betty
Wszystko stało się bardzo szybko. W jednym momencie byłam na sali z Jughead'em i Ethel, a chwilę później płakałam nad ciałem mojej przyjaciółki Veronici. Cała impreza została niezwłocznie przerwana i w sumie nikogo to nie dziwiło. Trudno by było bawić się w miejscu,w którym przed chwilą wydarzyło się morderstwo. A najgorsza była myśl, że oprawca Ronnie może nadal tu być. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym. Kogo Veronica widziała chwilę przed śmiercią i w jaki sposób zginęła? Te niewyjaśnione pytania zaczęły wypełniać moją głowę. Wynik autopsji miał być gotowy dopiero jutro i dopiero wtedy policja podejmie odpowiednie kroki. Szłam korytarzem w celu znalezienia mojego płaszcza w szatni i opuszczenia tego przeklętego budynku. Bałam się sama tu iść, więc korzystając z tego, że obejrzałam w swoim życiu dużo filmów, wyciągnęłam swój telefon i zaczęłam udawać, że z kimś rozmawiam.
-Betty, słońce! - Podskoczyłam gdy usłyszałam głos swojej matki. - Myślisz, że wpuszczą mnie na miejsce zbrodni za niewielką opłatą? - Zapytała.
- Mamo! Możesz chociaż raz nie robić sensacji z czyjejś tragedii? - Westchnęłam. - Proszę, zrób to dla mnie. Wiem, że nie przepadałaś za Veronicą, ale chociaż raz. - Powiedziałam niemal błagalnym tonem. To było dla mnie za dużo.
- Przykro mi Elizabeth, ale to moja praca. - Odparła. - Skoro chcesz kiedyś przejąć rodzinny biznes, musisz wiedzieć, że nie można sobie lekceważyć spraw. - Nie miałam już najmniejszej ochoty z nią dyskutować. Chciałam tylko znaleźć się w swoim łóżku i móc spokojnie się wypłakać.
- Rób co chcesz. - Uniosłam dłonie w obronnym geście. - Ja wracam do domu. - Alice pokiwała głową i wyminęła mnie, zostawiając mnie samą na korytarzu. Na szczęście zaraz obok była szatnia, więc czułam się bezpieczniej wiedząc, że są tam ludzie i szanse na to, że zostanę przez kogoś zaatakowana były jeszcze mniejsze. Zdjęłam z wieszaka swój płaszcz i pokierowałam się w kierunku wyjścia ze szkoły. Przy drzwiach wyjściowych stał Jughead, który wpatrywał się w swój telefon. Najwyraźniej na kogoś czekał. Nienawidziłam go z całego serca, ale nie jestem taka jak moja matka i umiem odczuwać współczucie. W końcu on stracił siostrę, a strata bliskiej osoby nigdy nie jest łatwa. Ominęłam go cicho i wyszłam z budynku. Na zewnątrz było już ciemno, a moje włosy rozwiewał zimny wiatr. Otuliłam się mocniej płaszczem i poszłam w stronę mojego samochodu. Modliłam się by bezpiecznie dotrzeć do domu, bo sama czułam się okropnie. Jeszcze godzinę temu byłam bardzo głodna, a teraz najchętniej zwróciłabym wszystko co dzisiaj zjadłam i zasnęła na zawsze. Znowu sobie przypomniałam, że już nigdy nie zobaczę Veronici. Nie będzie już naszych wieczorków na których wszystkich obgadywaliśmy, nie będzie już niczego. To cholernie bolało. Ale podobno czas leczy rany. I mam nadzieję, że w tej sytuacji też się to sprawdzi.Dom rodziny Cooper'ów znajdował się w bogatszej części Northside. Był on dosyć pokaźny, wszystko by pokazać się z jak najlepszej strony. Szkoda, że ta perfekcja była tylko powierzchowna. Kochałam moich rodziców i wiedziałam, że pracują bardzo ciężko by wszystko w redakcji było dopięte na ostatni guzik. Zarządzanie czymś takich jest bardzo trudne i przerażał mnie fakt, że kiedyś to ja stanę na ich miejscu. Bałam się, że nie wytrzymam tej okropnej presji. Ale w końcu przejęcie rodzinnego biznesu jest wielkim zaszczytem i od zawsze było to moim marzeniem. Niestety, przez to, że Hal i Alice prawie cały czas zajmowali się The Riverdale Register mieli dla nas bardzo mało czasu. Zazwyczaj to opiekunka zajmowała się mną, Polly i Charles'em. A ona nie była w stanie nam zapewnić rodzinnej atmosfery. Jednakże, gdy przychodziły wakacje, zawsze spędzaliśmy tydzień razem i wtedy czułam się naprawdę szczęśliwa. Potem Charles wyjechał na studia, i coraz rzadziej spędzaliśmy razem czas. Kilka lat później to stało się z Polly, a w końcu ze mną. Tęsknię za nimi, ale nie chcieli wrócić do miasta po studiach. Dziennikarstwo i prowadzenie gazety nie było dla nich.
Zaparkowałam swój samochód i weszłam do środka. Miałam ochotę by wziąć okropnie długą kąpiel i oswoić swoje myśli z tym co się stało. Poszłam do łazienki i zmyłam resztki mojego makijażu. Marzyłam tylko o tym, by ten piekielny dzień się skończył. Gdy już znalazłam się w łóżku chwyciłam swój telefon i wybrałam numer do Donny. Chciałam się upewnić jak ona się czuje i zapytać się czy może widziała coś podejrzanego.
- Betty? - Usłyszałam przybity głos dziewczyny po drugiej stronie słuchawki.
- Jak się czujesz Donnie? - Zapytałam, chociaż doskonale znałam odpowiedź na to pytanie. Niby jak mogła się czuć osoba, która kilka godzin temu znalazła zmasakrowane zwłoki swojej przyjaciółki?
- Słabo. - Westchnęła. - A ty?
- Też nie najlepiej. - Odrzekłam i położyłam się na łóżku. - Nie chcę by to była prawda. - Powiedziałam cicho i wytarłam łzy, które zdążyły się utworzyć w moich oczach. - Już mi jej cholernie brakuje.
- Mi też B, mi też. - Załkała. - Mam nadzieję, że ten skurwiel który jej to zrobił za to odpowie.jughead
Chyba nadal nie docierało do mnie co tak właściwie się stało. W przeciągu kilku minut straciłem jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Moją małą siostrzyczkę Veronicę. Tak właściwie, to była młodsza tylko o kilka miesięcy, ale i tak zawsze próbowałem bronić ją przed złem świata zewnętrznego. A tym razem mi się nie udało. Leżałem na łóżku i wpatrywałem się tępo w sufit. Z dołu było słychać płacz Hermione i mojego tatę rozmawiającego z szeryfem. Zastanawiałem się kto jej to zrobił i miałem nadzieję, że jak już znajdą tą osobę, odpowie za wszystko co zrobiła Ronnie. Co by było gdybym wtedy nie zaczepił Cooper i dał jej pójść szukać Veronici? Czy to ona by ją znalazła? A może jeszcze lepiej, to ona byłaby martwa? Nie Jughead, stop. Nie jesteś potworem i to, że jej nienawidzisz nie znaczy, że życzysz jej śmierci.
Dom bez Vee będzie jeszcze bardziej pusty niż zwykle. Mimo tego, że większość swojego czasu spędzałem w Nowym Jorku zajmując się promocją mojej najnowszej książki, ona wprowadzała tu rodzinną atmosferę. Sprawiała, że ciemne mury naszego domu nie były takie ponure. Ta rezydencja była zdecydowanie za duża dla trzech osób, ale oczywiście Jones'owie nie mogli odstawać od Cooper'ów. Szczerze mówiąc, dla mnie ta rywalizacja wydawała się bezsensowna, ale gdybym powiedział to na głos, zostałbym wydziedziczony w trybie natychmiastowym. Przewróciłem oczami gdy usłyszałem dzwonek telefonu. Obróciłem się i zobaczyłem imię 'Megan' widniejące na wyświetlaczu. Była ona dziewczyną z którą kiedyś umówiłem się na randkę ale nic z tego nie wyszło. Nic nie poczułem, więc postanowiliśmy zostać znajomymi. Niestety ona chyba nadal liczyła na coś więcej,a ja nie chciałem powiedzieć jej prosto w twarz by spadała, bo wyjdę na prostaka, łamiącego wszystkim serca. Wyciszyłem telefon i odłożyłem go na szafkę obok. Nie miałem najmniejszej ochoty z nią rozmawiać. Próbowałem zasnąć, ale tylko gdy zamykałem oczy przypominały mi się wszystkie wspomnienia z Veronicą i po mojej klatce piersiowej roznosił się okropny ból. Coś czuję, że to będzie długa noc.
___
Ehh, nie podoba mi się kompletnie ten rozdział i przepraszam że musieliście to czytać XD
zdradzę wam tylko, że w kolejnym rozdziale będzie pewna interakcja pomiędzy bughead 👀

CZYTASZ
hold me down | bughead fanfic
FanfictionMorderstwo na zjeździe absolwentów zostawia za sobą masę pytań i sprawia, że odwieczni wrogowie muszą złączyć siły by dowiedzieć się prawdy. Nigdy nie wiesz czy dana osoba jest tym, za kogo się podaje. Może to ta przemiła i bezproblemowa sąsiadka, k...