Rana

359 42 17
                                    

Wiedział, że nie zostało mu wiele czasu. 

Rana zaczęła się powiększać, czernieć. Ostatnie stadium tuż przed... Wei WuXian wolał o tym nie myśleć. Nie bał się śmierci – pokazał to dostateczną ilość razy. Ale rozpad ciała i duszy był czymś, czego nikt nie chciałby doświadczyć. Spędził 16 będąc zawieszony między życiem a śmiercią. Rozpad duszy oznaczałby, że musi tak spędzić wieczność. Martwy, ale świadomy, bez możliwości przejścia na drugą stronę by zobaczyć bliskich. Czy Wei wierzył w niebo i piekło? Nie wiedział. Chociaż raz już umarł nie zdążył zobaczyć czy coś jest po drugiej stronie. Nie był w stanie zobaczyć rodziców, wujka, swojego klanu, siostry.... Nie wiedział skąd, ale miał wrażenie, że czekają na niego. A teraz, jakby jego dusza rozpadła się na kawałki nie byłby w stanie wyjść ze stanu zawieszenia między życiem a śmiercią. Tułałby się wiecznie, wariując... Musiał znaleźć osobę, która tak zalazła za skórę paniczowi Mo. Myślał, że ze śmiercią Guangyao wszystko się skończy. I owszem, rana na jego przedramieniu zniknęła, nie pozostawiając po sobie nawet blizny. Kiedy Lan Zhan podwinął jego rękaw widząc nieskazitelną skórę Wei był pewien, że ten się uśmiechnął. Wuxian również się do niego uśmiechnął, szczerze i szeroko.

 No, prawie szczerze. 

Nikt poza samym Yingiem nie zdawał sobie sprawy z rany, która znajdowała się na jego plecach, tuż pod łopatką. Ba, sam Wei dowiedział się o niej sporo później niż o innych ranach. Wciąż myślał, że to zwykłe zadrapanie, rana, która niezauważalnie została mu zadana podczas którejś z walk. Aż do teraz. Chociaż były tylko trzy czy cztery udowodnione i zapisane przypadki oddania ciała, jeden z mężczyzn, który tego doświadczył zwlekał z wypełnieniem zemsty, która została mu zlecona. Obserwował swoje rany i zapisywał dzień po dniu jak jego ciało się zmieniało. Wei natrafił na jego notatki w ukrytej komnacie klanu Lan. Lan Zhan dał mu nieograniczony wstęp i do biblioteki i do komnaty. W sumie jak Wei zaczął o tym myśleć Wangji ostatnio zaczął przymykać oko na jego wybryki, czasem nawet bez słowa, ze swoją dystyngowaną miną dołączając się do nich. Tylko jego oczy błyszczały uśmiechem, który tak łatwo teraz zauważał Ying. Sam Wei ostatnio dużo się śmiał. Zabierał Lan Zhana na polanę z króliczkami, polowania, wyprawy i delegację. Uśmiech wiecznie gościł na jego twarzy, częściej niż zwykle. Bledł tylko na propozycje pójścia do stawu, ale zaraz powracał znowu, kiedy jego właściciel rzucał sprośnym żartem i zmieniał temat. 

Wangji nie był głupi. Wiedział, że gdy tylko odwróci wzrok uśmiech jego przyjaciela gasnął, że spędzał noce w bibliotece, nie mogąc zasnąć. Widział, że coś się dzieje – unikanie strumienia, nerwowe reagowanie na każde dotknięcie jego pleców czy przekrwione oczy nie były trudnymi do zauważenia znakami. Lan Zhan nie lubił mówić. Wolał okazywać wsparcie gestami. Dalego ostatnimi czasy wchodził do biblioteki razem z Weiem, siadając w kącie i nic nie mówiąc. Początkowo Patriarcha był zaskoczony. W Gusu wszyscy kładli się i wstawali o równej godzinie. Wangji był w stanie usnąć mu w trakcie dyskusji, kiedy przychodziła jego pora na spanie. Dlatego Wei z niepokojem obserwował, jak jego przyjaciel próbuje utrzymać otwarte oczy, siedząc z nim w bibliotece. Obaj byli uparci. Pierwszą noc całą przesiedzieli razem. Podczas drugiej uczeń Gusu chwiał się, przysypiając. Trzeciej obudził się leżąc na poduszkach, przykryty wierzchnimi szatami Weia. Wciąż był w bibliotece, a Wuxian drzemał obok, opierając głowę na ręce. Drżał lekko, okryty tylko swoją białą koszulą. Wangji wstał bezszelestnie, chcąc okryć chłopaka, kiedy rzuciła mu się w oczy czarna, gnijąca rana. Przymknął oczy, wiedząc co się dzieje. Zdenerwowany i zmartwiony już chciał potrząsnąć ramieniem przyjaciela i obudzić go, żeby na niego nawrzeszczeć, ale spokojny oddech chłopaka ukoił chwilowo jego nerwy. Wei spał mocno, niewyspany od panu nocy, z podkrążonymi oczami. Lan Zhan westchnął, wkładając rękę pod kolana drugiego, a drugą ostrożnie, żeby nie dotknął rany ułożył na jego plecach. 

Rana//Mo Dao Zu Shi One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz