I.

124 17 0
                                    

Promienie słoneczne zmotywowały Moon Byul Yi by w końcu opuściła swoje cztery ściany i zajęła się czymś kreatywnym. Dziewczyna ostatnio miała trudny okres. Ktoś kto interesował Byul, odrzucił jej uczucia, a to totalnie rozerwało jej serce na strzępy. Fioletowowłosa kobieta czuła się tak, jakby jej życie straciło sens a w dokładkę przewróciło się do góry nogami. Od zawsze wiedziała że jest inna, że częściej patrzy na kobiety, ubiera luźne a za razem eleganckie ubrania i obraca się w męskim towarzystwie. Nigdy jej to nie przeszkadzało, ani nigdy nie było to jej powodem do dumy... Ale przede wszystkim nigdy nie spodziewała się, że ostatecznie spodoba się jej osoba tej samej płci. To otworzyło jej oczy. Za każdym razem gdy Moon myślała o swojej przyszłości, wyobrażała sobie że przed trzydziestką będzie musiała wziąć ślub a potem urodzić dzieci, jak w każdej rodzinie. Przerażało ją to, zawsze łapała się za głowę i myślała czy jest jakiś sposób, by zatrzymał się czas i by nigdy do tego nie doszło. Całe szczęście pojawienie się w jej życiu starszej kilka lat Lee Da hee wszystko odmieniło. Moon uświadomiła sobie dzięki temu, że dwa minusy tworzą plus, a jeden plus, składa się z dwóch minusów... Co było tutaj idealną metaforą. Mimo że jej serce zostało zranione, a ją samą dopadła depresja, odnalazła siebie i zrozumiała że wcale nie musi być jak każda, stereotypowa kobieta... I tak na prawdę nigdy nią nie była. Kroczyła przez życie swoimi własnymi ścieżkami, a księży na nocnym niebie zawsze oświetlał jej drogę. Księżyc... Byul jednak miała nadzieję, że któregoś razu w jej ponurym życiu wstanie słońce i tak się stało właśnie dziś.
Dziewczyna spacerowała przez park, obserwowała jak natura, rośliny i zwierzęta budzą się do życia, prawie tak jak ona sama. I chociaż przyszła do miejsca, w którym nie powinna być, gdyż przesiąknięte było wspomnieniami, uśmiech nie mógł zniknąć z jej fizjonomi. Promienie słońca muskały jej bladą cerę, odbijały się w niej dosłownie a wiatr, w którym można było już wyczuć wiosnę, potargał fioletową czuprynę, która była kompleksem Moon. Zawsze dbała o to, by jej fryzura była idealnie ułożona, nawet jeśli wszystko miała zakryć baseballową czapką z daszkiem, którą zawsze zakładała... Dziś o niej zapomniała, ale nie specjalnie jej to przeszkadzało. Koreanka stawiała przed siebie mozolne kroki, wdychając rześkie powietrze. Była bardzo skupiona na wspomnieniach, które właśnie wirowały w jej głowie. To właśnie tutaj spotkała Dahee po raz pierwszy, to właśnie tą, wydeptaną między drzewami drogą, spacerowały... To właśnie na tej ławce usiadły, gdy Moonbyul odkryła przed Dahee swoje uczucia, niczym karty, parę miesięcy temu. Ogarnięta sentymentalnymi myślami kobieta, spoczęła na pamiętnym siedzeniu cicho wzdychając.
- nasze drogi się rozeszły... Ale mam nadzieję że jesteś szczęśliwa - mruknęła pod nosem. Często jej się to zdarzało, szczególnie gdy odizolowała się od świata, który ją otacza.
Dziewczyna głośno westchnęła okręcając przypadkowo głowę w lewą stronę, a jej uwagę przyciągnął dzienniczek leżący obok, zupełnie tak, jakby ktoś o nim zapomniał... Moonbyul zastanawiała się czy powinna do niego zajrzeć. Dwa razy wyciągnęła do niego swoją dłoń, powstrzymując się... Za trzecim razem nie było już odwrotu. Moon chwyciła mały, obity bordowym materiałem zeszyt i przejechała kciukiem, po jego wypukłej strukturze. Nadal nie była przekonana, by do niego zajrzeć, ale ciekawość wzięła nad nią górę. Nie zastanawiając się już nad niczym... Po prostu go otworzyła.

 Diary >>MoonSun<< Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz