Rozdział 1

152 10 6
                                    


Był środek nocy. Poczułem, że ktoś mną trzęsie. To była moja siostra, Annie.

-█████! █████, obudź się proszę! - Zacząłem się budzić, słysząc jak płacze - Proszę! To naprawdę ważne! 

-Co się dzieje Annie? - przetarłem swoje oko zaspany. Dlaczego budzi mnie o tak wczesnej godzinie? Nigdy się tak nie zdarzało... No, może to dlatego że nie jestem najstarszy. Andrew akurat był u kolegów. - Jeśli znowu po prostu miałaś koszmar, to mogłaś iść do rodziców... 

-A-ale nie to mnie obudziło! - pociągnęła mnie za rękę, żebym wyszedł z łóżka i poszedł za nią. - O-obudził mnie dźwięk zbijanego szkła!

-Może to Kris przez przypadek zbił szklankę? - odpowiedziałem po chwili zastanowienia i założyłem moje okulary. - Przecież każdy może zbić szklankę. 

-T-to nie mógł być on! Po pierwsze dlatego, że śpi, a po drugie dlatego, że poszłam sprawdzić co się stało i... I... - poczułem jak zaczęła się trząść. Wtedy zrozumiałem, że to coś naprawdę poważnego. Wreszcie wstałem i pozwoliłem zaprowadzić się Annie do kuchni. Tam... Zobaczyłem coś czego nigdy nie zapomnę... Ten widok był przerażający... Nasi rodzice... Byli martwi. Leżeli w kałuży krwi, ich ręce i nogi były powykręcane, jakby ktoś próbował je tak oderwać od reszty ciała... Niedaleko nich, leżały kawałki zbitego szkła, z naszego okna.

-Annie. Proszę wróć do pokoju. - Przez chwilę dalej stała w milczeniu, jednak po tej chwili wyszła z kuchni. Podszedłem do blatu i wziąłem telefon stacjonarny. Wiedziałem, że naszych rodziców nie da się uratować, więc zadzwoniłem tylko po policję. Niestety, skoro nasi rodzice umarli, zostaniemy sierotami... Gdy policja była w drodze, zadzwoniłem do rodziców kolegi Andrew. Nikt nie odebrał za pierwszym razem, więc zadzwoniłem po raz drugi. Znowu nikt nie odpowiedział. Zadzwoniłem więc po raz ostatni. Wreszcie odebrał jego kolega. 

- *Halo, kto mówi?* - Usłyszałem głos Matthew'a

-Matthew? To ja, █████... Powiedz Andrew, że musi jak najszybciej wrócić do domu... To... Strasznie ważne... 

- *Oh, jasne już mu przekazuję... Andrew! Dzwoni █████, musisz jak najszybciej wracać do domu!* - Jak zwykle nie chciało mu się najpierw kończyć połączenia, więc gdy usłyszałem jak wołał Andrew, rozłączyłem się... Przez rozbite okno zauważyłem światła policyjne. Odłożyłem telefon i podszedłem do drzwi które otworzyłem. Policjanci weszli do domu, zabezpieczyli ślady i zabrali nas na komendę policji, gdzie nas przesłuchali. Niedługo przyjechała babcia, która postanowiła nas zaadoptować. Na szczęście, nie musieliśmy być adoptowani przez kogoś nam nieznanego. Tak oto pożegnaliśmy się z naszym starym domem, a powitaliśmy z domem babci. 






Howdy, to ja, ta leniwa larwa co nie chce jej się dalej robić zodiaków! Chciałam bardzo podziękować za przeczytanie pierwszej części tego opowiadania! Wiem, może nie jest za dobrze napisane, ale jednak starałam się żeby było najlepsze jak mogę. Możecie powiedzieć w komentarzach czy chcecie kolejne części tego opowiadania (a ja nie ważne jakie będą opinie pewnie i tak zrobię kolejną część), więc ja już znikam! Do następnego rozdziału o ile o nim nie zapomnę! 

My addiction to teeth ~ Historia Trash Dentist'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz