6.Umrę Justin i to jest nieuniknione.

249 17 0
                                    

EMILY

Spędziłam jeszcze tydzień na samotnej sali, ponieważ tak nazywam salę, na której może odwiedzać mnie tylko moja mama. Robili mi tam mnóstwo badań.

Będąc w "mojej sali" (czyli mojej starej) przyszedł lekarz, miał wyczerpaną twarz. Widać było, że marzy jedynie o odpoczynku.

- Mam wyniki badań.

- I jak? Jest coś poważnego? - zapytała moja mama, która siedziała obok mnie.

- Szpik Emily nie produkuje tyle krwinek ile trzeba.

- Czyli? - zapytałam lekko zdenerwowana.

- Masz białaczke.

I mój świat się zawalił. Mama wybuchła płaczem. Dostała ataku paniki,pierwszy raz w życiu. Lekarz wyprowadził mamę z sali, a ta wróciła po 15 minutach. Podczas nieobecności mamy płakałam. Muszę porozmawiać z mamą, czy mam przyjąć chemię, czy uratuje mnie tylko przeszczep.

- Mamo? - zapytałam gdy siedziałyśmy w ciszy. - Na jakim poziomie białaczki jestem?

-Zdaniem doktora można podjąć chemioterapię, lecz wyleczenie wynosi 45%.

- Czyli ile czasu mi zostało?

-3 miesiące. - mama ponownie wybuchła płaczem, a ja ją tylko przytuliłam.

- Będzie dobrze. - zapewniałam ją, choć wiedziałam, że nie będzie.

*

Następnego dnia przyszedł do mnie Justin. Ponownie przytulił mnie mocno na przywitanie.

- Hej kochanie. - posłał mi najszczerszy pod słońcem uśmiech.

- Heej Juustin.

- Jak się czujesz?

Powiedzieć mu o białacce czy nie?Jeżeli mu nie powiem, to, to nie będzie w porządku. Ale jeżeli mu powiem, to jego życie może się zmienić.

- Mam białaczke. - powiedziałam szeptem, tak cicho, że ledwo ja to usłyszałam.

- Słucham? Jak to b i a ł a c z k e?

- Po prostu, mam białaczke.

- Ile jest pawdopodobieństwa, że to wyleczysz?

- 45%.

- Cholera... Mam nadzieję, że walczysz i przyjmujesz chemię, tak?

- Odmówiłam. - ponownie szepnęłam.

- Słucham? Co zrobiłaś? - Justin wstał z krzesła obok.

- Odmówiłam. Lekarz jasno dał mi do zrozumienia, że nie warto.

- Masz walczyć, rozumiesz? Masz kurwa walczyć! -krzyknął, lecz nie głośno.

- Skoro nie ma najmniejszego sensu to po co? - odwarkłam.

- Dla twojej mamy, dla Rey, dla samej siebie kurwa, chociażby nawet i dla mnie.

- To bez znaczenia Justin. Ja umieram. To nie ma sensu, czy ja umrę za 3 miesiące, czy za 2.

- Przyjmując chemię w ogóle możesz nie umrzeć Emily. - Justin mówił to zdanie spokojnie.

- Tak, w ogóle. Nawet nie ma połowy prawdopodobieństwa, że się z tego wylecze. Nie oszukujmy się.

- Emily! Zbyt szybko się poddajesz.

- Ja po prostu wiem, że to nie jest realne.

- Masz przyjąć chemię, rozumiesz?

- Tylko dlatego, że Cię to ucieszy Justin, zrobię to. Ale zawiedziesz się, jeśli umrę.

- Nie umrzesz. - Justin spojrzał mi się w oczy.

- Umrę Justin i to jest nieuniknione.

-
Dodaję ten rozdział,mimo,że pod ostatnimi rozdziałami były tylko dwa wyświetlenia.Przykro mi,ale no cóż.

Przeszłość powraca/J.B.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz