-Sobota. Będziemy gotowi uderzyć w sobotę.- powiedział Yoongi, podnosząc wzrok na Jimina, który siedział na kanapie w jego gabinecie.
-To tylko sześć dni... Zdążycie ze wszystkim?- spytał Jimin, czyszcząc swój pistolet. Jego nowiutka Baretta przyjemnie mieściła się w jego dłoni, miała mały odrzut i nie była ciężka. Idealnie do niego pasowała ale Jimin wciąż nie mógł się przyzwyczaić do braku ostrzy przy swojej kostce.
-Zdążymy. Wyjątkowe okoliczności wymagają wyjątkowych środków. Skup się na szykowaniu do swojej roli. Matsuda lubi uległych chłopców i dziewczynki. Jest sadystą. Lubi kiedy ludzie wykonują jego rozkazy a najbardziej podnieca go łamanie czyichś barier. Szykuj się na ciekawy wieczór... - mruknął Yoongi i przeczesał włosy dłonią. Spojrzał na zdjęcia porozrzucane na biurku przed nim i zmarszczył nos. Miał dość obserwowania Matsudy i jego chorych gierek. Mężczyzna wywoływał w nim nudności.
-Rozumiem. Sungwoon powinien to wiedzieć ale mimo wszystko podzielę się z nim tą informacją. Dam sobie radę. Nie chcę umrzeć na końcówce tego wyścigu. - westchnął Jimin i włożył uzupełniony magazynek do pistoletu. Piętnaście pocisków ciążyło w jego dłoni i mężczyzna zastanawiał się czy będzie musiał ich użyć.
Drzwi do gabinetu otworzyły się powoli i Jimin odwrócił się by zobaczyć gościa, który przyszedł im przeszkodzić. Yoongi przekrzywił zaciekawiony głowę i podniósł pytająco brew do góry.
-Tak, Hoseok?- spytał się spokojnie, patrząc na rudego mężczyznę stojącego nadal w progu.
-Taehyung się wybudził.- wyjaśnił Hoseok i uśmiechnął się do Jimina, który poczuł jak jego serce zaczyna bić trochę szybciej.
-To dobrze. W jakim jest stanie?- ciągnął Yoongi, zerkając kątem oka na Kolibra.
-Łączy fakty. Nie ma amnezji i jego koordynacja ruchowa nie wygląda na uszkodzoną. Póki co jedyne co mu doskwiera to ból głowy. Ale dla własnego dobra, nie powinien jeszcze wstawać.- odparł Hoseok, patrząc znacząco na swojego szefa. Yoongi westchnął i kiwnął głową.
-Rozumiem. Jimin? - Kruk zmarszczył brwi, widząc jak Jimin podnosi się z kanapy.
-Idę go zobaczyć. Taehyung nie jest małym chłopcem, wytrzyma krótką rozmowę.- powiedział i nie czekając na odpowiedź Yoongiego wyszedł z gabinetu.
Hoseok przepuścił go w drzwiach, nawet nie starając się ukryć złośliwego uśmiechu. Jimin czuł pulsowanie w skroniach i jak jego dłonie zaczynają się pocić ze stresu. Minęło parę dni od nieudanego ataku snajpera, a scena gdy Taehyung pada bez życia na asfalt nadal stawała mu przed oczami w najmniej oczekiwanych momentach. Nadal był na siebie wściekły, że nie zauważył celownika szybciej. Wyrzucał sobie co wieczór, że dopuścił do takiej sytuacji i Taehyung prawie przypłacił za to swoim życiem. Frustracja była jego dodatkową siłą napędową, motywacją do dalszych działań. Piętrząca się wściekłość powodowała, że był gotów nie cofnąć się przed niczym. Chciał to wszystko zakończyć. Nieważne jakim kosztem.
Gdy stanął przed pokojem Taehyunga wziął parę głębokich oddechów i nacisnął za klamkę. Ukazał mu się stary pokój, wyglądem przypominający jego własny. Tapeta odchodziła od ścian a okna nie były myte od lat. Pośrodku pokoju stało łóżko przy którym stała kroplówka i mały stolik nocny, na którym leżała gaza opatrunkowa, nożyczki i środki do dezynfekcji.
Jimin wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Podszedł do łóżka i stanął nad Taehyungiem, który patrzył na niego spod półprzymkniętych powiek. Szatyn miał mocno podkrążone oczy i wysuszone wargi, a jego klatka piersiowa unosiła się powoli pod kocem zarzuconym na jego ciało. Widząc Jimina, uśmiechnął się lekko a brunet zacisnął dłonie w pięści.
YOU ARE READING
Klatka dla ptaków「vmin 」✓
FanfictionUKOŃCZONE Jimin i Taehyung zostają połączeni nicią przeznaczenia i biorą udział w wyścigu o wszystko. Jimin, bezwględny członek gangu, znany ze swojego sprytu i umiejętności manipulacji musi przeżyć w walce o miejsce na szczycie. Taehyung, chłodny...