Wiktor
Usiadłem obok jej szpitalnego łóżka, jak co dzień od trzech miesięcy. Chwyciłem jej bezwładną dłoń i cicho za płakałem... Wspomnienia z tamtego dnia widniejące w mojej głowie są jak koszmar, z którego nie mogę się wybudzić ...Wtedy
Szybko otrząsnąłem się z pierwszego szoku i pod biegłem do Anny. Sprawdziłem jej puls. Nie oddychała. Chwyciłem w dłoń komórkę i wybrałem numer do naszego szpitala, rozpoczynając reanimację.
- Stacja Ratownictwa Medycznego w Leśnej Górze, słucham. - usłyszałem głos Rudej.
- Ruda to ja Wiktor!
- Wiktor?! Co się stało?! - miała przestraszony i równocześnie zdziwiony głos.
- Nie ma czasu...Wysyłaj mi S-kę na drogę Kościuszki ***, koło lasu... Anna miała wypadek, nie oddycha, najpewniej krwawi do brzucha i ma otwarte złamanie prawej nogi. Nie mam jak tego opatrzeć, bo muszę ja reanimować... Tylko proszę cię, powiedzą im żeby się po spieszyli...
- Jasne, trzymaj się, oni będą za około piętnaście - dwadzieścia minut. - powiedziała zmartwiona.
- Ruda ona mi tu umrze... Nie mogę na to pozwolić! Muszą się pospieszyć! - przestałem panować nad emocjami, wizja mojej ukochanej leżącej, martwej w drewnianej trumnie, naprawdę mnie przerosła.
- Zrobię co w mojej mocy Wiktor...
Po czternastu minutach wreszcie przyjechała karetka. Że środka wybiegli Martyna, Piotr i Góra.
- Co tu się stało?! - spytała przerażona kobieta. I od razu zabrali się za reanimacje i opatrywanie Anki.
- Musieliśmy się zatrzymać, ona chciała rozprostować nogi... - musiałem przestać na chwilę, bo płacz nie pozwolił mi na wypowiedzenie ani jednego słowa - Nie oddycha, chyba leje do brzucha i ma złamanie otwarte.
- Dobra, analiza! - krzyknął Góra.
- Jest! Wróciła, tętno wyczuwalne.
- Nie ma na co czekać, zabieramy ja!
- Jadę z Wami. - powiedziałem.
- Nie ma mowy. To wbrew procedurom!
- Doktor widzi w jakim on jest stanie?! Przecież on może spowodować wypadek! - Martyna stanęła po mojej stronie, Góra nie mając zbytnio innego wyjścia, westchnął
- Ale siedzisz z przodu...
- Dzięki... - Kiedy znaleźliśmy się już w środku pojazdu, odpowiedziałem przez szybę - Artur? - spojrzał na mnie - nie pozwól jej umrzeć... - po mojej twarzy popłynął strumień łez. Teraz, ten nie u straszny Wiktor Banach, bał się o życie innej osoby, tak nie porównywanie więcej niż o własne.
Po dotarciu na sor od razu wzięto ją na blok. Usiadłem na jednym z tych nie wygodnych, plastikowych krzeseł. Podeszła do mnie Martyna i zaproponowała, że poinformuje Zosię. Nie miałem teraz do tego głowy, więc bez zastanowienia zgodziłem się. W moich myślach była tylko i wyłącznie Anna. Z jednej strony wiedziałem, że to nie moja wina jednak z drugiej wciąż się o to obwiniałem... Może gdybym wtedy nie wyszedł z samochodu, teraz leżeli byśmy na kanapie po kocem, w salonie oglądając ulubioną komedie romantyczna Anny i jedliśmy chipsy wraz z Zosią.Dziś
- Jestem już tato... Cześć Aniu. - do sali Reiter weszła Zośka. - Coś się zmieniło?
- Nie kochanie, wyniki badań są takie same... No może oprócz nogi, jutro mają jej ściągnąć gips - wymusiłem lekki uśmiech na swojej twarzy. Byłem tym wszystkim zmęczony, wszyscy powtarzali mi, że wyglądam okropnie (co było prawda, miałem podkrążone oczy i zmęczony wzrok) i powinienem się porządnie wyspać, ja jednak nie wyobrażałem sobie zostawić ukochanej samej. Teraz szczególnie było mi ciężko, kiedy skoczył się mój urlop. Od razu po dyżurze szlem do jej sali, gdzie czuwałem cała noc, śpiąc po maksymalnie trzy godziny na dobę. Kochałem Anie tak mocno, że wciąż wierzyłem w to że się wybudził, codziennie szanse z dnia na dzień malały...
__________________________________
Cześć! Znów nie było mnie tutaj dosyć długo, bo moja wena miała urlop. Lecz teraz wracam z nowymi pomysłami! Nowe rozdziały będą w niedzielę. A dziś będą aż dwa, ponieważ w tamta niedzielę się nie dodał i dopiero dzisiaj się zorientowałam 😑 Pozdrawiam Was cieplutko i do następnego! 😃
PS. Dziękuję za ponad 600 wyświetleń! Jesteście naprawdę wielcy ❤
CZYTASZ
W Naszym Wspólnym Niebie - Anna i Wiktor
De TodoAnna Reiter to trzydziesto-dwu letnia kobieta po przejściach. Przyjechała do Polski, by uciec od męża tyrana. Zostaje pracownicą Stacji Pogotowia Ratunkowego w Leśnej Górze. W pracy poznaje trzydziesto-ośmio letniego Wiktora Banacha, którzy również...