Rozdział 37

1.5K 73 28
                                    

Dziewczyna zeszła z lekkim przygnębieniem do Pokoju Wspólnego, gdzie czekał już na nią Remus. Przytulił dziewczynę na powitanie, a ta przez jakiś czas nie chciała go puścić, dopóki nie zrozumiała co robi. Odsunęła się powoli i zerknęła w podłogę, a blondyn zerknął na jej twarz. Złapał ją w objęcia ponownie. Widział, że coś jest z nią nie tak. Może miała znów nieprzyjemną stłuczkę z Emmą?

- Hej... Lena. Co się stało? Jesteś smutna... 

- Jestem Remusie... ale ja to jeszcze nic. Lily nie odzywa się od wczoraj. Siedzi i odkąd wstała patrzy się w książkę nie przewracając stron. 

- Co się wczoraj wydarzyło? Pokłóciłyście się?

- Nie. - wtuliła się w niego jeszcze mocniej. - Emma nazwała ją sz... szlamą... - te słowo było dla niej tak obrzydliwe, że nie dała rady w ogóle go wykrztusić. Poleciały jej łzy, a chłopak pokręcił głową niedowierzając. 

- Ale dlaczego? Co Lily jej takiego zrobiła? Obraziła ją w jakiś sposób? Nie... to do nie nie pasuje. 

- Nie... powiedziała jej, że powinna mnie przeprosić. Podeszła do niej, a ta powiedziała, żeby się do niej nie zbliżała. Brudna szlama. - powtórzyła.

- Na Merlina... przecież Lily musi teraz cierpieć. Ogromnie cierpieć... próbowałyście z nią rozmawiać? 

- Na razie nie, bo White jest w pokoju. Wczoraj po tej sytuacji Marlena do niej podeszła, ale uciekła do łazienki. To może nie być takie łatwe...

- Może James coś zaradzi?

- Nie. - powiedziała stanowczo. - Nie chcę by Lily się dowiedziała, że komuś to powiedziałam. Poza tym wiesz jaki jest James. Jak dowie się on, dowie się też Syriusz. Mogą zaatakować Emmę, a wiesz jakimi ludźmi się otacza. Co jeżeli ktoś zrobi im krzywdę? Wtedy to by była moja wina i bym sobie tego nie wybaczyła... - pociągnęła nosem, a chłopak westchnął. Złapała go za rękę dla otuchy i już bez słowa ruszyli na lekcję. 

Tymczasem ze schodów zeszli Potter i Black z zaciśniętymi pięściami. To nie tak, że specjalnie podsłuchiwali ich rozmowę, ale samo im się usłyszało gdy chcieli zejść do kominka. 

Rogacz kopnął kanapę z całej siły. Zrobił się czerwony na twarzy ze złości. Po raz drugi miał ochotę użyć zaklęcia niewybaczalnego. Nikt, dosłownie nikt nie ma prawa skrzywdzić mojej Lily Evans. Zrobię wszystko by się na niej zemścić. Ponownie kopnął kanapę, ale Syriusz trochę go odciągnął. Nie chciał by przyjaciel zrobił sobie krzywdę. 

- Już po niej, rozumiesz?! Nie dożyje nocy! Załatwię ją! - próbował mu się wyrwać i wejść po schodach do dormitorium dziewczyn, ale Black nie dał mu za wygraną. - Puść mnie! - warknął.

- Nie. James uspokój się trochę... - nie zdążył powiedzieć nic więcej, ponieważ poczuł na swojej twarzy gorącą pięść okularnika. Zachwiał się i upadł na podłogę. Złapał się za nos, który zaczął mu krwawić. 

Potter zadrżał i zrozumiał co właśnie zrobił. 

- Merlinie, Łapa. - przykucnął przy przyjacielu i wyjął chusteczkę. - Nie wiem co mnie opętało! Przepraszam! - wytarł mu szybko krew i pomógł mu wstać. Syriusz otrząsnął się trochę i kiwnął głową. Rozumiał, że nie zrobił tego specjalnie. Wiedział, że James nigdy nie skrzywdziłby go naumyślnie. Okularnik wyjął różdżkę i wycelował w przyjaciela. - Episkey. - Syriusz wrzasnął, ale ból na całe szczęście był krótki i jednorazowy. 

Oboje usiedli na kanapę, a Black westchnął. 

- James, ja muszę porozmawiać ze swoim bratem... - zerknął na niego, a ten momentalnie się zerwał. Czarnowłosy wiedział jakie jego przyjaciel ma zdanie na temat zbliżania się do Regulusa. Gdy raz tego próbował wylądował w Skrzydle Szpitalnym, ponieważ Ślizgon nie zawahał się w zrzuceniu go z paru schodów. 

Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz