-Pobudka słońce- wybudził mnie ze snu ojciec- wiem, że mało spałaś, ale musisz zdążyć na czas do szkoły
Nie odpowiedziałam tylko coś mruknęłam i po wyjściu ojca, zaspana wstałam z łóżka. Spakowałam wszystkie rzeczy, które przywiozłam, dostałam tutaj i kilka z swoich starych ubrań. Wzięłam do plecaka książkę od mamy i ruszyłam na dół.
- Śniadanie przed drogą?
- Oczywiście
Podczas posiłku w salonie zjawiła się ciotka, spiesząc nas i mówiąc, że nie ma czasu nawet na śniadanie.
Zeszliśmy na dół, tata wziął moje bagaże.
- Będę bardzo tęsknić!- powiedziałam przytulając ich
- Zobaczymy się szybciej niż myślisz!- powiedział tata
- Tak myślisz?
Tata się tylko uśmiechnął.
- Wszystko będzie dobrze, sprawdź książkę ode mnie , jest tak wiele przydatnych informacji, na prawdę.
- Dobrze mamo, przestudiuje wszystko!- powiedziałam i przytuliłam raz jeszcze mamę, po czym zrobiła to również ciotka
- Idziemy!
Weszłyśmy obydwie do kominka, ciocia wzięła proch po czym jeszcze zdążyłam pomachać rodzicom i już byłam gdzieś indziej. Nie był to ani dom cioci ani żadne inne miejsce, które wcześniej widziałam.
- Ciociu, gdzie jesteśmy?
Jednak cioci nie było. Znalazłam się prawdopodobnie w jakimś domu, bardzo przytulnym. Przeszłam do następnego pomieszczenia, gdzie na fotelu siedziała ruda dziewczyna.
- Przepraszam?
Dziewczyna lekko wystraszona odwróciła się szybko w moja stronę. Była to siostra Rona, Ginny.
- Oh Victoria, co tu robisz?
Zdezorientowana spojrzałam na nią po czym na drzwi i odparłam- właściwie nie wiem.
Po tych słowach do salonu wparował Ron z Harrym, obydwoje szybko mnie przytulili i wytłumaczyli, że dogadali się tak z moja ciotka, a do szkoły wracamy jutro.
- Super! Dzięki, że się postaraliście dla mnie! A Hermiona?
Po moim pytaniu usłyszeliśmy hałasy z pokoju z kominkiem, pojawiła się tam właśnie wcześniej wspomniana dziewczyna. Lekko ubrudzona popiołem.
- Hermiona!- krzyknęliśmy równo i runelismy w jej stronę, od razu przytulając ją.
Dom był bardzo wysoki, a do pokoju na strychu prowadziło wiele schodów.
Ron pokazał nam pokój po lewej stronie na najwyższym piętrze, gdzie miałyśmy spać z Hermioną. Nasze bagaże już w nim były.
- Mama zaprasza na obiad, gdy wroci z targu. Później możemy przejść się po okolicy i porozmawiać jak wam święta minęły.- powiedział Ron- Mama już zaraz będzie , wiec może się przebierzcie czy coś i zejdźcie na dół.
Obydwie postanowiłyśmy tak zrobić, ale Hermiona pwoiedziala, że musi szybko się jeszcze umyć, wiec zeszłam sama na dół. Już na 1 pietrze było słychać smiechy z dołu. Weszłam do salonu z pewnością, że to Ron i Harry. Myliłam się jednak, był to Harry, ale z Ginny.
- Hej Gołąbeczki- powiedziałam, po czym dziewczyna się speszyla, wydaje się, że jestem troszkę bardziej pewna siebie od niej.
- To ja może pójdę zobaczyć co w kuchni- powiedziała
- Nie! Zostań z Harrym, nie chce przeszkadzać, ja pójdę, chetnie poznam twoja mamę- powiedziałam i puściłam oczko Harremu.
Weszłam do kuchni, w której był duży zgiełk. Garnki latały w te i we wte, ale panowanie nad nimi miała Pani o oczywscie rudych włosach.
- Dzień dobry!- powiedziałam na co Pani Weasley spojrzała na mnie z serdecznym wyrazem twarzy- Witaj kochana! Ty musisz być Victoria Leeds! Chłopacy dużo o tobie mówili!
- Taak to ja- powiedziałam, w między czasie kobieta mnie przytuliła- Mogę jakoś pomóc?
- Nie! nie! nie! Kochana jesteś naszym gościem! Idź do salonu i usiądź spokojnie!
Nie byłam pewna czy tam wrócić, ale hałas robił się coraz głośniejszy, wiec zrobiłam jak pani domu nakazała.
W salonie byli już wszyscy, bracia Rona, Hermiona, sam Ron i reszta.
- Victoria!- krzyknęli równo bliźniacy.
- Hej!
Wszyscy byli bardzo rozentuzjazmowani i opowiadali sobie o prezentach. Nasze rozmowy przerwało otwarcie drzwi. Wszedł przez nie, jak mogłam się domyślić, ojciec Rona.
- Witam Rodzine!- krzyknął i wszedł, wyglądał jak Ron, tylko 30 lat starszy. - Oh mamy gości widzę! Panienkę Hermione znam, a druga Panienka?
W tym momencie z kuchni wyszła mama Rona- Witaj skarbie- i złożyła delikatny pocałunek na policzku męża- To przyjaciółka chłopaków! Victoria Leeds- powiedziała podkreślając moje nazwisko, na co mężczyzna zrobił lekko dziwna minę. Postanowiłam podać mu rękę, która od razu uścisnął.
- No tak, oczywsicie, dużo o tobie słyszeliśmy!
- Dobrze, dobrze. Zapraszam do obiadu!
Udaliśmy się do kolejnego pomieszczenia w domu labiryncie. Znajdował się tam długi stół, który spokojnie pomieści nas wszystkich. Usiadłam koło Hermiony, a koło niej Harry, dalej Ginny i tak dalej.
- Smacznego!- wszyscy sobie powiedzieliśmy i zaczęliśmy jeść.
- Pysznie Pani gotuje! - powiedziałam w stronę Pani Weasley
- Dziękuje bardzo, wszystkim smakuje?
- Oczywiście!- odparł Ron, zapychający się kolejnym ziemniakiem
- Victoria powiedz mi jak w Ameryce?- zapytał ojciec
- No cóż, ciężko stwierdzić po ostatnich wydarzeniach.
- No tak, ministerstwo ostatnio pracuje od dnia do nocy. Ciągłym tematem rozmów jest ten bal!
- No tak było to straszne jak nagle sala stanęła w płomieniach w okol tylu smierciozercow.
- Byłaś tam?!- zapytał szybko mężczyzna, a wzrok każdych, nawet Rona z pyrów przeniósł się na mnie.
- Ta-ak
- Czyli to prawda wszystko?
- Zależy co?
- Znalezli się tam o północy, znikąd nagle wlecieli wybijając okna? Podpalili sale? Bellatrix faktycznie tez miała czelność się tam zjawić?
- Tak... Bellatrix się zjawiła, to ona jest sprawczynią tego znaku na niebie.
- Jak to było zobaczyć ich tak blisko?- zapytała Ginny, o dziwo.
- To było.. straszne, czujesz jedynie lęk i smutek. Nagle zapominasz o wszystkich dobrych rzeczach.
- Nic ci się nie stało?- zapytał troskliwie Harry
- Wszystko w porządku, mama szybko mnie przeniosła do kry.. w bezpieczne miejsce.
- No tak, oczywiście.- powiedział mężczyzna.
Po czym zapadła cisza i wszyscy wrócili do talerza.
CZYTASZ
Magiczne zaklęcia i jak ich używać
FanfictionJak Amerykanka poradzi sobie w szkole magii i zaklęć w Anglii? Jak poradzi sobie ze swoim przeznaczeniem i przeszkodami, które na nią czekają ? Przekonajcie się...