W nienawiści umocniłam się jakiś czas później. Po udanej akcji, nie pamiętam nawet jakiej, wspólnie z towarzyszem wracałam do jednej z kryjówek Zakonu. Nazywał się Charles Thigpen. Był świeżo po ślubie ze słodką Nancy Carrick i choć dzieliła ich spora różnica wieku, kochali się do szaleństwa. Właśnie w jego towarzystwie wylądowałam w pobliżu azylu, gdzie Charles umieścił młodą żonę razem z jej rodzicami. Od razu zauważyłam Mroczny Znak błyszczący na ciemnym, chmurnym niebie. Drzwi od domu leżały z dala od framugi, pęknięte na pół. W sekundę wiedziałam, co się wydarzyło, nie musiałam słyszeć ryku rozpaczy, jaki wydobył się z piersi Thigpena, kiedy wszedł do budynku. Jednak kiedy podążyłam za nim do wnętrza, zastałam widok przerażający, szokujący. Podczas tej wojny widziałam wiele krwi, bólu, śmierci, jednak to, co zobaczyłam w kryjówce Thigpenów, sprawiło, że nieprzytomnie wytoczyłam się na zewnątrz i upadłszy na kolana, zaczęłam wymiotować. Ciała Nancy i jej rodziców były po prostu... przewrócone na lewą stronę, bo trudno to inaczej opisać. Stały się masą krwi i organów wewnętrznych, ułożoną dokładnie tak, jak układają się w ciele. Ten widok przez wiele miesięcy wracał do mnie nocami, nie pozwalał mi zasnąć i budził przed świtem.
Dopóki stykałam się z prostą śmiercią, potrafiłam to zrozumieć – albo przynajmniej jakoś to sobie wyjaśnić. Taka jest wojna, ludzie giną dla chorych idei lub w walce przeciwko nim. To jednak, co zobaczyłam w tamtym domu, boleśnie i dobitnie uświadomiło mi, jak bardzo źli byli śmierciożercy. Okrutni, podli, bestialscy. Potwory. Monstra. Bo jaki był cel w tym, żeby użyć tak przerażającej klątwy na niewinnej rodzinie? Cóż więcej ponad zaspokojenie jakiejś sadystycznej potrzeby? Te bestie nie zasługiwały na życie, a w mojej duszy rósł gniew, który napędzał mnie do walki.
Charles Thigpen zginął dwa dni później, zabierając ze sobą niemal dwa tuziny popleczników Czarnego Pana. Opowiadano, że sam jeden pojawił się przed świtem w ich obozie na północnym wschodzie, niedaleko Manchesteru, kiedy większość z nich spała. Wielu zginęło zanim zdążyli zareagować. Reszta padła w walce, która, choć krótka, była jedną z najkrwawszych w tamtym czasie. Jeden Charles Thigpen miotał klątwami z taką furią, że dopiero przeorganizowane szyki jego przeciwników zdołały dosięgnąć go Kedavrą. Wtedy pierwszy raz odkryłam, co może zdziałać w ludziach rozpacz i desperacja.
CZYTASZ
Hol(l)y Vengeance || Hogwart || HP
FanfictionPoszukiwanie horkruksów było tylko jedną z twarzy wojny podczas drugiego terroru Voldemorta. Wielu zapomniało o dramacie zwykłych ludzi, którzy każdego dnia tracili bliskich, tracili życia i nadzieję, czekając aż Harry Potter wypełni swoją tajemnicz...