W piątkowy wieczór w Hogwarcie nie dało się słyszeć o niczym innym jak o jutrzejszym wyjściu do Hogsmeade. Podnieceni trzecioroczni wesoło rozmawiali o tym gdzie to oni pójdą, czego nie spróbują i czego nie kupią.
Pamiętam moje pierwsze wyjście do miasteczka; pierwsze zakupy w miodowym królestwie, malownicze kamieniczki i tak nieprawdopodobne wnętrza większości sklepów. Niby dla czarodziejów wiedzących o swoim pochodzeniu to nic niezwykłego, a jednak robi wrażenie.Współczuje mugolom, że nie mogą korzystać z tych niezwykłych udogodnień takich jak na przykład różdżka. Przecież większość książek fantastycznych przedstawia magiczne krainy, czarowników, magów, wilkołaki i nie dziwię się dzieciom, że ich jedynym pragnieniem jest doświadczyć tego czegoś bajecznego, nie z tego świata.
Hipogryfy na przykład. Taki pięcioletni maluch nie wie co to. Zna psy, koty, króliki, chomiki i osobiście uważam, że są przeurocze. Szczególnie kotki, taki mały kłębek sierści do którego możesz się przytulić...marzenie. A jednak nie wyobrażam sobie życia bez centaurów, jednorożców, gryfów i tym podobnych.
Uczyć się w normalnej, niemagicznej szkole, gdzie dzieciaki poduczają się o jakiś prawach fizyki, chemii, matematyki, historii, biologi. Niektóre przedmioty są do siebie podobne jak eliksiry i chemia, czy historia z tą hogwardzką, a jednak na przykład taki angielski? Po co w ogóle taki przedmiot wśród niemagicznych? No poważnie? Przecież dzieci mówią w swoim ojczystym języku całkiem biegle od rana do nocy. Większość lekcji co muszą znosić w szkole, to po prostu niewyobrażalna strata czasu, rzeczy kompletnie z dupy wzięte.
Czy naprawdę, jak kiedyś za Dudley'a odrabiałem lekcje, za pięćdziesiąt lat będzie się gdzieś liczyło czy przeczytało się "Moby Dicka"? Czy w podaniu o pracę będą musieli rozrysowywać schemat zdania albo udowodnić, że potrafi się wyłowić ze zdania rzeczownik odczasownikowy?
Lub taka sytuacja, załóżmy że Dudley znajdzie żonę, prace, no i przede wszystkim wynormalnieje, ale okej. Wróci zmęczony po, z jego intelektem to po dwunastogodzinnym układaniu cegieł, siądzie do stołu i pomyśli sobie " Ooo padam z nóg, ale czemu by sobie nie obliczyć jak otrzymuję się gazowy wodorek z gazów beztlenowych ".
Wątpię. Zakładając oczywiście, że takie coś w ogóle istnieje, bo mugolska chemia jak i eliksiry są okropne.*****
Dzisiaj sobota i jakże upragniony wypad do miasteczka.
Razem z Ronem, Hermioną, bliźniakami, Nevem, Seamusem; ogółem praktycznie całym Gryfindorem idziemy na zakupy, a potem do pubu pod trzema miotłami.
Bo powiedzmy sobie szczerze, dawno nie byłem nigdzie z gryfonami, a skoro teraz mam nadzieje na koniec niespodzianek to czemu nie.Mimo, iż jestem zmęczony całym tygodniem, a w szczególności koszmarami, to tak jak obiecałem wyszykowałem się, przejrzałem się w lustrze i o mniej więcej czternastej poszedłem na obiad.
Po godzinie szesnastej razem z całą grupą znajdowaliśmy się w centrum miasta.
Ustaliliśmy, że osobno zrobimy małe zakupy i spotkamy się na miejscu za dwie godziny.
Cicho podśpiewując najpierw poszedłem do sklepu z ciuchami i kupiłem T-shirt, skarpetki i parę bokserek. Potem wybrałem się do miodowego królestwa i wykupiłem ponad dziesięć rodzajów słodyczy, zaczynając od podstawowych rzeczy typu czekoladowe żaby, kończąc na wymiotkach pomarańczowych. Na koniec widząc, że mam jeszcze trochę czasu po przechadzałem się wśród budynków i tak jak się spodziewałem trzecioroczni byli w siódmym niebie.***
Za dziesięć przed siedemnastą byłem już na miejscu i jak się okazało zastałem tam Ginny, Deana, Colina, Seamusa, Rickę i Emmę, pogrążonych w rozmowie.
Gryfoni gdy mnie zobaczyli, uśmiechnęli się i zapraszającym gestem kazali usiąść.
Ginny przywitała się skinieniem głowy, przez trochę skomplikowane relacje.
Szczególnie ostatnio, gdzie czas spędzony z Gryfonami ogranicza się do minimum.
Osoby spoza wybranej siódemki, które wiedzą co się tak naprawdę dzieje są wyrozumiali, jednak reszta po pierwsze dziwi się na nagłą integracją z ślizgonami. Tak jak mówił Nev; nie wszyscy są pozytywnie nastawieni, a to dopiero chwila konwersacji, co by było gdyby świat dowiedział się o relacji łączącej mnie z blondynem oraz Pansy z Hermioną.
A po drugie nie mam czasu, zwyczajnie.
Po zrobieniu lekcji mam ochotę walnąć się na łóżko i z niego nie wstawać.
Voldemort tak jak można się spodziewać nie jest łatwym przeciwnikiem oraz nie obchodzi, go moje zmęczenie i czy mam siłę zakuwać do testów.-I co tam ciekawego kupiłeś?- zagadnęła Ricka
-Ymmm... bluzkę, bieliznę jakąś książkę i bardzo dużo słodyczy- wskazałem palcem na siatki, które stały teraz oparte o nogę stołu- A wy?
-Szczerze mówiąc nic ciekawego, głownie to samo co ty, jakieś tam ciuchy, książki i słodycze
-Siema- usłyszeliśmy wrzask, bo inaczej nie można było tego nazwać, od strony drzwi
-Hej- uśmiechnąłem się do wchodzących bliźniaków, Rona i Miony
-A wy co kupiliście?- powtórzyła pytanie Emma, tym razem kierując je do nowo przybyłych gościGdy Weasley'owie zaczęli opowiadać o swoich nowych zdobyczach, podszedłem do baru i zamówiłem pierwszą kolejkę piwa kremowego. Potem stawiali Dean ,Nev i dziewczyny, a George i Fred sądząc po zapachu zamówili coś mocniejszego.
***
Gdy w końcu każdy z nas zafundował po kolejce i na osobę wypiliśmy po około dziesięć kufli piwa i dwa lub trzy shoty jakiegoś trunku, zaczęliśmy zbierać się do zamku. Tak jak podejrzewałem w całym barze byliśmy najgłośniejszymi klientami przez co kilka razy byliśmy uciszani.
Wracając do zamku miałem wrażenie, że cały świat wiruję i patrząc na innych oni chyba też nie mieli się lepiej. Najmocniej po ziemni stąpała Ginny, która po mimo wypicia tej samej ilości płynów co my, szła prawie normalnie. Oczywiście raz szła po prawej, potem zawiało ją na lewą, ale i tak większość albo lądowała na ziemi co dwa kroki albo gadała jakieś pierdoły.
Jestem w obu tych grupach.
Właśnie prowadziłem bardzo interesującą rozmowę z... nie wiem kim.
Dla sprostowania; głównie to ja gadałem, a mój odbiorca tylko milczał.W pewnym momencie moją jakże fascynującą konwersacje przerwał mocny grzmot w głowie, ból, krzyki i śmiech, a potem była ciemność
Narrator:
Z racji tego, że niektórzy uczniowie byli bardziej lub mniej pijani, dobrali się w dwu, trzy osobowe grupki. Ginny pomagała iść bliźniakom, rozanielony Ron szedł z w miarę trzeźwą, o ile ktoś taki tu był, Hermioną. Seamus wraz z Nevillem i Emmą szli pod ramię z nieprzytomnym Harrym. Za nimi wracali dzieciaki z innych domów, którzy podobnie jak Gryfoni zabalowali dłużej. Nastolatkowie z próbowali zachować dyskrecje lecz jak można się spodziewać z marnym skutkiem. Co chwilę wybuchali śmiechem lub przewracali się na siebie.
Gdy w końcu po pół godzinnej męczarni dotarli pod obraz grubej damy, Hermiona powiedziała hasło i całą grupą wlali się do pokoju wspólnego.
W połowie drogi Harry już się ocknął, ale włączył mu się tryb śpiewaka operowego, przez co "umilał" przyjaciołom podróż. Ron zaczął rozmowę z Neville'm i do konwersacji dołączył Gorge. Problem tkwił jednak w trzech osobnych tematach, powodując niezrozumiałą paplaninę słów. Weasley z otumanioną Emmą zasnęli przytuleni do siebie pod drewnianym stolikiem, zaraz obok leżał Dean z Seamusem. Ginny poszła do pokoi dla dziewczyn, a bliźniacy rozwalili się na kanapie. Harry z Hermioną niezgrabnie zaczęli wchodzić na górę, próbując dojść do łóżka.Jednak jak się okazało ku rozczarowaniu bruneta łóżko było zimne, a po zdjęciu okularów zaczęły spadać na niego krople wody. Zielonooki natychmiast uklęknął i z zaćmionym umysłem zaczął pocieszać swoje nowe posłanie. Załamana dziewczyna z niedowierzaniem patrzyła na poczynania swojego przyjaciela. Westchnęła, zakręciła wodę i doczłapała się do kołdry okularnika.
Dobra,
Zdaje sobie sprawę, że kompletnie pomieszałam czas akcji tego ff i ta legendrana wojna wypadnie jakoś w innym terminie, ale starajcie się nie zwracać na to uwagiA i chyba trochę zapomniałam o tej całej Camile i nie mam pojęcia co tak właściwe z nią zrobić
CZYTASZ
Jesteś moim...| Drarry ✔️
FanfictionDraco i Harry po nieszczęśliwym i jakże żarliwym incydencie, który ich spotkał, gdy byli ładnie mówiąc nachlani w trzy dupy, muszą sobie jakoś poradzić z szarą codziennością. Co nie jest łatwą sprawą, gdy najprościej w świecie, prześpi się ze swoim...