził przez wszystkie fazy złości i złudzenia. Walczył sam z sobą. A teraz było mu głupio. Sam próbował siebie przekonać, że był kimś innym. Zbudował sobie tak idiotyczną reputacje. Ta cała sytuacja z Alice Moore we wrześniu... Wtedy, kiedy przyłapała ich Rose. Żałował tego.

Ale mógł przynajmniej być pewien, że Moore absolutnie nie była tym, co go interesowało. Dziewczyny w ogóle nie były tym, co go interesowało. Ta ślizgonka nie była jednak jedyną jego „próbą", nie żeby było ich jakoś wiele. James zawsze starał się nikogo nie krzywdzić. Nawet gdy jego samego po brzegi wypełniała złość i niepewność. Te dziewczyny, których była ledwo garstka, dobrze wiedziały, czego chciały. Nikogo nie zwodził, oszukiwał. Sam nawet nie wiedział, kiedy przyplątała mu się taka reputacja. Był całkowicie pewien, że było wiele chłopaków w Hogwarcie z o wiele większym... doświadczeniem. Ale cóż, pozwalało mu to ukrywać swój sekret. Choć często żałował, że nie był po prostu niewidzialny, bez reputacji, może wtedy mógłby być sobą. Te rozmaite rozterki i żale męczyły go nieustannie od dłuższego czasu. Tak naprawdę dopiero Levi osłodził i wciąż osładzał całą tę sytuację.

Levi.

James przygryzł wargę i uśmiechnął się, po czym schował twarz w dłoniach. Co się z nim działo?

Rozmyślania Jamesa przerwał Ray, wchodząc do ich pokoju. Miał rozmarzony wyraz twarzy i o zgrozo, zarumienione policzki. James już wiedział, skąd wrócił jego przyjaciel.

- Widzę, że spotkanie z Natalie się udało – poruszył brwiami w zabawny sposób. Ray jakby dopiero w tedy zszedł na ziemię i zakłopotany przeczesał włosy dłonią.

- Eh, tak. – uśmiechnął się przyjaciel ciskając torbą o nogi łóżka i rzucił się na nie z impetem.

James poczuł, że to mógłby być dobry moment. Skoro chciał mu powiedzieć, to mógł równie dobrze teraz. Niedorzeczne było, że Rose wiedziała, a jego najlepszy przyjaciel nie. Nie chciał ubliżać swojej relacji z kuzynką, ale Ray był przy nim od zawsze, na długo przed tym, jak zaczęli dogadywać się z Rosie.

James wierzył, że Ray zrozumie. Znał go na tyle dobrze. Ale nie mógł nic poradzić na ten wielki strach. Zdawał sobie również sprawę z tego, że jego przyjaciel zapewne będzie chciał prędzej czy później powiedzieć Natalie. W końcu, byli nierozłączni ostatnimi czasy. A James nie miał nic przeciwko. Natalie była dobrą, wrażliwą dziewczyną. Ufał jej.

Wziął głęboki oddech. To Ray. Jego najlepszy przyjaciel. Wszystko będzie dobrze.

- Muszę ci coś powiedzieć – spojrzał na przyjaciela znów czując to okropne napięcie w piersi.

...

Rose siedziała spokojnie w pokoju wspólnym, gdy do pomieszczenia wszedł Scorpius. Zajęta czytaniem powieści nawet go nie zauważyła. Gdyby zwróciła na niego uwagę, może zastanowiłaby się nad schowaniem książki, którą czytała. Nie była może dumna ze swojego wyboru literatury, ale nie miała nad nim większej władzy. Od czasu do czasu Natalie podsuwała jej dramatyczne i nieznośnie wciągające romansidła. Nie było jak bronić się przed chęcią sięgnięcia po następny tom.

Smocze PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz