viii. szczęśliwsi niż kiedykolwiek

1.5K 99 101
                                    


            Kiedy Karol przepraszał Dianę, westchnęłam. Dlaczego w ogóle byłam smutna przez to, że Gilbert z kimś tańczył? Nie podoba mi się ani nic, a ja zdecydowanie nie podobam się jemu. Nie byłam zazdrosna. Nie podoba mi się Gilbert Blythe i nigdy nie będzie mi się podobał.

O kurwa.

Podoba mi się Gilbert Blythe.

Szybko podniosłam telefon i zaczęłam pisać wiadomość do Diany. Nie mogłam pójść do niej, bo to oznaczałoby spotkanie z Gilbertem.

Ania: Diano, kiedy będziesz miała chwilę, to muszę z tobą porozmawiać.

Nacisnęłam przycisk wysyłania i przez chwilę czekałam na odpowiedź.

Diana: Spotkajmy się obok basenu.

Natychmiast wybiegłam z domu na spotkanie z nią.

— Co tam? — zapytała, siadając obok mnie.

— Podoba mi się Gilbert — wypaliłam.

— W KOŃCU! — Zaśmiała się.

— Co? — Uniosłam brwi.

— Aniu, wiem, że ci się podoba od lat. Zawsze ci się podobał, po prostu o tym nie wiedziałaś. — Posłała mi uśmiech.

— Jak tam Karol? — Zmieniłam temat, nie chcąc dłużej rozmawiać o tym, jak nieświadoma wszystkiego jestem.

— Przyjęłam jego przeprosiny i oczywiście, on przyjął moje. Chyba niedługo zaprosi mnie na randkę. — Popatrzyła w przestrzeń, marząc o chłopaku.

— Chciałabym, by Gilbert przestał być dla mnie taki oschły. — Westchnęłam, spuszczając wzrok na beton.

— Zaufaj mi, przejdzie mu. — Uśmiechnęła się, biorąc mnie za rękę w geście pocieszenia.

Odwzajemniłam mimikę i oparłam głowę na jej ramieniu, gdy obserwowałyśmy krajobraz Paryża.

Kilka chwil później przeszkodziły nam Janka, Tillie i Józia.

— Wychodzimy. — Uśmiechnęła się Janka.

— Co? Nie chcemy znowu iść do klubu... — odparła Diana z uniesionymi brwiami.

— Nie idziemy do żadnego klubu. Będziemy po prostu grupą przyjaciółek zwiedzających Paryż, by trochę się odstresować — wyjaśniła Tillie i wyciągnęła rękę, by pomóc nam wstać. Obie chętnie przyjęłyśmy jej pomoc.

— A co z Ruby? — zapytałam, zakładając kosmyki moich kasztanowych włosów za uszy.

— Jest na randce! — obwieściła uśmiechnięta Józia.

— Z kim? — spytała Diana z szerokim uśmiechem.

— Tak... Z kim? — powtórzyłam trzęsącym się głosem, mając ogromną nadzieją, że odpowiedzią nie będzie Gilbert.

— Z Jerrym! — pisnęła Janka.

— No co ty! — Na moją twarz wkradł się uśmiech.

— Chodźcie! — jęknęłam Józia, więc razem z Dianą szybko się przebrałyśmy i ruszyłyśmy za nimi.

Wylądowałyśmy w kawiarni, na której dachu znajdowały się stoliki, dzięki czemu mogłyśmy obserwować Wieżę Eiffla.

— Aniu, słyszałyśmy o twojej kłótni z Gilbertem — zaczęła Janka, a jej głos wręcz przesiąkał zmartwieniem.

— Nie nazwałabym tego kłótnią... — przyznałam, bawiąc się słomką w moim mrożonym karmelowym macchiato.

— Wszystko dobrze? — Westchnęła Tillie.

Nadal nie podniosłam wzroku znad napoju. Czy pasowało mi to, że z nim nie rozmawiałam?

— Lubię Gilberta. Bardzo. Ale nigdy mu o tym nie powiem. A szczególnie po tym, co się stało. Nie może się dowiedzieć — wypaliłam w końcu.

— Aniu, nie jesteśmy ślepe. Wiemy, że ci się podoba. I wiemy, że ty jemu też. W końcu mu przejdzie — zapewniła mnie Józia, biorąc łyka swojej herbaty.

— Dokładnie. Już niedługo będziecie całować się pod Wieżą Eiffla! — Zachichotała Tillie. Sama myśl o tym wywołała u mnie uśmiech.

— Kocham was najbardziej na świecie. — Uniosłam kąciki ust, czując, jak w moich oczach zbierają się łzy.

To były jedyne osoby, które mogły w tym momencie mnie uszczęśliwić. Moje serce było złamane, ale one je naprawiały i dzięki nim, było jeszcze większe niż kiedykolwiek wcześniej.

Gdy już skończyłyśmy pić nasze napoje, postanowiłyśmy pospacerować po mieście. Zrobiłyśmy sobie zdjęcia w pobliżu Wieży, wody, starych budynków i innych przepięknych lokalizacjach. W końcu wróciłyśmy do domu, by zobaczyć wszystkich siedzących w salonie. Wszystkich, w tym Gilberta. Przez chwilę miałam ochotę wybiec na dwór i udać się w jakieś miejsce, w którym mogłabym spokojnie pomyśleć. Jednak zamiast tego wysoko uniosłam brodę i nawet na niego nie spojrzałam.

— Nie powiedziałyście nam, gdzie jesteście! — zaczął wściekły Karol.

— Jakie to ma znaczenie? — Prychnęła Józia i wywróciła oczami.

— To nasz drugi dzień tutaj i już się kłócimy — kontynuował chłopak.

— No cóż, jeśli niektórzy by dorośli i zrozumieli, że zrobili coś źle jako pierwsi, byłoby mniej kłótni — wypaliłam, nawet się nad tym nie zastanawiając i popatrzyłam prosto na Gilberta. Wszyscy zamilkli. — Boże! Mieliśmy dobrze się bawić i przeżywać najlepsze chwile w życiu, nie jako przyjaciele, a jego rodzina! Dlaczego nie możemy się dobrze bawić?!

Gdy już to wszystko wykrzyczałam, pobiegłam do mojego miejsca z załzawionymi oczami. Zaczęłam płakać. Wszyscy się ze sobą kłócili i czułam, jakby to była moja wina. Gilbert był na mnie wściekły, do czego miał sensowny powód, Karol i Diana dopiero się pogodzili, ale skoro dziewczyny czuły potrzebę, by mnie pocieszyć i o niczym im nie mówić, byli źli. Zniszczyłam wszystko. Nic, co robię, nie kończy się dobrze. Nic, co robię, nie pomaga. Dlaczego taka jestem?

Nagle ktoś ochlapał mnie wodą. Odwróciłam się, by zobaczyć, jak wszyscy gromadzą się przy basenie. Diana podbiegła do mnie i pociągnęła mnie bliżej grupy. Uśmiechnęła się delikatnie, wyciągając dłoń, by otrzeć moje łzy. Przez to cicho zachichotałam i przyciągnęłam ją do uścisku.

— Leć się przebrać, robimy wieczór nad basenem. — Zaśmiała się i trzymała moją rękę, dopóki nie byłam na tyle daleko, że już do siebie nie dosięgałyśmy.

Po chwili wróciłam i stanęłam przy basenie, śmiejąc się z tego, jak wszyscy chlapali się wodą. Patrzenie na nich uczyniło mnie szczęśliwszą, niż byłam kiedykolwiek wcześniej w życiu. Nagle poczułam ręce na moich plecach, więc spanikowana szybko się odwróciłam i wciągnęłam tę osobę razem ze mną do basenu. Gdy wynurzyłam się na powierzchnię, wzięłam głęboki oddech i wybuchnęłam śmiechem. Nagle obok mnie pojawił się Gilbert z czarującym uśmieszkiem, przez co kąciki moich ust opadły.

— Gilbert... — wyszeptałam.

— Ania — zaczął, uśmiechając się.

Popatrzyłam na niego, nie wiedząc co powiedzieć. Mówił do mnie, uśmiechał się do mnie, nie był na mnie zły. Chciałam się pochylić i go pocałować, ale zamiast tego tylko na niego patrzyłam i się jąkałam.

— Możemy pojeździć i porozmawiać? — spytał, doskonale wiedząc o tym, że nie wiem, jak zacząć rozmowę.

Jedynie skinęłam głową i zaczęłam wychodzić z basenu.

(NIE)WROGOWIE ━ SHIRBERTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz