Wiktor
Dzisiaj minął piąty miesiąc odkąd Anna była w śpiączce. Rokowania były lepsze i lekarz dawał szanse na jej wybudzenie, a przynajmniej powtarzał "najgorsze już za nami" "trzeba wierzyć" uśmiechając się serdecznie. Oparłem lekko swoją głowę na brzuchu ukochanej. Byłem naprawdę zmęczony, a mój organizm odmawiał posłuszeństwa. Wtedy usłyszałem cichutko wypowiedziane słowa " Wiktor, kochanie... ". Na początku pomyślałem, że to sen, w końcu jeśli czegoś bardzo chcemy często nam się to śni, gdy jednak usłyszałem jeszcze pytanie " Śpisz? " podniosłem głowę. Nie to nie był sen, Ania się obudziła. Patrzyła na mnie swoimi pięknymi zielonymi oczami i obdarzała swoim cudownym uśmiechem.
- Aniu, kochanie... Ty się obudziłaś! - z nich oczu popłynęły łzy, lecz nie smutku, jak przez ostatnie pięć miesięcy, a niewyobrażalnego szczęścia. - Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę! Kocham Cię... - pocałowałem lekko jej miękkie usta, które pragnąłem dotknąć już od dawna.
- Ile spałam? - spytała słabym głosem.
- Pięć miesięcy... - zobaczyłem na jej twarzy strach - Pamiętasz co się stało?
- Tak... Jechaliśmy z Kazimierza Dolnego, mieliśmy postój, chciałam rozprostować nogi... Nie zauważyłam samochodu i... - w tym momencie się rozpłakała. - Wiktor przepraszam - łkała.
- Kochanie, nie masz za co przepraszać! - wziąłem ja w objęcia - To nie twoja wina Aniu... Nie masz prawa się obwiniać... Jedyny winny to ten mężczyzna, który spowodował wypadek.
Do pokoju wszedł lekarz i popatrzył na nas zdziwiony. Nasz wzrok skierował się na niego i posłaliśmy mu uśmiech.
- Witaj Aniu! Widzę, że u wszystko w porządku. Mimo to wykonamy kilka badań. Za 10 minut przyjdzie pielęgniarka i cię zaprowadzi. - uśmiechnął się do nas, kiedy już miał wychodzić krzyknąłem " Dzięki Michał! " na co on przyłożył palce do czoła i zasalutował.
- Wiktor... - spojrzałem na kobietę - Co u Zosi?
- Dobrze. Codziennie tu przychodziła i mówiła do ciebie, kiedy byłem na dyżurze. Bardzo za tobą tęskni...
- Ja za nią też...
- Tato już jeste- Ania! - do sali weszła moja córka i od razu rzuciła się Annie na szyję. - Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam... Jak się czujesz? - spytała podekscytowana.
- Ja też tęskniłam Zosiu... Dobrze się czuje. Jestem jeszcze trochę słaba, ale za kilka dni będę jak nowa. - zaśmiała się kobieta.
Zosia
- To super! Aniu? - wiedziałam że to odpowiedni moment. Czułam, że jestem na to gotowa.
- Tak? - spytała zdziwiona.
- Bo chodzi o to... Że.... No bo na początku naszej znajomości ustaliliśmy, że nie zastąpisz mi mamy - Anna delikatnie skinęła głowa - Tylko ja chce żebyś nią była... Zgodzisz się? - w jej i moich oczach pojawiły się łzy.
- Jasne, marzę o tym... Córeczko - delikatnie objęłam swoją przybraną mamę.
- Kocham Cię mamo...
- A ja was dziewczyny... - powiedział tata i dołączył do naszego uścisku. Siedzieliśmy w nim dosyć długo ciesząc się swoją obecnością i tym, że możemy wreszcie tworzyć kochająca rodzinę.
__________________________________
Cześć wszystkim po raz drugi! Tak jak mówiłam wstawiam dzisiaj dwa rozdziały 😃 (Przepraszam, że taki krótki) Życzę wszystkim, małym i dużym, szczęśliwego Dnia Dziecka, ponieważ każdy z nas ma w sobie wewnętrzne dziecko. 👶 Mam nadzieję, że rozdziały się podobają i do następnego!
CZYTASZ
W Naszym Wspólnym Niebie - Anna i Wiktor
RandomAnna Reiter to trzydziesto-dwu letnia kobieta po przejściach. Przyjechała do Polski, by uciec od męża tyrana. Zostaje pracownicą Stacji Pogotowia Ratunkowego w Leśnej Górze. W pracy poznaje trzydziesto-ośmio letniego Wiktora Banacha, którzy również...