TRZYDZIEŚCI JEDEN

37 6 5
                                    

          TAEHYUNG

Coś było nie tak, Hobi jakby się wzdrygnął gdy pocałowałem go na powitanie. Wydawał się zmieszany, myślę, że coś go trapi. Postaram się mu pomóc, tylko niech mi na to pozwoli. Dziwne, ostatnio mamy mało pracy a dzisiaj zupełnie nic. Noona wygląda na taką szczęśliwą i hyung też, co chwilę na siebie spoglądają i uśmiechają do siebie. Westchnąłem, dlaczego my z Hobim tak nie możemy? Podniosłem wzrok i napotkałem spojrzenie Hoseoka, patrzył na mnie z takim smutkiem, że się przestraszyłem. Jednak zanim wstałem weszła szefowa. Już wiemy dlaczego nie mamy pracy, nie mogę zrozumieć dlaczego ludzie robią takie rzeczy?  Zrobiło się zamieszanie gdy pani Choi wyszła, skorzystałem z tego i chwyciłem Hobiego za rękę.
-Hyung, co się stało? Masz jakieś problemy? Pozwól sobie pomóc.
Opuścił głowę a gdy ją podniósł w jego oczach nie było radości, tylko smutek.
-Chodźmy stąd, możemy do mnie, musimy porozmawiać Taetae.
To zabrzmiało tak poważnie, zacząłem się bać. Noona powiedziała, że do końca tygodnia dyżury bierze ona i i Yoongi hyung. Wyszliśmy szybko i po godzinie siedzieliśmy na tapczaniku u Hobiego a między nami nie padło ani jedno słowo. Siedzieliśmy w ciszy przytuleni do siebie i coraz bardziej ciążyła mi ta cisza, było w niej coś złowrogiego. W końcu nie wytrzymałem.
-Hobi, proszę, pozwól sobie pomóc. Widzę, że coś cię trapi i serce mi pęka, bo chcę ci pomóc a nie wiem jak. Dopóki mi nie powiesz o co chodzi nie będę mógł nic zrobić.
Nadal milczał a moje myśli były coraz czarniejsze. Po chwili podniósł się i nie patrząc na mnie wybiegł z pokoju. Otrząsnąłem się z osłupienia i wybiegłem za nim. Siedział skulony na kanapie w salonie i płakał tak bardzo, że nie mogłem na to patrzeć nie odczuwając bólu. 
-Hobi, Hobi, proszę, porozmawiaj ze mną, powiedz co się dzieje.
Podniósł na mnie załzawioną twarz a w jego wzroku było tyle bólu.
-Jesteś najwspanialszą istotą na świecie, ja po prostu na ciebie nie zasługuję Tae. Troszczysz się o mnie, robisz mi kawę, teraz też myślisz o mnie….a….a prawda jest taka, że jestem podłym człowiekiem. Nie możemy w piątek iść do parku.
-Nic nie szkodzi, pójdziemy kiedy indziej, to naprawdę nie jest problem.
-Nie rozumiesz, ja w piątek idę na randkę. Rano zadzwoniła do mnie mama i powiedziała, że dłużej już się nie mogę wymigiwać. Umówili nas na piątek. 
Uszło ze mnie powietrze, zapomniałem już o tej nieszczęsnej randce. Poczułem się jakbym był mokrą koszulką, wypraną ręcznie i właśnie wyżymaną, skręciły mi się wszystkie wnętrzności. Poczułem, że  muszę wyjść.
-Możesz mnie znienawidzić Tae, ale nie sprzeciwię się rodzicom. Wiem, jestem tchórzem.
Pokręciłem głową.
-Nie mógłbym cię nienawidzić, bo cię kocham. Muszę wyjść Hobi, muszę wyjść…
Nie wiem czy coś mówił, czy nie. Wybiegłem z jego mieszkania. Dopiero na zewnątrz pozwoliłem popłynąć łzom. Co mam robić? Kto mi pomoże? Noona! Wyjąłem telefon z kieszeni bluzy, rękawem przetarłem oczy i wybrałem do niej numer. Odebrała i powiedziała, żebym przyszedł do Yoongiego hyunga, zgodziłem się. Starałem się uspokoić, ale łzy nie chciały przestać lecieć. Otworzył mi hyung i od razu zaprowadził do salonu, i posadził obok Kate. Bardzo starałem się nie rozpłakać znowu, ale nie wytrzymałem, zanim jednak na dobre zacząłem szlochać noona przytuliła mnie. Poczułem się znowu jakbym był małym chłopcem, mama tak mnie trzymała jak sobie stłukłem kolano. Trzymała mnie i głaskała nucąc jakąś melodię, po chwili poczułem, że z drugiej strony też ktoś mnie przytula. Płakałem tak długo, aż nie miałem siły płakać dalej, wtedy zebrałem się w sobie trochę i powiedziałem im dlaczego przyszedłem. Oni nawet nie spytali co się stało, pokazali mi, że są, że mogę na nich liczyć, byli gotowi dać mi pocieszenie nie pytając o powód….to chyba też jest miłość? 
-Dziękuję, dziękuje wam obojgu. Noona, ja wiem, że to głupie. Hobi mi mówił, że mnie kocha, ale pójdzie na tą randkę, a co będzie, jeśli spodoba się tamtej dziewczynie?
-Nie spodoba.
Spojrzałem na nią zszokowany a hyung chyba coś wiedział bo się uśmiechał zagadkowo pod nosem. Okazało się, że noona ma przyjaciółkę, i ta przyjaciółka ma przyjaciółkę, nie przyjaciółkę, dziewczynę. To właśnie ją rodzice umówili z Hobim.  Siedziałem i powoli docierało do mnie to co usłyszałem. znów zachciało mi się płakać.
- Nie płacz mały, nie mogę patrzeć jak płaczesz, mam ochotę skopać tyłek Hoseokowi, że ci to robi. 
- Spokojnie, ja się zajmę Hoseokiem, ty uspokój Tae. 
I Hyung sobie poszedł a ja zostałem z Kate.
-Jestem twoją starszą siostrą i teraz się tobą trochę poopiekuję jak prawdziwa starsza siostra. Marsz do łazienki się umyć, herbata wystygła, zrobię świeżą i kanapki, jesteś głodny, czy bardzo głodny?
Spuściłem głowę.
-Bardzo głodny, nie myślałem o jedzeniu.
Roześmiała się.
-W takim razie, jak się doprowadzisz do porządku przyjdź do kuchni mi pomóc, zrobimy dużo kanapek.
Nie mogłem jej odmówić, wiem, że kocha mnie jak brata i tak mnie traktuje, dlatego umyłem twarz i wróciłem do kuchni. Zrobiliśmy naprawdę sporo kanapek i gdy usiedliśmy, żeby zjeść coś mnie olśniło. Skoro ja nie potrafię odmówić noonie, mimo, że nie łączą nas żadne więzy rodzinne to jak mogę wymagać od Hoseoka, żeby przeciwstawił się swoim rodzicom? Naprawdę nie chciałem płakać, tylko, że łzy znów zaczęły płynąć. Kate znów mnie przytuliła, i głaskała jak małe dziecko.
-Nie płacz słonko, naprawdę nie musisz się przejmować, co prawda nie weźmiemy ze sobą Jacksona, żeby zbajerował dziewczynę….weźmiemy ze sobą Hyejin a uwierz mi, nie chcesz widzieć wkurzonej Hye, raz widziałam na oddziale jak się wkurzyła. Jest gorsza niż ja.
Nie wiedziałem, czy mówi poważnie, czy po to, żeby mnie rozśmieszyć. Więc pociągając nosem wydukałem tylko.
-Noona, ty nigdy nie jesteś zła.
-A awantura o kubek? Już nie pamiętasz, jak wszyscy siedzieliście cicho jak myszy pod miotłą, gdy ja się piekliłam?
-No tak, ale miałaś powód...ty wtedy naprawdę nie lubiłaś hyunga?
Uśmiechnęła się.
-Nie wiem, strasznie mnie irytował, ale gdy na niego patrzyłam to...to czułam niepokój, lubiłam na niego zerkać ukradkiem. Dalej to robię, tylko wtedy….ech, nie umiem tego wyjaśnić. Widziałam, że ty też ukradkiem zerkasz na Hobiego i on na ciebie. Nie rozumiem dlaczego ktoś inny ma decydować o waszym szczęściu. Nie martw się zrobimy wszystko co się da, żebyście byli szczęśliwi. Od tego są przyjaciele.
Zacząłem pociągać nosem, tym razem to były łzy wzruszenia. Nadal bałem się, że Hobi będzie wolał tamtą dziewczynę. Wiem, nie powinienem, wiedziałem, że chłopcy jej nie interesują, jednak jakaś mała iskierka niepewności nie chciała zgasnąć. Bo co będzie, jeśli rodzice hoseoka się nie poddadzą i zorganizują mu kolejną randkę i kolejną, i on w końcu postanowi się ożenić, żeby mieć spokój? Powiedziałem o tym Noonie, zamyśliła się na chwilę.
-Zatem musimy zrobić tak, żeby już go nie umawiali na randki.
Noona wiedziała jak mnie podnieść na duchu, zjedliśmy kanapki. Co prawda jeszcze kilka razy płakałem, ale już tylko troszkę, nie tak jak na początku. Zrobiło się już późno i postanowiłem pójść do domu, chciałem pomóc sprzątnąć, ale Kate powiedziała, że mam się zająć sobą, wolę się z nią nie kłócić. Cały czas gdy byłem z nooną nie patrzyłem w telefon, teraz wyjąłem go i spojrzałem na wyświetlacz, kilkanaście połączeń i dwa razy tyle wiadomości, wszystkie od Hoseoka. Zamyśliłem się, czy to, że go kocham daje mi prawo, do zawłaszczania go sobie? Może powinienem odpuścić, przecież nie będę walczył z jego rodzicami. Powoli zapadał zmierzch, siedziałem na ławce przed blokiem gapiąc się w okna bloku naprzeciwko. Czy ludzie za tymi oknami są szczęśliwi? Czy poznali się, pokochali i pobrali sami, czy może ktoś ich do tego popchnął? Miałem odpisać Hobiemu, żeby się nie martwił, ale siedziałem pochłonięty myślami o tym, że być może niszczę jego szansę na szczęście. Przestraszyłem się, gdy poczułem dotyk na ręce. To był Hobi, usiadł obok mnie i chwycił moją dłoń.
-Bałem się o ciebie, wyszedłeś. nie wiem co bym zrobił, gdyby coś ci się stało.
Pokręciłem przecząco głową.
-Wiem, przyszedł do mnie Yoongi hyung i długo rozmawialiśmy, myślę, że to może się udać. Jeśli ta dziewczyna nie chce randki tak samo jak ja to na pewno nie będziemy się dobrze bawić i drugiej randki już nie będzie.
-Hobi, a jeśli twoi rodzice znajdą kolejną kandydatkę na przyszłą panią Jung? Co wtedy? Dobrze wiesz, że to bez sensu, kocham cię każdą cząstką siebie, ale może to ja stoję na przeszkodzie twojemu szczęściu?  
-Tae, co ty mówisz? Ty jesteś moim szczęściem, nie wyobrażam sobie że zamiast ciebie jest ktoś inny. Nie, nie ma takiej opcji.
Spojrzałem na niego nieśmiało, w jego oczach znów płonął ogień, policzki mu się zaróżowiły, wyglądał pięknie. Pociągnął mnie za rękę wstając.
-Chodź, idziemy do domu, już prawie północ.
Nie protestowałem, pozwoliłem się prowadzić. Wiedziałem, że potem będę cierpiał, jednak tak bardzo chciałem zasnąć i obudzić się przy nim, że miałem w nosie to czy będę potem cierpiał.

Tylko rokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz