Rozdział 9 - „Piach"

83 2 0
                                    

Następnego dnia znowu czekała mnie szkoła. Z pozoru miało to przypominać kolejny monotoniczny dzień, jednak ja wewnętrznie czułam, że coś się zmieniło. Moje myśli ciągle wracały w kierunku ostatnich wydarzeń.

Z jednej strony na moje wargi wpływał delikatny uśmiech związany z odnowieniem kontaktu z dawnymi przyjaciółmi; z drugiej jednak niepokoiła mnie sprawa z P. Doskonale wiedziałam, że nie skończy się tylko i wyłącznie na jednym spotkaniu. Gangster wręcz był znany z tego, że dostawał to, czego chciał i byłam niemal pewna, że w końcu znajdzie sposób, aby do mnie dotrzeć.

Nie miało bowiem znaczenia to, że nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, ponieważ to nie ja sprawowałam tutaj władzą. Dodatkowo mój status nietykalności znaczył dla niego jedno wielkie nic i jedynym, co mogłam zrobić to po prostu cierpliwie czekać na jego następny ruch, nie wychylając się za bardzo, by nie mieć jeszcze większych problemów niż aktualnie.

Cóż... niestety musiałam przyznać, nawet przed samą sobą, że byłam dość mocno zaniepokojona. Bałam się, cholernie, że to, co udało mi się do tej pory osiągnąć — lata wychodzenia z tego bagna i późniejsze wyjście na przysłowiową prostą, runie.

Mimo to. nie to zjadało mnie od środka najbardziej, a obawa o moich „normalnych przyjaciół" i o rodzinę, którą odzyskałam po tylu latach. Chciałam, żeby byli bezpieczni i wiedli normalne życie i miałam wrażenie, że ja im to poniekąd uniemożliwiałam.

Naprawdę tak bardzo pragnęłam, aby moim największym zmartwieniem na ten moment było to, co siedziało mi w głowie, jednak wiedziałam też, że tak się nie stanie.

Ponieważ tu już nie chodziło o małe, codzienne problemy. Absolutnie. Tutaj chodziło o przeszłość, którą od wielu lat pragnęłam zostawić już za sobą, choć zdawałam sobie sprawę z tego, że w mojej głowie będzie ona istnieć już zawsze.

Cóż, to co bolesne i złe od zawsze lepiej osiadało w ludzkich umysłach.

**

W szkole, jak zwykle zresztą, nie działo się nic specjalnego. Mój dzień nie różnił się tak naprawdę niczym od innych.

Jedyną ciekawą myślą, która mnie natknęła, było to, że koniecznie musiałam wyrobić sobie prawo jazdy ze względu na to, że męczyło mnie już długie chodzenie do szkoły i dostawanie się na drugi koniec miasta komunikacją miejską. Na szczęście mogłam sobie pozwolić już na samochód z niegdyś zarobionych pieniędzy na koncie, które od lat jedynie na nim były i nie ubywały.

Nie myśląc już więcej, udałam się w kierunku stancji metra, kierując się w stronę siłowni, na której bywałam od czasu do czasu. Niestety, musiałam jakoś utrzymać dawną formę i niemal niemożliwe byłoby to, gdybym ćwiczyła jedynie w domu, który mnie po prostu rozpraszał.

Gdy już wracałam z treningu, na zegarku dochodziła niemal dwudziesta. Tak więc, gdy byłam już na miejscu, było koło 21:00.

Krzyknęłam domownikom na przywitanie, jednak zmarszczyłam brwi, gdy zauważyłam brud na podłodze. Wiedziałam, że moja matka była niemal pedantyczna i nie pozwoliłaby, żeby tyle piachu było na ziemi przez więcej niż pięć minut.

Weszłam w głąb, jednak zdziwiłam się, gdy po przeszukaniu każdego pomieszczenia w domu, nikogo nie zauważyłam.

Jednak uspokoiłam się, gdy zauważyłam karteczkę w kuchni, świadczącą o tym, że mój brat był u kolegi na noc, a moja matka wyruszała na kolejną delegację.

Lecz tuż obok była koperta podpisana moim imieniem. Odpakowałam starannie zapakowany papier, czytając treść.

Twoja zapadnia wróciła, Tracy.

Zmarszczyłam brwi, jednak kompletnie nie skupiając się na treści, wyjęłam z kieszeni telefon, zakładając rękę na biodrze.

Po kilku sygnałach mężczyzna odebrał.

— Co tam, młoda?

— Ktoś był w moim domu — zaczęłam bez skrupułów, wgapiając się w kopertę.

— Zbieramy się. Zacznij przeszukiwać dom. Nie wiadomo czy w środku nie ma podsłuchów.

— Jasne — odpowiedziałam, rozłączając się.

Zawiesiłam spojrzenie na chwilę na szklanej szafce z alkoholem, ruszając w jej kierunku. Otworzyłam ją i wyjęłam pierwszą małą kamerkę, którą zgniotłam butem. Potem już szły kolejne wraz z podsłuchami.

Gdy zeszłam do piwnicy, zacisnęłam szczękę, prychając pod nosem. Przeszła przeze mnie fala gorąca przez zdenerwowanie, które zgromadziło się w moich żyłach.

— Skurwysyny — burknęłam, pozbywając się kolejnych podsłuchów. To jedyne, co mogłam zrobić, gdyż nie znałam się na mechanizmie, który leżał tuż przede mną. Jeden, najmniejszy błąd i mój dom, łącznie ze mną, mógł się zamienić w proch.

Całe szczęście, że nie było tutaj ani matki, ani Maxa, bo gdyby coś im się stało, to chyba bym coś rozniosła.

Dosłownie chwilę później, chłopcy już byli na miejscu, więc po przywitaniu się, ruszyliśmy od razu do piwnicy.

— Da się coś z tym zrobić? — Uniosłam brew, spoglądając na Conora, który znał się na takich pikających mechanizmach, jak mało kto.

— Myślę, że tak. — Skinął. — To ja to ogarnę, a wy pójdźcie jeszcze raz sprawdzić górę.

Wszyscy się z nim zgodziliśmy, znajdując jeszcze dwie kamerki i taką samą ilość podsłuchów.

Odetchnęłam cicho, przecierając twarz ze zmęczenia. Byłam mimo wszystko po ciężkim treningu i jedyne, czego pragnęłam, to się umyć i położyć, lecz życie lubiło, czasem stawiać kłody pod nogi.

Po jakichś dziesięciu minutach do salonu wrócił także Conor, gdy ja sprzątałam piach, który ktoś naniósł w paru pomieszczeniach. Wolałam uniknąć pytań matki, bo ta sytuacja była pogmatwana sama w sobie.

— Gotowe — oznajmił, obdarowując nas ciepłym uśmiechem, który oddałam.

Odetchnęłam z ulgą.

— Dziękuję, że przyjechaliście.

— Nie ma sprawy, młoda. — Hector wstał i pogłaskał mnie ojcowsko po głowie, rozwalając mi przy tym włosy. To był nasz taki mały gest.

Reszta skinęła głowami, zgadzając się z nim.

— Dobrze wiesz, że jeśli będziesz nas potrzebowała, to jesteśmy. To się nie zmieniło — dopowiedział Rocky.

Po raz kolejny się uśmiechnęłam, jednak chwilę później zmarszczyłam brwi.

— A właściwie, dlaczego nie ma z wami Tay?

Jordel westchnął, odpowiadając:

— Powiedziała, że musi coś załatwić. Tylko tyle wiemy.

— Jasne. — Skinęłam ze zrozumieniem. — Chcecie może coś do picia?

— Nie, wpadliśmy w zasadzie tylko na chwilę. Idziemy później ogarnąć coś z nowym inwestorem — oznajmił Hector, opierając się o blat kuchenny. — A co to? — Wziął kopertę w dłoń, marszcząc brwi. Wyjął zawartość, którą wcześniej włożyłam z powrotem i popatrzył się na nas wszystkich z zaciśniętą szczęką.

— Co jest, stary? — Jordel wstał z kanapy, tym samym wzbudzając zainteresowanie reszty. Odebrał przedmiot od przyjaciela i zaczął ją czytać, tak samo jak Rocky i Conor, którzy stanęli tuż za nim. — Kurwa mać.

Zmarszczyłam brwi.

— Co się dzieje? — spytałam, nie bardzo rozumiejąc co w tej kopercie tak ich poruszyło. Szczerze mówiąc, nie miałam nawet czasu na zastanowienie się nad tym, co udało mi się znaleźć w środku.

— Jesteś w niebezpieczeństwie, T.

**

Rozdział poprawiony.

**

Wikistrzalaxx

Zapadnia Przeszłości [Poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz