Rozdział V

206 14 5
                                    

- Gdzie jest? - zapytał Joseph patrząc prosto w oczy balsamisty.
- Z innymi... - odrzekł Carl i opuścił ze smutkiem głowę.
Fotograf nie zastanawiając się złapał za rękę Aesop'a i cicho przemknął z nim po długim i ciemnym korytarzu. Będąc już na zewnątrz, poprawił swoje włosy i czekał na instrukcje Carl'a.

Wreszcie balsamista niepewnie ruszył przed siebie ciągle patrząc w tył.
- Boisz się? - zapytał z uśmieszkiem Joseph podążając tuż za Carl'a.
- Oczywiście, że nie!

Nagle Aesop poślizgnął się na mokrej jeszcze ziemi i upadł. Joseph, który nie mógł powstrzymać się od śmiechu, zakrył usta i podał drugą rękę swojemu "przyjacielowi". Balsamista próbował zetrzeć z siebie błoto i zarumienił się lekko słysząc śmiech fotografa.

[...]

- Wiesz gdzie idziesz? - zapytał zmęczony chodzeniem Joseph.

Carl nic nie odpowiedział i dalej podążał wprost. Wkrótce zza drzew i mgły pojawiły się jasne światła latarni. Aesop widząc to zaczął biec z wielkim uśmiechem na ustach, natomiast Joseph uważając to za zbyt dziecinne, szedł powolnym i dostojnym krokiem. Doszli do wąskiej ulicy, obok której wszędzie rozstawione były lampy. We dwójkę szli po jej środku, niekiedy patrząc na siebie.
- Pięknie tu, prawda? - zapytał Carl.
- To prawda...

Kiedy znów otoczyła ich ciemność i szli prawie na ślepo, gdzieś w oddali usłyszeli kobiecy głos:
"Kto tu jest?"

- To ja! Carl! - krzyknął niemal natychmiast balsamista.

Kobieta najwidoczniej zaczęła biec w ich stronę, ponieważ jej blask jej lampy w mgle stawał się coraz bardziej wyrazisty i większy. Nagle odsłoniła się jej twarz.

- Emily!

Aesop widząc ją natychmiast ją przytulił.

- Myślałam, że nie żyjesz... - wyszeptała i otworzyła swoje wielkie czarne oczy. Już otwierała usta by powiedzieć coś jeszcze, kiedy zza mgły wyjawił się fotograf. Ona upuszczając lampę krzyknęła z przerażeniem.

Carl złapał ją za rękę w chwili kiedy miała uciekać i powiedział:
- Nie bój się, nie skrzywdzi nas.

Doktorka zbliżyła się niepewnie i zmierzyła wzrokiem Josepha'a upewniając się, że nie ma w dłoni swojej szabli. Wreszcie stanęła pewna siebie i zapytała z pogardą:
- Dlaczego przyprowadziłeś tu tego mordercę, Carl?

Joseph stojąc tuż za Aesop'em z założonymi rękami i surowym wzrokiem patrzył na doktorkę.

- Może pomóc Naib'owi.

- Co takiego? On? - zachichotała cicho Emily. - Prędzej zabije każdego z nas.

- Emily, proszę... - Carl spojrzał na nią z maślanymi oczami, jakby chciał jej powiedzieć, że to ostatnia szansa.

Doktorka wreszcie zaczęła się zastanawiać i po chwili złapała Aesop'a za ramię i pociągnęła za sobą, natomiast Joseph ruszył za nim jak posłuszny pies.

Nagle przed nimi ukazały się ogromne drewniane wrota, które otworzyły się szeroko za pchnięciem Emily. Ukazała się jedna ogromna jadalnia, całkiem podobna do tej, w której co rano jadał Joseph, jednak o wiele mniejszej.

- To tutaj - powiedziała doktorka bez emocji i wskazała na drzwi po lewej stronie. - Fiona jest w środku.

- Możemy tam wejść?

- Tak sądzę. Tylko spróbujcie jej nie wystraszyć, Naib nie lubi hałasu.

- Jasne - powiedział Carl i otworzył drzwi.

Ich oczom ukazała się klęcząca przed chorym kapłanka.

- Fiona... - szepnął Aesop i wychylił głowę.

Zaś ta skupiona wcześniej na modlitwie, teraz ze zdumieniem patrzy w stronę zaginionego wcześniej przyjaciela. Szybko wstała i podeszła do niego spokojnie łapiąc go oburącz za jego jedną rękę.

- Fiona, ktoś ze mną przyszedł...

Fotograf wszedł do pokoju i pokłonił się nisko. Kapłanka z rozwartymi ustami stała bez ruchu i powoli wyciągała coś zza pleców.

- Nic ci nie zrobi - rzekł uspokojająco Carl i podszedł do Naib'a z zatroskaną miną.

- Co się z nim stało? - zapytał wreszcie Joseph mijając kapłankę.

- Nie wiemy...

Fotograf przyjrzał się lepiej nieprzytomnemu ocalałemu i nagle na jego nogach zobaczył coś w stylu fioletowego ognia.

- To czary... - powiedział Joseph i spojrzał na Carl'a.

- C-czary...? - zapytała Fiona i chwyciła się za ramię.

- Dream Witch... - pomyślał fotograf lekko podgryzając usta.

- Wiesz jak go wyleczyć?

- Musimy znaleźć świecący pentagram, to jest jedyny sposób.

- Pentagram? - zapytała Fiona z lekko przymkniętymi oczyma. - Gdzie trzeba go szukać?

- Tam gdzie był ostatnio wasz przyjaciel zanim coś mu się stało.

- Świetnie! Mike z nim był, zapytamy go! - krzyknął niepowstrzymanie Aesop i zaczął iść szybko w stronę drzwi.

W tej samej chwili Joseph chwycił go za chudą rękę i przyciągnął do siebie.

- Nie sądzisz, że powinieneś odpocząć? Wkońcu to ty zaginąłeś - powiedział stanowczo fotograf.

- O czym ty mó...

- Kapłanko, proszę zaprowadź nas do jakiejś sypialni.

Fiona niczym służąca szybko otworzyła ich i zaprowadziła do najbliższego wolnego pokoju. Carl lekko się szarpał i próbował uwolnić się z mocnego uścisku Joseph, lecz bez skutku.

W pokoju zastali jedną małą szafkę, jedno łóżko i jedno małe okienko na jednej z szarych ścian. Kapłanka odeszła ze spuszczoną miną, a fotograf usiadł od razu na łóżku.

- Co to było? - zapytał zdziwiony Carl z rękoma na biodrach. - Chcę tylko uratować przyjaciela, coś w tym złego?

- Nic takiego nie powiedziałem Carl...

- Ale...! - Aesop chciał coś powiedzieć, jednak fotograf złapał go szybko za talię i wciąż siedząc przytulił Carl'a.

- Możemy tak przez chwilę zostać? - zapytał Joseph.

Balsamista nie odpowiadając położył rękę na jego gładkich i białych jak śnieg włosach. Fotograf nie ukrywając radości, uśmiechnął się ściskając Aesop'a jeszcze mocniej.

- Dziękuję za pomoc... - rzekł lekko zarumieniony Aesop i odwrócił wzrok.

- To nic takiego - powiedział fotograf i podniósł głowę, aby spojrzeć na zawstydzonego balsamistę.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wreszcie po tak dłuuuugiej przerwie wróciłam! Mam nadzieję, że ktoś jeszcze będzie to czytał XDD Zamierzam kontynuować tę książkę i postaram się wrzucać nowe rozdziały co dwa dni ❤❤

Miłych wakacji kochani! 💞❤

You're my sunshine | Joseph x CarlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz