18. Wyjaśnijmy sobie kilka spraw

71 8 0
                                    

*Franky*

Kiedy wyszłam z domu Rose, od razu poszłam w kierunku parku, gdzie umówiłam się z Johnym. Jego jedynego poinformowałam w esemesie, gdzie jestem, ale poprosiłam, by przyszedł spotkać się ze mną w pojedynkę. Nie chciałam na razie rozmawiać ze swoim rodzeństwem. Wiem, że nie chcieli skrzywdzić mnie w żaden sposób, ale... ale to wszystko i tak boli. Gdy tylko ujrzałam swojego chłopaka, od razu rzuciłam mu się w ramiona i zaczęłam płakać. 

- Franky, słyszałem, że po rozmowie z twoim ojcem teleportowałaś się gdzieś i nikt nie był w stanie się z tobą skontaktować. - zaczął, głaskając mnie po sztucznych włosach. 

- Johny, moja mama... 

- Tak, wiem. Hunterowie opowiedzieli mi wszystko ze szczegółami. 

- Przynajmniej tobie. - stwierdziłam z wyrzutem. 

- Kochanie, nie miej do nich żalu. Dobrze wiesz, że Hunterowie chcieli cię chronić. Przecież zawsze to robią. 

- No wiem, ale... - nagle poczułam, że robi się ze mną bardzo źle. Źle to mało powiedziane. Ja... ja chyba znowu zaczynam tracić kontrolę nad mocami. 

*Johny* 

- No wiem, ale... - moja dziewczyna nie dokończyła wypowiedzi, bo nagle zgięła się w pół, zaciskając oczy i chwytając się za brzuch. W jednej chwili zrzuciła perukę z głowy, po czym zaświeciła się na zielono. 

- Franky, Franky, co ci jest?! - spytałem przerażony. - Znowu tracisz kontrolę?! 

- Johny... Johny uciekaj! 

- Nie zostawię cię samej. - oznajmiłem, po czym kucnąłem przy ukochanej. - Spokojnie skarbie, za chwilę będzie po wszystkim. Pamiętaj, żeby głęboko oddychać. - chciałem chwycić swoją dziewczynę za ramiona, by dodać jej otuchy, ale odepchnęła mnie przez siłę telekinetyczną. Jestem pewien, że nie zrobiła tego specjalnie. 

- Nie rozumiesz, UCIEKAJ! - krzyknęła przerażona. Niespodziewanie obok mnie pojawił się Freddy. Chłopak zamknął moją dziewczynę w jakiejś dziwnej niebieskiej bańce, która od środka szybko wypełniła się zielonym światłem. 

- CO TY JEJ ROBISZ?! WYPUŚĆ JĄ! - nakazałem, kompletnie nie wiedząc, co tu się dzieje. 

- Uspokój się i daj jej się w spokoju wyładować. - polecił, cały czas spoglądając na wytworzoną przez siebie, bańkę. Freddy najwidoczniej siłował się z tym, by utrzymać ją w całości. Kiedy światło w bańce zniknęło, chciałem podbiec do swojej dziewczyny, lecz zostałem zatrzymany przez napromieniowanego chłopaka: 

- Stój tu i się nie ruszaj. Ja sprawdzę, czy wszystko z nią okej. 

- A czemu niby ty?! - oburzyłem się. Czy on nadal usiłuje mi ją odbić? Jak tak, to niech wie, że ja nie dam tak łatwo za wygraną. Freddy spojrzał na mnie, jak na kretyna. 

- Bo widzisz, gdyby okazało się, że Franky jeszcze nie przeszło, ja będę w stanie obronić się przed jej atakiem, ty już niekoniecznie. Jeśli ona niechcący coś ci zrobi, załamie się jeszcze bardziej, czy tego właśnie chcesz? - Freddy nie czekał na moją odpowiedź, a jedynie wypuścił Franky ze swojego bańkowego więzienia, po czym powoli do niej podszedł. W takich sytuacjach czuję się bezsilny, co bardzo mnie dołuje. Chciałbym pomóc swojej dziewczynie w kwestii jej zdolności, ale ten temat wydaje mi się tak obcy, za to Freddy... On jest z jej świata... ja nie. 

*Rose* 

Gdy tylko zapadł zmrok, wyślizgnęłam się z domu i wsiadłam na rower, by jak najszybciej znaleźć się na terenie opuszczonych magazynów. Czekałam na tę chwilę naprawdę bardzo długo. Wreszcie będę mogła przekazać tajemniczej kobiecie łzy Franky, dzięki czemu ta pozwoli mi zobaczyć siostrę. 

Hunter Street : Ciernista RóżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz