Po męczącym dniu bohater numer dwa nie marzył o niczym innym jak o śnie.
Mozolnym krokiem przekręcił klucze w zamku, by po chwili z westchnięciem zdjąć z siebie swoją ocieplaną kurtkę i powiesić ją na wieszaku. Mężczyzna przysiadł na małym krzesełku, które stało na korytarzu i zaczął ściągać buty. W międzyczasie z jego ust wydostało się ziewnięcie.
Jego oczy lekko się przymykały, głowa wręcz samoistnie leciała w dół,a umysł się wyciszał.
Takami nawet nie zorientował się kiedy okrył swoje ciało skrzydłami i usnął opierając się głową o ścianę, która stała przy krześle.
Delikatny powiew wiatru zbudził do tej pory uśpionego bohatera.
Blondyn powoli otworzył swoją prawą powiekę. Sądził, iż śni.
Trochę szybciej otworzył swoją lewą powiekę.
Wciąż leżąc na trawie zaczął się rozglądać.
Soczyście zielona trawa łaskotała go nieśmiało w policzek, ptaki przyjemnie świergotały,w akompaniamencie lasu, który za pomocą liści swoich drzew przygrywał mieszkańcom.
Lekko skołowany Hawks rozprostował swoje skrzydła, które do tej pory ciasno go obejmowały zapewniając mu ogromne pokłady ciepła. Czerwone pióra momentalnie zaczęły być zapraszane do tańca z wiatrem.
Takami wpatrywał się w niebo, które było lekko przysłonięte przez liście jednego z pobliskich drzew.
Czuł spokój, ale niestety nic nie trwa wiecznie.
Cichy skowyt wybudził Keigo z transu w który zapadał.
Zdezorientowany przewrócił się na brzuch. Podparł się kolanami i wstał. Jego skrzydła przy tym ruchu zamachnęły się potężnie tym samym ułatwiając ich właścicielowi szybsze przyjęcie prostej postawy.
Chłopak lekko się przeciągnął w akompaniamencie skrzypiących kości, nawet ta odpowiedzialne za ruch jego daru postanowiły pokazać się w całej swojej okazałości.Odgłos płaczu ponownie dotarł na polanę.
To już wystarczyło bohaterowi, żeby zaczął kierować się swoimi bosymi stopami do źródła dźwięku.
Ściółka leśna i jej defekty nie przeszkadzały uskrzydlonemu w drodze.
Jego skrzydła lekko się za nim ciągnęły, zostawiając tym samym dwa podłużne ślady.
Do uszu mężczyzny ponownie dotarł płacz.
Samoistnie począł stawiać szybsze i dłuższe kroki.
Nie minęła chwila takiego marszu,a on zaczął biec.
Skrzydła zamachnęły się ułatwiając swojemu właścicielowi przeskoczenie nad złamanym pniem.
Płacz stawał się coraz wyraźniejszy.
Wtem złotooki dostrzegł coś co wywołało, iż jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa i gdyby nie jego pióra, upadłby.
Blondyn wpatrywał się oniemiały w błękitny płomień, który górował nad niektórymi krzewami.
Rozrastał się i pochłaniał coraz większą część lasu.
Wraz z podmuchem wiatru do mężczyzny dotarł zapach spalenizny.
A wraz z nim płacz.
Serce bohatera chciało uciekać, ogień nigdy nie wywoływał w nim poczucia bezpieczeństwa.
Natomiast rozum nakazywał mu pomóc osobie płaczącej.
Bohater tylko zacisnął swoje powieki.
Jego skrzydła gwałtownie się zamachnęły tym samym zmuszając do tej pory klęczącego blondyna do powstania.
Takami tylko na nie spojrzał i z wymalowaną determinacją na twarzy ruszył ku błękitnemu piekłu.
Czuł jak płomienie muskają jego skórę i skrzydła, którymi ciasno obejmował swoje ciało.
Jego bose stopy przydeptywały coraz to gorętsze pozostałości po dobrach lasu.
Złoty wzrok mężczyzny poruszał się z zadziwiającą prędkością po całym terenie.
Nie mógł wydać z siebie ani słowa bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż nawet chwila wystarczyłaby aby trujący dym dostał się do jego płuc.
Płacz się ponowił.
Wtem Keigo już wiedział gdzie powinien się kierować.
Jego stopy piekły, a wraz z nimi każdy kawałek skóry, który nie był przynajmniej minimalnie chroniony przez skrzydła.
Oczy zaczynały coraz mocniej piec, ale mimo to blondyn szedł dalej.
Teraz gdy był tak blisko nawet przez myśl nie przeszła mu wizja ucieczki.
Niestety im bardziej się zbliżał tym płomienie były coraz zachłanniejsze i silniejsze.
Takami odniósł nawet wrażenie, iż bronią one w pewnym sensie tego kto płacze.
Był już celu, przedarł się przez ostatnią falę ognia i upadł na kolana.
Zszokowany wpatrywał się w zapłakaną twarz swojego dawno zmarłego przyjaciela.
Cały świat przestał w tej chwili istnieć dla Keigo. Ogień znikł, trzaski łamanych gałęzi i drzew zamilkły, ptaki już nie śpiewały.
Zgliszcza lasu zamieniły się w biel, której centralnym punktem był zapłakany Toya.
Wtem oczy Hawks'a opadły,a on sam poczuł tylko jak upada.
Delikatne głaskanie po policzku, wybudziło bohatera ze snu.
Skołowany leniwie otworzył swoje oczy, niestety musiał zaraz je zamknąć.
Wszechobecna biel nie pozwalała mu na otwarcie oczu.
Hawks nie wiedział ile czasu minęło, ale głaskanie po policzku ani na chwilę nie ustało, dodatkowo mężczyzna czuł jak jego głowa najpewniej znajdowała się na kolanach tej osoby.-Już możesz otworzyć oczy, aniele. - zachrypnięty i wyraźnie zbolały głos postanowił przerwać do tej pory panującą ciszę.
Takami z oporem postanowił zaufać swojemu ,, rozmówcy,, i ponowił próbę otworzenia oczu.
Tym razem się udało.
Najpierw blondyn zobaczył tylko biel, chwilę później pojawiły się czerwone włosy.
Hawks niekontrolowanie uniósł swoją dłoń i położył ją na tej, która go gładziła.
Spokój jaki mu towarzyszył był ogromny.
-Uratowałeś mnie, aniołku. Wyciągnąłeś mnie z lasu, jako jedyny usłyszałeś mój płacz. Wiesz przypominasz mi mojego przyjaciela od którego zostałem oddzielony przez ojca, miał takie same skrzydła jak ty, miękki i silne. Tylko ty się ich nie boisz prawda?- Hawks nie był w stanie nawet otworzyć ust żeby cokolwiek powiedzieć. - Mój Keigo bał się swoich skrzydeł, wyrywał swoje pióra i nożem obcinał kości, które wyrastały mu z pleców. Zawsze po tym bardzo dużo płakał i przychodził do mnie, abym z nim po prostu posiedział.
W oczach bohatera pojawiły się łzy, doskonale pamiętał to co robił w dzieciństwie, ból który wtedy czuł towarzyszył mu do dziś.
-Kiedyś nawet błagał mnie, żebym spalił jego skrzydła tak żeby nie odrosły. - czerwonowłosy kontynuował.
A Hawks poczuł jak jego serce przyspiesza swoje bicie na samo wspomnienie tych niebieskich płomieni, które w teorii miały mu pomóc, a tak naprawdę spisały jego jedynego przyjaciela na śmierć.
-Ty nie żyjesz. - głos mężczyzny był zachrypnięty, zbolały i wyraźnie drżący. - Ktoś nas przyłapał i cię zabrano. Twoja rodzina ogłosiła, iż nie żyjesz. Przeze mnie i moją głupotę nie żyjesz! - Blondyn momentalnie poderwał się do siadu i zasłonił dłońmi swoją twarz, jego ciało całe się trzęsło. Siedział niemalże cały zasłonięty skrzydłami starając się wyprzeć tego wszystkiego co go aktualnie otaczało.
Czuł jak ktoś go obejmuje, starał się wyrwać. Keigo nie chciał ponownie rozdrapywać swoich dawno zabliźnionych ran.
-Jestem nawet bliżej niż może ci się wydawać ptasi móżdżku. - głos się zmienił,a malutkie ciałko zostało zastąpione przez stanowczo większe i cieplejsze.
Hawks nie miał już siły się szarpać, opadł bezwładnie w ramionach swojego martwego przyjaciela, który teraz postanowił się zmienić w jego wroga.
Takami ciągle starał się wmówić sobie, iż jest to tylko sen, a raczej koszmar z którego się zaraz wybudzi.
*******
Druga część będzie zawierała perspektywę Piromana i Młodszej wersji Hawks'a.
Jak sądzicie co ich czeka?
Oczywiście tam będzie rozwinięcie tego końcowego momentu :p
Mam nadzieję, iż się podobało ^^
Btw będzie 3 część ( tak wiem świetny TWO-shot) w której Piroman spotka swoją młodsze Ja, a Kurczak swoje ^^Btw ten obrazek podbił moje serce *^*
Taka melancholia mnie ogarnia gdy na niego patrzę, to aż korci by pisać coś w tym stylu ( i wsm dlatego pojawiła się ta książka)
CZYTASZ
Hello Little One Hotwings Two-shot
FanfictionJeden dzień,a rozegrany na dwa różne sposoby. Czy ten jeden dzień wystarczy, aby ożywić do tej pory obumarłą miłość?