Pewnego wiosennego ranka gdy promienie słońca delikatnie gładziły liście drzew gęstego lasu a w oddali dało się usłyszeć rwącą rzekę nagle rozległ się przeraźliwy krzyk.
Należał on do małej elfki która uciekała przed dwoma napastnikami ,byli to pijani mężczyźni wykrzykujący za nią raz po raz ,,wracaj ty mała dziwko" , ,,Pobawimy się ty brudna elfko".Elfka ze łzami w oczach biegła z całych sił ,przedzierając się przez ostre gałęzie drzew, które zostawiały zadrapania na jej ramionach, szyi i twarzy. Jej oprawcy nie dawali za wygraną, można by powiedzieć że nawet dobrze się bawili. Nagle koło jej szpiczastego ucha przeleciał mały kamień a za plecami usłyszała: -Kurwa prawie ją trafiłem.-Powiedział zdenerwowanym głosem mężczyzna. -Ha teraz moja kolej.-odparł uradowany drugi.
Ten rzut był celny, trafił dziewczynkę prosto w plecy przez co upadła, próbowała się podnieść ale poczuła silne szarpnięcie za ramie i w ułamku sekundy leżała na plecach. Zobaczyła w tedy twarz pierwszego napastnika, łysego faceta o lekkim dwudniowym zaroście, na czole ciągnęła się długa blizna idąca przez oko aż do ust. Uśmiechnął się do niej parszywie odsłaniając czarne zęby. -No nareszcie cie mamy paskudny elfie. muszę ci to przyznać twój zasrany gatunek jest szybki.
-To od czego zaczniemy Edd? -powiedział rozradowany drugi napastnik nieco wyższy od Edda, o długich ciemnych włosach, jego uśmiech odsłonił brak paru zębów ale w oczach elfki był równie przerażający. -Może upodobnimy ją trochę do człowieka-mówiąc to przyłożył sztylet do jej ucha.-Co ty na Mike? - Nie proszę dajcie mi spokój.- wydukała przez zaciśnięte z przerażenia gardło. Obaj się roześmiali.-Jesteś elfem ,czyli nikim.-Gdy skończył mówić przeciągnął sztyletem po uchu elfki odcinając je po czym pomachał jej nim przed twarzą.
-No i po co ryczysz, ja ci tylko pomagam.- roześmiał się i wyrzucił ucho za siebie. Mike patrzył z uśmiechem na krwawiącą, płaczącą i zwijającą się z bólu elfkę po czym kopnął ją i wyciągnął swój sztylet ,który wyglądał na bardzo drogi, miał złotą rękojeść i grawerowane ostrze.
-Aż szkoda mi tego używać na kogoś takiego jak ty ale mówi się trudno. Gdy Mike miał zamiar odciąć drugie ucho jego śmiech nagle umilkł a z ust pociekł wąski strumyk krwi. Jego kompan odwrócił się za siebie i zobaczył strzałę wbitą w plecy Mike'a. Od razu chwycił za miecz i zaczął się nerwowo rozglądać.
-Kim jesteś? No pokaż się i walcz jak mężczyzna!-Wykrzyczał. -Jak sobie życzysz.- powiedział głos z zarośli, wtedy wyłonili się trzej mężczyźni w czarnych zbrojach, na czele stał długowłosy brodaty generał królewskich oddziałów specjalnych.
-Zostawcie tego gnoja mnie.-wyciągnął miecz i w mgnieniu oka zadał cios z góry w Edda, ten zaś szybko odskoczył i odpowiedział mocnym pchnięciem w stronę długowłosego ,który odbił cios z łatwością i szybkim ruchem wbił ostrze między żebra powalając przeciwnika na kolana jego miecz zaś ciągle tkwił w klatce piersiowej mężczyzny. Długowłosy z pogardą odepchnął ciało mężczyzny nogą uwalniając broń.
-To na pewno oni generale?-Zapytał jeden z żołnierzy zerkając na świeże zwłoki.
-Tak to bracia Mike i Edd Zatt ,złodzieje i mordercy, długo ich szukałem..No na co czekacie? Musimy zanieść ich głowy królowi,odetnijcie je! Towarzysze generała ruszyli w stronę zwłok gdy jeden z nich się zatrzymał i zobaczył zapłakaną dziewczynkę, która siedziała w trawie i trzymała się za krwawiące ucho.
-Generale mamy problem.-wskazał na dziewczynkę i dokładnie się przyjrzał, zobaczył jej drugie elfie ucho.-A nie, spokojnie to tylko elfka.
-Zamilcz i zajmij się robotą.-Odpowiedział poddenerwowany generał po czym powoli podszedł do elfki i przykucnął przy niej.
-Trzeba to opatrzyć zanim wda się zakażenie.-kiwnął głową w stronę jej krwawiącego ucha, po czym wyciągnął w jej stronę dłoń. W tym momencie elfka odsunęła się nerwowo. Mężczyzna natychmiast się cofnął i powiedział:
-Nie zrobię ci krzywdy, chce tylko pomóc.-dziewczynka z niepewnością pozwoliła się opatrzyć.
Gdy prawdopodobnie jedyna osoba która okazała dobroć biednej elfce na świecie, zakładał prowizoryczny opatrunek zrobiony z kawałka generalskiego płaszcza na ranę, dziewczynka spojrzała na niego i powiedziała niepewnie: -Dziękuje. -Nie masz za co. A jak masz na imię?-Zapytał kończąc robić opatrunek. -Mam na imię Eloria.-odpowiedziała trochę pewniej niż ostatnio.
-A pan jak ma na imię?
-Jack.-powiedział z uśmiechem po czym pomógł jej wstać.-Gdzie są twoi rodzice? pewnie się o ciebie martwią. -Nie żyją.-Powiedziawszy to znowu się rozpłakała. -Bardzo mi przykro - odpowiedział Jack po czym wstał i po chwili zastanowienia zadał sam sobie pytanie: -I co ja mam z tobą zrobić biedactwo. -Najlepiej ją zostawić, to tylko elf a my musimy wrócić z głowami do pałacu. Pan na dodatek podarł swój płaszcz na opatrunek, jutro ją spotka pewnie to samo-Odpowiedział jeden z towarzyszy Jacka podrzucając w rękach głowę Edda. -Nie ty tu decydujesz.-odrzekł zdenerwowany generał.-to tylko dziewczynka potraktowana gorzej niż zwierze, jak chcecie to wracajcie do króla i przeproście go że nie będę na audiencji razem z wami.-Zdziwieni mężczyźni popatrzyli na siebie ale bez słowa odeszli z głowami przestępców. Jack spojrzał na małą elfkę uśmiechnął się łagodnie i odrzekł:
-Jak chcesz możesz pójść ze mną,zaopiekuje się tobą, znajdę ci jakieś zajęcie w zamku i dopilnuje żeby takich sytuacji już nie było.
-Eloria spojrzała na wybawiciela oczami pełnymi łez. Była bardzo zdziwiona jego słowami.
-To co powiesz, oferta jednorazowa.-Zaśmiał się lekko i przyjaźnie. Eloria nieśmiało pokiwała głową na znak zgody, Jack wziął ją na ręce i poszedł w stronę drogi.