3

911 54 6
                                    

Wysiadłem z samochodu, a moim oczom ukazał się nieduży, beżowy domek z małym podwórkiem, którego strzegł pies, z typowo polskim imieniem - Azor. Uśmiechnąłem się, od razu czując napływ miłych wspomnień z dzieciństwa, którymi świadomie wyparłem te złe. Nie liczyło się to, co było kiedyś, co niszczyło naszą rodzinę, teraz był tutaj prawdziwy dom, z kochającą mamą w środku, za którą cholernie tęskniłem przez ostatnie miesiące. W końcu nie było mnie w Ciechanowie od wydania Somy.

- Czuję pierogi i bigos. - spojrzałem na Maćka, który wciągnął zapach cudownego jedzenia, wydostający się z uchylonego okna kuchni.

Zamknął samochód i biorąc swoje bagaże skierowaliśmy się do domu.

W środku pachniało... ciepłem. Dom był mały, więc także przytulny. Drewniane obicia ścian i puchate dywany dodawały klimatu. Na ścianach odkąd pamiętam wisiały nasze wspólne zdjęcia z dzieciństwa, którym dłużej się przejrzałem, czując nostalgię.

- No w końcu! - mama klasnęła w dłonie, gdy usłyszawszy nas, wychyliła się z kuchni. - Moi kochani synkowie! - strasznie miło było zobaczyć ją po tak długiej przerwie. Przytuliła Maćka, z którym widziała się parę tygodni temu i spojrzała na mnie ze wzruszeniem w oczach.

- Mamuś. - zacząłem, gdy złapała mnie za policzki, zgniatając je i ciągnąć mnie na dół, gdyż była dosyć niską kobietą. - Tęskniłem. - przytuliłem ją, sam próbując się nie rozpłakać, bo ponad wszelką wątpliwość byłem maminsynkiem.

- Chyba muszę wycałować Filipka za to, że zaproponował ci przyjazd na dłużej. - zaśmialiśmy się, a ona od razu pociągnęła nas do kuchni, gdzie już czekał obiad. Za ciepłymi maminymi posiłkami też tęskniłem, w końcu odgrzewane żarcie nawet nie próbuje z tym konkurować.

Po kilkunastu minutach byliśmy pełni, a każdy ważny temat mieliśmy już omówiony. Przenieśliśmy się więc do salonu, siadając na kanapie przed telewizorem.

- Pewnie zaplanowałaś nam już każdy dzień. - zaczął Maciek, a mama energicznie pokiwała głową.

- Oczywiście. Nie będzie siedzenia w telefonie albo grania w te wasze gry. - machnęła ręką. - Trzeba posprzątać Azorowi, dokończyć malować płot i chciałam w końcu powiesić te obrazy, które dostałam od... - przerwała, zagryzając wargę, bojąc się że nie powinna.

- Roksany. - dokończyłem za nią, bo nie było nic złego w wspominania o mojej byłej dziewczynie. Mieliśmy dobre stosunki, mimo że pierwsze miesiące po zerwaniu były cholernie ciężkie. W końcu tyle lat razem a ja to zniszczyłem. Cieszę się, że jednak udało nam się odbudować coś na wzór znajomości, dlatego teraz już tak bardzo nie bolało. - Jest okej, mamo. - pogładziłem ją po ręce. - Powiesimy, coś jeszcze?

- Babcia też potrzebuje pomocy, bo chciała sobie odmalować ściany, wiesz jak bardzo zniszczone są te w jej pokoju. - pokiwałem głową.

- Pojedziemy też w któryś dzień do meblowego. Muszę w końcu zmienić ten połamany materac, skoro mam na nim spać przez najbliższy miesiąc. - dodał Maciek, a ja zaśmiałem się, przypominając sobie w jakich okolicznościach go złamał.

- No, ale dzisiaj niedziela, więc odpoczywajcie. Przyniosę coś do jedzenia. - poklepała nas po kolanach, a my jęknęliśmy, bo wciąż byliśmy pełni. - Nie marudzić! Już i tak strasznie wychudliście, muszę was trochę utuczyć. 







wkrótce akcja się trochę rozwinie, ale i tak nie jest to ff pełne zwrotów akcji a raczej po prostu miła historia

romantic psycho • quebonafide ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz