Umowa z diabłem

334 22 0
                                    

  Nico di Angelo niestrudzenie parował i bronił się przed moimi ciosami, a także zadawał własne, przed którymi uciekałam ostatkiem sił. Smoki ryczały ogłuszająco ścierając się ze sobą za pomocą pazurów, zębów i ognia. Moi towarzysze, zebrani w jedną zwartą gromadę wykańczali oddziały drakain. Obok całej tej sceny stał wciąż formujący się czarną energią z figurki, Chaos, wykrzykując swoim sługom rozkazy, głosem mrożącym krew w naszych żyłach. Will wciąż leżał zwinięty przy ścianie, po drugiej stronie komnaty. Czarny Pan przez wściekły atak, jakim uraczył syna Apolla, delikatnie zjaśniał, co dało nam wszystkim do zrozumienia, że każde użycie mocy z jego strony, w procesie odrodzenia, będzie skutkowało regresem.

 Odgłosy walki rozbrzmiewały ze wszystkich stron, gdy nagle niewielki oddział drakain zobaczył leżącego blondyna  i mając nadzieję, że ich pan zobacz jak zabijają jego sługę-zdrajcę, a swojego dawnego generała, ruszył na bezbronnego, nieprzytomnego syna Apolla. Gdyby nie wciąż zadający mi ciosy syn Hadesa, zapewne natychmiast rzuciłabym się ku niemu. Podążając za moim wzrokiem Percy zwrócił uwagę na leżącego pod ścianą blondyna. Mimo tego, że widział jak ponownie przechodzi na naszą stronę, zdawało mi się, że jeszcze do końca mu nie ufa. Odparowując cios swojego przeciwnika, rzucił mi niepewne spojrzenie. Jednak potem zrobił coś, za co miałam ochotę rzucić mu się na szyję. Krzyknął coś do Jasona, stojącego nieco dalej, po czym splunął na podłogę i ruszył biegiem w stronę leżącego chłopaka, torując sobie drogę wśród drakain. Dobiegł do leżącego troszkę wcześniej od zastępu i jednym szarpnięciem przewrócił go na plecy i błyskawicznym przyłożeniem palców do boku szyi, sprawdził mu puls. Najwidoczniej go wyczuł, bo równie szybko jak dotknął chłopaka ,zabrał palce i lekko nim potrząsnął. Nie zdążył jednak zrobić nic więcej, bo w tej chwili dobiegły do niego drakainy. Chłopak natychmiast uniósł się z klęczek i zmierzył się z pierwszą z nich. Podczas gdy on walczył z tym oddziałem, Nico wykorzystał moją rozproszoną uwagę i ciął mnie z całej siły w udo. Krzyknęłam krótko i zwaliłam się na posadzkę. Syn Hadesa tym czasem ,odwrócił się na pięcie i podbiegł do pana Chaosu. Jęcząc zdołałam wstać, po czym pokuśtykałam za nim. Okazało się była to jedna z gorszych decyzji jakie mogłam podjąć, gdyż kiedy Nico dotknął czystej energii chaosu, wypływającej z figurki, stało się coś dziwnego. Mrok który zazwyczaj go otaczał ,stał się jeszcze bardziej wyczuwalny. Aura śmierci którą emanował od dawna, wydawała się przybrać w siłę. Lecz największa zmiana zaszła w wyglądzie chłopaka. Jego ciemne włosy nagle stały się jeszcze bardziej czarne, o ile było to możliwe. Kiedy się odwrócił dało się zauważyć, że jego lekko oliwkowa skóra, przybrała trupio blady, niemal szary odcień, a jego miecz rozbłysł w rozbłysku ciemnej energii. A oczy....te oczy....Te same, które wprawiały mnie w osłupienie i przerażenie ilekroć spojrzałam w twarz Chaosu. Teraz te ziejące czarną pustką oczy patrzyły na mnie spod ciemnych pasm grzywki di Angelo. Na jego szyi zamigotał talizman, którego nigdy wcześniej nie widziałam. O dziwo wyglądał niemal tak samo jak ten ,który miałam pod zbroją, tyle, że ten Nica był czarny.
-Wreszcie zauważyłaś, co?-parsknął, patrząc na mnie z nienawiścią w czarnych oczach pozbawionych białek i tęczówek. Dotknął talizmanu na szyi.-Przepowiednia nigdy nie powiedziała, że medalion jest jeden.

Szok wystąpił na moją twarz. Mimowolnie dotknęłam miejsca na zbroi, pod którym znajdowała się moja kopia. Nagle ciemne smoki zaryczały ogłuszająco i jak jeden mąż zionęły ogniem na armię Szarego. Smok o kolorze stali ,uniósł lekko poranioną łapę i rozłożył skrzydła na pełną szerokość, po czym ryknął i rzucił się na wroga, a reszta smoków poszła w ślad za nim. Godząc przywódcę ciemnych smoków pazurem ,nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. Talizman pod zbroją rozgrzał się, nieznośnie parząc skórę. W moim umyśle pojawił się prosty i krótki komunikat, jednak podczas jego przekazywania ,czułam się jakby talizman na szyi wypalał mi wyjątkowo bolesne piętno. Komunikat brzmiał:
"Ty"
Wow ja.. tak. O co chodzi? Pierwsze co pomyślałam to "Czy to jakiś słaby żart?" ,jednak potem zrozumiałam. Popatrzyłam na Nica twardo ,po czym spojrzałam w te ziejące pustką, pochłaniające oczy.
-To nie o twój medalion chodzi. Może powstało ich więcej, ale nie łudź się. Chaos rodzi się z pokoju, tak jak pokój rodzi się z chaosu. Mój medalion...to pokój. Ja...to pokój
Z chwilą gdy to powiedziałam, na reszcie zrozumiałam o co cały czas chodziło. Moje moce. Te dodatkowe, były czymś co miało pomóc mi dojść do tego, do czego doszłam teraz. Z chwilą gdy wypowiedziałam te słowa poczułam jak coś ze mnie ulatuje. Jak coś mnie opuszcza, żeby coś innego mogło przyjść. Całe moje życie było przez Fata utkane tak, by dojść do walki z Chaosem. Miało do niej dojść. Miałam do niej stanąć. Ja, jako dziecię żywiołów. To wiedział każdy, ale jedna rzecz dopiero teraz stała się jasna. Chaos nie odrodzi się beze mnie. Bez wisiorka na mojej szyi. Podobnie jak ja nie zaznam spokoju bez pokonania go. Błędne koło w które zostałam wprowadzona, wręcz zacisnęło mi się na szyi. Nic nie ma prawa się skończyć bez jego powstania. Klątwa ciążyła będzie nade mną tak długo, aż finalnie nie staniemy do walki. Do walki, do której doprowadzić nas może medalion na mojej szyi.

Nico, a może Chaos, sama już nie wiem, zrozumiał, że domyśliłam się tej zasady. Warknął coś cicho i nim smoki zbombardowały go ogniem, zasłonił się ciemnym murem. Jego ciemne smoki zdezorientowane wzbiły się w powietrze i powarkując, szybko wyleciały z komnaty, ku zdziwieniu wszystkich moich przyjaciół.

-Wiesz jak to się musi skończyć.-wyszeptał, przerywając ciszę.-Wiesz, co musisz zrobić, by uzyskać odkupienie. Daj mi go córko Posejdona. Daj mi go i miecz. 

Wiedziałam o czym mówi. Prosił mnie, abym została z niczym. Bez szans na jakiekolwiek powstrzymanie jego powstania.

-Wiesz, co stanie się, jeśli tego nie zrobisz.-czarne oczy świdrowały mnie upiornie. -Od początku to widzisz. Mam tu przewagę. Nawet jeśli jedna osoba, ktoś z waszych zginie. O ile już nie jest blisko.-kiwnął głową, na kogoś za mną.

Delikatnie obróciłam się, by zobaczyć Franka walczącego o każdy oddech, z mieczem jednej z drakain, wbitym głęboko w brzuch. Obrzuciłam moich towarzyszy szybkim spojrzeniem.

-Nie wygramy.-szepnęłam, po czym odwróciłam twarz do władcy Chaosu.-Nie wygramy, nie tutaj. Tak samo jak ty nigdy nie będziesz w stanie wygrać gdzieś indziej. 

-Rozejdźmy się córko boga morza. Rozejdźmy się teraz, przygotowując się na ostateczne starcie.-był niczym diabeł. Ostrzył zęby na każde moje zawahanie, próbując je wykorzystać. 

Wiedział, że nie jestem w stanie podjąć innej decyzji. Jakiekolwiek miałoby to skutki w przyszłości, on wiedział, podobnie jak ja. Nie byłam w stanie poświęcić przyjaciela.

Nie teraz, nie tutaj, nie w taki sposób. 

Przy akompaniamencie krzyków moich towarzyszy rzuciłam granatowy miecz tuż pod nogi Nica. 

-Odejdziesz. Nie zrobisz nam teraz krzywdy. Przysięgnij.

Tym razem nie odezwał się już przez usta Nica. Przemówiła para, wciąż wydobywająca się z posągu.

-Przysięgam na Styks, dziecię żywiołów.-powiedział wyjątkowo szybko.

Musiał się za tym czaić jakiś podstęp, jednak w tamtej chwili nie byłam w stanie go wypatrzeć. Spojrzałam na Szarego. Majestatyczny smok oddał mi przeszywające spojrzenie i powolnie kiwnął głową. Westchnęłam głęboko i jednym szarpnięciem zerwałam z szyi medalion. Zanim rzuciłam go do wroga, przyjrzałam mu się po raz ostatni. Nie byłam pewna tej decyzji. Obawiałam się podstępu, jednak nie było już odwrotu. Wyrzuciłam go przed siebie.  

W tamtym momencie, na przeciwko naszej armii smoków i przyjaciół, zostały już tylko dwie postaci. Nico di Angelo patrzący na mnie nieokreślonym spojrzeniem i dziwnie zadowolony pan Chaosu.

-Nasza umowa dobiega końca Maro Jackson.-syknął i machnął ręką w kierunku Nica. Sam szybko przeistoczył się w ciemną mgłę i razem z figurką zniknął w ciemnym rozbłysku, pozostawiając syna Hadesa samego na polu walki. 

Ten jednak wyglądał jak ktoś, kto czekał na tę chwilę całe życie.

-Ja nic ci nie przyrzekałem.-powiedział głośno.

 Z perspektywy czasu cały czas mówię sobie, jaka głupia wtedy byłam. Jak mogłam nie zauważyć, że ta podła kreatura, syn Hadesa, stał obok pana Chaosu przez ten cały czas tylko z jednego powodu. Zbierał energię. Zbierał ją specjalnie żeby na tą chwilę starczyła mu idealnie. Dlaczego na wszystkich bogów zrozumiałam to dopiero ,wtedy kiedy ta właśnie energia leciała w moim kierunku niczym ciemny sztylet, ukierunkowana dokładnie w moje serce i dokładnie tak, bym nie mogła się uchylić. Nico di Angelo gdy tylko ostatnia strużka tejże śmiercionośnej energii wypłynęła z jego wyciągniętej ręki, rozpłynął się w cień z szyderczym uśmiechem i radością w ciemnych oczach. Nim ciemna energia, stworzona by zabić, by zabić tylko mnie uderzyła, zamknęłam oczy. Jedyne co potem poczułam to coś jakby pchnięcie. Poleciałam w tył i uderzyłam boleśnie o posadzkę, czując jak kość w moim przedramieniu nie może już znieść przeciążenia. Otworzyłam oczy zaskoczona, że w ogóle żyję i odwróciłam się do przyjaciół ze słabym uśmiechem. Jednak ich twarze wyrażały tylko przerażenie i niedowierzanie. Ich spojrzenia, jednak nie były utkwione we mnie. Były...gdzieś dalej. Podążyłam za nimi i zobaczyłam widok, którego nie zapomnę do końca życia, nawet gdyby miało skończyć się za chwilę. Kilka metrów ode mnie, leżało zwinięte niczym embrion ciało o wyjątkowo rozwichrzonych włosach. Mimo że nie chciałam dopuścić tej myśli do siebie, od razu wiedziałam kto to jest. I wiedziałam ,że przyjął na siebie cios. Cios przeznaczony dla mnie.
-Nie!!!-wrzasnęłam i rzuciłam się ku synowi Apolla.

Córka Olimpu - na podstawie Percy JacksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz