XXIII

3.4K 244 72
                                    




Od  godziny wpatrywałem się ze znudzeniem w krajobraz za oknem.

Piękne słońce, kilka chmurek i zielona trawa.
Aż trudno pomyśleć, że jutro będzie ciemno jak w dupie u murzyna.

Niezadowolony i znużony, podszedłem do biurka z zamiarem wyjęcia książki, lecz zamiast papieru dostrzegłem kawałek materiału.
Peleryna niewidka, idealnie!
Pomyślałem ucieszony faktem znalezienia jakiegoś zajęcia.

No to pora na spacer!

 Po cichu, niezauważonym przez Mionę wyszedłem z pokoju i uśmiechnąłem się.
No to gdzie by tu pójść?
Najpierw pomyślałem o wieży astronomicznej czy pokoju życzeń, lecz po kilku krokach odrzuciłem te pomysły.
Lochy!

Draco:

Leżałem naburmuszony na łóżku tępo wpatrując się w sufit.

Od niedzieli nie zrobiłem nic wartościowego i coraz bardziej zastanawiam się po jaką cholerę zgodziłem udać się na tą dziką podróż.

Pansy też jedzie i nie zostawiłbym jej na pastwę losu z Granger i Pottym, ale czemu?!
I co do diabła mną kierowało, gdy sam z własnej woli zainicjowałem pocałunek?!
Gdy on zaczynał to mogłem się wykręcić, że nie zdążyłem go odepchnąć i tak jakoś wyszło.

 Ale ja sam to zacząłem! A wątpię, że ktoś uwierzy " No to przez ten silny wiatr w Hogwarcie. Nie czuliście go? Aż tak mną popchnął, że wpadłem na Pottera!"

-Ughhhh- warknąłem przewracając się na brzuch i zatapiając twarz w miękkiej jedwabnej pościeli. Jednak mój spokój nie trwał długo, będąc na granicy między snem, a jawą, usłyszałem otwierające się drzwi

-Pansy, nie mam już ognistej, więc se daruj- warknąłem. Aczkolwiek zamiast spodziewanego się jęku zawiedzenia ślizgonki nie usłyszałem nic- Pansy?!-szybkim ruchem sięgnąłem po różdżkę i wstałem na nogi-Kimkolwiek jesteś, w tej chwili wyłaź. Nie zadzieraj ze mną, znam dużo sposobów na torturowanie ludzi!- warknąłem zakładając maskę zarozumiałego dupka
-Zluzuj gacie, Malfoy-usłyszałem czyjś śmiech tuż przy uchu.
-Nie radzę...
-Buuu- krzyknąłem mało męsko, gdy poczułem czyjeś ręce na mojej tali.
-Finite?- spróbowałem z nadzieją, jednak nic się nie ukazało.
-Pudło- tym razem głos był centralnie przede mną.
-Potter?- zapytałem, skądś kojarząc ten głos.
-Brawo!- krzyknął, a ja zobaczyłem głowę bruneta.

Problem jednak polegał na tym, iż była tam TYLKO głowa. Zamrugałem powoli, lecz nic się nie zmieniło. Nie żebym nie chciał kiedyś zobaczyć jego głowy odłączonej od tułowia, ale to jest zbyt...dziwne

-...Trzecia nieprzespana noc. Halucynację zaatakowały mój umysł, teraz to tylko kwestia czasu zanim zamienię się, ciotkę Belle i skończę w Świętym  Mungu- wybełkotałem sam do siebie, ale od latającej głowy gryfona wydobył się chichot- jest coraz gorzej. Chyba wariuję-podsumowałem

-To peleryna niewidka, idioto- i tym razem na szczęście spod magicznego palta wyłonił się cały Potter.
-To wiele wyjaśnia- mruknąłem- To co cię tu sprowadza?- zapytałem po chwili, analizując tą sytuację
-Nudzi mi się...
-I dlatego wymknąłeś się z pokoju, włamałeś się do lochów i przylazłeś tu w tym magicznym szlafroku? Bo ci się nudziło?- zapytałem z niedowierzaniem
-W sumie to tak-przytaknął i jak gdyby nigdy nic, zaczął się rozglądać się po pokoju. Co on sobie wyobraża?!- Pusto tu-przyznał
-Co proszę?!- krzyknąłem oburzony
-Tylko biurko, szafa, półki na książki, dywan i łóżko, żadnych obrazów, pierdółek, nudno tu
-Coś jeszcze? Jak nie to możesz też już iść do siebie?- warknąłem, nikt nie ma prawa obrażać mojego nienagannego gustu
-Opowiedz coś o sobie- wypalił
-Co?! Coś ty znowu ćpał? Serio Potty, zmień lepiej dilera..
-Czemu każdy to podejrzewa?- westchnął sam do siebie-skoro mamy iść na misję samobójczą to, chyba warto...

-Nie ma mowy, nie umrzemy! Nie mam garnituru do trumny, a w takim zwykłym to wstyd. Nie wiem nawet czy do lakierowanego dębu lepiej będzie pasował krawat, a może muszka? Muszę o tym powiedzieć Blaisowi, bo on jak coś to jedyny przeżyje. A buty? Nie mam lakierek, na swój pogrzeb. A może jednak będę spalony? Nie, chyba wole leżeć w jakimś sarkofagu...
-Ty tak na serio?-otrząsnąłem się z letargu i spojrzałem na gryfona siedzącego przede mną- Nie wierze!- wybuchnął śmiechem- Ludzie zazwyczaj martwią się niedokończonymi sprawami, brakiem pożegnania z bliskimi, a nie brakiem butów
-Nie mam niedokończonych spraw, ani się z kim żegna...
-Jak to? Albo wiem, mam pomysł!-wykrzyknął Potter, szczerząc się jak debil
-Czuję, że mi się nie spodoba
-Pójdziemy gdzieś!- oznajmił z uśmiechem i z powrotem założył pelerynę
-Że ja mam niby wchodzić pod tą płachtę?-zapytałem z powątpiewaniem
-Nie marudź i tak nie masz co robić- i tu akurat ma rację- wrócimy za dwie godzinki czy coś i od razu pójdziemy do dyrka po rzeczy.
-Przecież ta pandomka niewidzialności jest za mała na dwie osoby- Potter jednak nie czekając na ciąg dalszy moich marudzeń, pociągnął mnie za rękę pod to coś.

Jesteś moim...| Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz