*Franky*
Wróciliśmy do szkoły, by znowu nie wysłuchiwać narzekań od ciotki Johny'ego, a naszej szanownej pani dyrektor. Trafiliśmy akurat na początek przerwy, więc Rose poszła szukać Sala, ja natomiast ruszyłam na poszukiwanie swojego chłopaka. Znalazłam go siedzącego na schodach z jakimś takim marnym wyrazem twarzy.
- Cześć kochanie! - przywitałam go z ciepłym uśmiechem.
- Gdzie byłaś? - spytał, nawet na mnie nie patrząc.
- Rose dowiedziała się, kim jestem, więc zabrałam ją do piwnicy budynku Krewnych, żeby pokazać jej kilka sztuczek.
- I co, udało jej się coś zrozumieć?
- Mam nadzieję, że tak. - Johny w dalszym ciągu wyglądał na przygnębionego. - Kochanie, czy wszystko w porządku?
- Tak, jasne, tylko... martwiłem się, bo myślałem, że znowu poleciałaś gdzieś z Freddy'm i Samanthą.
- Przecież napisałabym ci, gdyby tak było.
- Tak wiem, ale... wy macie swój świat, a ja... Pójdę już. - Johny wstał i skierował się w stronę wejścia do budynku.
- Czekaj, gdzie idziesz? - spytałam, również wstając.
- Do... do biblioteki. Muszę jeszcze oddać zaległą książkę.
- Jeśli chcesz, pójdę z tobą.
- Dam radę sam trafić. - oznajmił, po czym odprowadzony moim zdziwionym spojrzeniem, wszedł do szkolnego budynku.
- Co go ugryzło? - spytałam Freddy'ego, który bez słowa do mnie podszedł. Odniosłam wrażenie, że mój przybrany brat słyszał moją rozmowę z Johnym, więc nie zagłębiałam się w szczegóły.
- Kto by go tam zrozumiał? - zadał pytanie retoryczne, drapiąc się po karku i usilnie unikając ze mną kontaktu wzrokowego. Mogło to znaczyć tylko jedno:
- Co mu powiedziałeś? - spytałam, nie będąc pewna, czy chcę znać odpowiedź.
- Bo widzisz, kiedy ostatnio straciłaś kontrolę nad mocami, Johny chciał ci pomóc się ogarnąć, ale ja mu tak jakby to uniemożliwiłem. Ale no weź, ja tylko nie chciałem, żeby oberwał. Sama powiedz, do kogo miałabyś później pretensje, gdyby coś mu się stało? - w pełni rozumiałam postępowanie Freddy'ego. Byłam mu wdzięczna, że nie dopuścił do tego, żebym niechcący zrobiła Johny'emu krzywdę. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że mojemu chłopakowi jest ciężko z tym, że Freddy ma moce, kiedy on sam jest normalny. Nadal uważa, że skreśla go to w moich oczach? Przecież ja go kocham.
- Muszę z nim jak najszybciej pogadać. - niespodziewanie nasze telefony dały o sobie znać.
- To Daniel. - oznajmiłam, wpatrzona w telefon. Nie potrafiłam uwierzyć w treść wiadomości, którą mi przysłał.
- A do mnie napisała Sam. - sądząc po wyrazie twarzy przybranego brata, domyślałam się, że dostał tę samą wiadomość, co ja. Udało im się dorwać tego faceta, którego podejrzewamy o porwanie dzieciaków.
*Richard*
Wszedłem do pokoju przesłuchań, aby wyciągnąć jak najwięcej informacji od mężczyzny podejrzanego o porwanie dzieciaków, w tym także mojej młodszej córki. Czułem, że jesteśmy już blisko odkrycia, gdzie jest Susan i reszta. Nie mogłem zawieść. Nie mogłem zawieść obywateli Amsterdamu, zrozpaczonych rodziców oraz swojej małej córeczki. Byłem tak wściekły na faceta, że nawet nie zajrzałem do jego akt, by chociaż w pewnym stopniu ustalić, co to za jeden. Jedynie Harry udzielił mi informacji, że nazywa się on Horacy Miller i był niejednokrotnie notowany za drobne przestępstwa. Podobno zawsze działa na zlecenie.
CZYTASZ
Hunter Street : Ciernista Róża
FanficHunterowie postanawiają wspomóc policję w zbadaniu sprawy zaginięcia ośmiorga dzieci z amsterdamskich domów. Do sprawy przyłączają się również Franky, Freddy i Sam, mimo iż jako superbohaterowie nie cieszą się już zaufaniem miejskiej policji. Chocia...