Rozdział 68

351 26 6
                                    


Hermiona, Luna i Harry siedzieli przy barze zastanawiając się nad wszystkim co wydarzyło się tamtego dnia, ale tak naprawdę o zupełnie innych sprawach. Lovegood piła drinka co było równoznaczne dla wszystkich, że jednak wszystko okazało się być pomyłką. Razem z Harrym odetchnęli z ulgą chociaż stwierdzili zgodnie, że nawet gdyby wynik był pozytywny, daliby sobie radę. Hermiona byłaby przeszczęśliwa widząc jak związek jej przyjaciół rozkwita, gdyby relacje innych nie gasły na jej oczach. Zdenerwowana przyglądała się Draco, który bawił się jakby nic się nie stało. Kilka razy odciągała go od znajomych próbując z nim porozmawiać, ale blondyn za każdym razem ją zbywał. Po jakimś czasie dała sobie spokój, ale obiecała w duszy, że następnego dnia porządnie go zbeszta. Po jakiejś pół godzinie od wyjścia Mirandy cała trójka stwierdziła, że również wróci do szkoły. Malfoy nie miał zamiaru jeszcze kończyć zabawy. 

- Bardzo się pokłócili? Nie było mnie, więc...

- Miona, po raz dziesiąty mówię ci, że nie wiem. Dosyć szybko to zakończyli, ale na pewno nie w zgodzie...

- Ohhhh! Powinnam przytargać Malfoy'a za uszy pod drzwi Mirandy.- zdawało się jakby Granger była bardziej przejęta problemem przyjaciół niż oni sami. Chociaż z obu stron wiedziała jak bardzo się kochają, bała się, że ich nieustępliwy charakter nie pozwoli żadnej ze stron do wyciągnięcia ręki. 

- Oni są jak inny gatunek zwierzęcia, sami muszą się pogodzić.- Harry trzymał Lunę za rękę. Osobiście za bardzo się nie martwił o Ślizgonów. Tak jak powiedział, uważał, że zostawienie ich samych będzie najbardziej pomocne. Hermiona nie była usatysfakcjonowana tym stwierdzeniem, ale nic nie mogła zrobić. Kiedy wrócili  do szkoły, Gryfonka zamiast pójść do wieży, udała się do lochów, sprawdzić co z Mirandą, jednak w pokoju nikogo nie było. Najpierw zapukała do drzwi, ale kiedy nikt nie odpowiadał, skorzystała z tego, że Mira umożliwiła jej wstęp i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nigdzie jej nie było, nawet płaszcz nie wisiał na wieszaku co oznaczało, że do zamku nie dotarła. W pierwszej chwili Miona bardzo się zdenerwowała nie wiedząc gdzie może podziewać się przyjaciółka. Dopiero kiedy wyszła z lochów zaczęła wymyślać logiczne wytłumaczenia i najbardziej pasujące było, że czarnowłosa wróciła do Hogsmeade w celu pogodzenia się z Draco. Kilkukrotnie upewniała sama siebie, że ma to sens, ale podświadomie coś nie dawało jej spokoju. Musiała się upewnić i zobaczyć na własne oczy, że nic się Slytherin nie stało. Do północy, czyli godziny powrotu, zostało jeszcze 45 minut. Obliczyła w głowie, że jeśli przejdzie przez posąg jednookiej wiedźmy, droga zajmie jej około 10 minut. Kiedy znalazła się w Hogmeade, od razu pobiegła do baru gdzie bawili się Ślizgoni, ale nie widziała tam dziewczyny. Podeszła do Draco, który nadal bawił się w najlepsze. Niechętnie podszedł do Gryfonki i zniecierpliwiony czekał aż ta się wytłumaczy. Hermiona za to zastanawiała się jak przekazać swoje obawy. W końcu stwierdziła, że nie ma dobrego sposobu na taką informację. 

- Widziałeś może Mirę? Wróciła tu?- Malfoy zmarszczył brwi słysząc, że znowu chodzi o Slytherin, ale treść pytania go lekko zaniepokoiła. 

- Nie. Miała wrócić do Hogwartu. 

- Nie ma jej tam. 

- Może do kogoś poszła. 

- Zostawiłaby płaszcz w pokoju. Nie wiem gdzie może się podziewać...- Chłopak widząc zmartwioną twarz Hermiony westchnął ciężko i założył płaszcz. Nie żegnając się z nikim, wyszli z gospody. Powoli szli główną drogą sprawdzając czy gdzieś niedaleko nie dojrzą Mirandy. Niestety, niczego nie zauważyli. Doszli do szkoły i oboje już byli coraz bardziej zaniepokojeni. Jeszcze raz sprawdzili pokój czarnowłosej, ale nadal nie było po niej śladu. W końcu nadeszła północ i Draco z Granger krążyli wokół drzwi wejściowych. Stali tam dziesięć minut uważnie obserwując każdego wchodzącego ucznia. Kiedy stwierdzili, że tam również jej nie było, zostało im już tylko jedno. Powiedzieć nauczycielom. Przy drzwiach stała McGonagall sprawdzając czy wszyscy dotarli. I ona zauważyła nieobecność Slytherin, więc kiedy przyjaciele do niej podeszli, od razu wiedziała czego od niej chcą. 

- Macie jakieś informacje o Mirandzie? Nie myślałam, że jest tak nieodpowiedzialna- Stwierdziła surowo, ale w jej głosie słychać było troskę. Wymienili się spojrzeniami. 

- Nie wiemy, pani profesor. Nie widzieliśmy jej już od...dwóch godzin...- Minerwa wzięła głęboki wdech próbując mieć wszystko pod kontrolą. W głębi duszy, po śmierci Dumbledore'a obawiała się każdej niepokojącej sytuacji, ale w końcu była tymczasową dyrektorką. Nie mogła bać się bardziej niż dzieci. 

- Spokojnie. Zwołam nauczycieli i pójdziemy jej szukać.- Już miała ich mijać kiedy usłyszała głos Draco. Tego mogła się spodziewać. 

- My też idziemy.- Stwierdził zawzięcie i nauczycielka wiedziała, że w żaden sposób nie wyperswaduje tego pomysłu z jego głowy. 

- Dobrze- przewróciła oczami stwierdzając, że jest za stara na użeranie się z takimi dziećmi. Podeszła do głównego wejścia i zamachnęła różdżką.- Teraz możecie wyjść z różdżkami. Tylko proszę, uważajcie.- Uczniowie kiwnęli po czym pobiegli do swoich dormitoriów po różdżki. Hermiona do tego poszła znaleźć Harry'ego i Lunę, a Draco Blaise'a i Ginny by i oni pomogli. Mieliby później za złe, że nie przekazali im tak ważnej wiadomości. Wszyscy spotkali się przy drzwiach. Strach, na twarzy Malfoy'a, był coraz wyraźniejszy. Zagrożenie było coraz bardziej prawdopodobne. Szybko wyszli z zamku i pod rozkazami chłopaka rozdzielili się, by przeszukać większy obszar. Niestety, jedyne co słyszeli to własne nawoływania. W Hogsmeade, ani na drodze na pewno jej nie było, dlatego poszukiwania przeniosły się do Zakazanego Lasu. Niestety każdy był świadom, że tam tak szybko na pewno jej nie znajdą. Dochodziła pierwsza a po dziewczynie nadal nie było śladu. Do poszukiwań dołączyli wszyscy nauczyciele, a nawet prefekci. Harry patrolował Las z góry na miotle, ale w takiej ciemności niczego nie mógł dojrzeć. Nikt nie miał zamiaru się poddać, na pewno nie Draco. Sam przeszukał dwa razy więcej obszaru niż reszta. Kompletnie wytrzeźwiał i teraz zaczęły go dopadać wyrzuty sumienia. Po co się z nią kłócił, dlaczego pozwolił jej odejść, i...Oh! i to co powiedział Hermionie...jakby wszystko chciało mu przekazać, że popełnił największy błąd swojego życia. Przerażała go myśl nie znalezienia Mirandy i próbował odsunąć ją jak najdalej od siebie. W pewnym momencie natrafił w lesie na Snape'a. Zatrzymali się i spojrzeli na siebie. Malfoy tym razem nie udawał pewnego siebie i bezczelnego. Nie miał na to czasu i ochoty. W Severusie również zaszła jakaś nieznaczna zmiana, ale nadal patrzył na blondyna swoim krytykującym wzrokiem. 

- Co się stało?- Odezwał się w końcu chłodno a chłopak spuścił wzrok. Było mu wstyd za to co zrobił. 

- Wyszła. 

- Sama?

- Tak.

- Dlaczego.- Nastała dłuższa cisza. Draco nie wiedział jak opowiedzieć profesorowi całe zajście. Doskonale wiedział, że ich kłótnia była o głupotę.- Malfoy, nie mam czasu na zgadywanki. 

- Ugh, jestem jej chłopakiem nie nianią!- warknął, ale oczy nadal miał przepełnione smutkiem. Snape'owi przeszła przez myśl Lily. Przypomniał sobie również kłótnię i moment kiedy nazwał ją szlamą...doskonale zdawał sobie sprawę, że kłótnia młodych Ślizgonów była podobna i miał tylko nadzieję, że nie skończy się tak tragicznie jak u niego. 

- Jeśli pomiędzy tymi dwoma funkcjami widzisz jakąś różnicę to znaczy, że jeszcze nie dorosłeś.- Wyminął go stawiając sobie na cel znalezienie Mirandy Slytherin za wszelką cenę. 

Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz