Za prawdę uważam, iż konsumpcja jest zwykle marnotrawieniem kapitału, lecz dlaczego tak sądzę?
Inwestując swój kapitał, jeśli inwestycje były przemyślane oraz koniec końców zaczęły nam sprzyjać - powodują zysk. Inwestując w akcjach, na giełdzie, bądź zwyczajnie w stworzenie miejsca pracy, które umożliwi nam wytwarzanie dóbr, by te następnie sprzedać za cenę wyższą, niż tą, którą wydaliśmy na produkcję. Lecz co to ma do rzeczy?
W przypadku konsumpcji inwestycyjnej, ponieważ konsumpcję dziele na dwa podziały, oczywistym jest, iż możemy na tym zyskać np. tworząc miejsce pracy bądź wytwarzających konkretne narzędzia, które umożliwią i ułatwią nam pracę nad tworzeniem dóbr. Lecz twierdząc, iż konsumpcja jest regresem bogactwa - marnotrawieniem go, mam na myśl postulaty skrajnie lewicowych środowisk, ubiegających się o redystrybucje kapitału, by następnie ten podzielić między biednych, kupując im jedzenie bądź ubrania, konkretnie rzeczy, które albo koniec końców się zmarnują bądź po prostu nie będzie można nimi spowodować powielanie kapitału. Pomijając to, iż absolutnie nie zgadzam się, by odebrać jednym na rzecz drugich, tak to w tym momencie ważnie nie jest. Mówiąc inaczej: dając rybę, nie wędkę dając gotowe zamiast otwierać możliwości, marnotrawimy kapitał, ponieważ takie wydatki nigdy się nam nie zwrócą, przez co cały kapitał stracimy, przeżerając go. W praktyce uważam, że o wiele lepiej jest przeznaczyć bogactwo właśnie na miejsca pracy bądź na narzędzia, tym samym otwierając bramę możliwości by każdy biedny mógł przyjść i na swój kapitał własnoręcznie zapracować. Wtedy już on sam zdecyduje, co ze SWOIM nabytym bogactwem zrobi.