Mknęliśmy po opustoszałym asfalcie z jedynie jednym autem, którego miejsce za kierownicą zajmował pewien wzburzony chłopak. Miałam szczerą nadzieję, że uda się nam go zgubić i będziemy w stanie zrealizować nasze spotkanie. Wreszcie, gdy mieliśmy z Jaredem czas dla siebie, bo nie było go za dużo w domu ze śmiejącymi się ze mnie chłopakami, to komuś musiało się zachcieć nas zamordować... To się nazywa szczęście...
- Jared? - mruknęłam, gdy mnie oświeciło - Zdaje mi się, że nie jesteśmy do końca bezpieczni w naszym domu... - dokończyłam, wpatrzona w zielone oczy, które przeglądały moją duszę na wskroś.
- Czemu tak myślisz? - zapytał - Ja jestem pewny, że nie masz się czego obawiać. - dodał po chwili.
- Okej, nieważne, pewnie tylko coś sobie ubzdurałam - odparłam z lekkim uśmiechem, a on ścisnął mnie lekko za zimną rękę. Miałam pewne podejrzenia co do tego, ale jego słowa upewniły mnie w tym, że musi to być jakiś absurd. Postanowiłam więc zachować swoje podejrzenia dla siebie.
Jechaliśmy w towarzystwie Shawna, a raczej jego cudnego głosu no i mojego akompaniamentu. Śmialiśmy się razem z różnych błahostek i wygłupialiśmy. Nawet nie zauważyłam momentu, w którym za nami nie jechało tylko jedno auto, a aż trzy. Spojrzałam z szokiem na rozbawionego chłopaka.
- Popatrz w lusterka, chłoptasiu - powiedziałam z nutą sarkazmu, podkreślając ostatnie słowo.
- Spokojnie... - mruknął, uspokajając się - damy radę. - dodał z łobuzerskim uśmiechem.
- Od razu mówię, że nie zamierzam do nikogo strz... - nie dokończyłam, ponieważ rozległ się huk oddawanego w naszą stronę strzału. Szczęściem w tej sytuacji można było nazwać to, że ten kto strzelał miał chyba zeza wielkości Drogi Mlecznej.
- Kur*a - zaklął pod nosem blondyn, a ja wiedziałam, że mamy przerąbane, bo zwykle jego opanowanie w sytuacjach takich jak ta przekraczało spokój stoickiego mnicha. - Dobra, nie panuję nad sytuacją ani trochę - dodał skupiony na gościach z tyłu i rozpostartym przed nami asfaltem zerkając to tu, to tam.
- Co teraz? - zapytałam cicho, nie chcąc go rozjuszyć jeszcze bardziej. Wiem jak drażni go niemoc i względne niepanowanie nad sytuacją. Jared był tym typem, który chciał nad wszystkim utrzymywać kontrolę, dlatego też wiem, że moje pytanie może podziałać na niego jak płachta na byka.
- Musimy ich jakoś zgubić. - odparł, o dziwo spokojnie, po chwili namysłu - Nic innego nie możemy zrobić. Trzymaj się. - powiedział i nagle ostro skręcił w jakąś poboczną uliczkę, zasypaną piachem i nieco zarośniętą polnymi kwiatami. Przytrzymałam się drzwi ale i tak nic to nie dało, ponieważ siła spowodowana nagłym skrętem i osiągniętą przy nim prędkością przyczyniła się do tego, że w efekcie poleciałam na zielonookiego, który zaczął się śmiać, lecz po chwili znowu skupiony był na wyjściu z tego cało. W ten sposób zgubiliśmy pierwszego typa, który nie zdążył wymanewrować, skutkiem czego było znalezienie się lśniącego Forda Mustanga, już nie takiego ładnego, na barierce. Został jeszcze Denim i jakiś inny koleś, z którym nie miałam sposobności się poznać. Gnaliśmy przez pola i lasy, nie szczędząc ani naszego samochodu, ani pojazdów śledzących każdy nasz ruch. Kwestią czasu okazało się dosłowne wywiezienie w pole drugiego samochodu, a właściwie czarnego Jeepa Wranglera. Przyznam, że dwuślad był całkiem ładny i chętnie przyjrzałabym się mu w jakichś bardziej przychylnych okolicznościach, no ale cóż, jak to się mówi... życie. Widząc, że śledził nas już tylko Denim, blondyn zwolnił i chciał się zatrzymywać.
- Co ty robisz? - zapytałam, łapiąc go za rękę.
- Z nim wyjaśnię to osobiście - odparł po chwili - nie martw się skarbie, wszystko będzie dobrze. - dodał widząc troskę i strach malujący się w moich zielonych tęczówkach. Czekając, aż mroczny Nissan GT-R przybliży się w naszą stronę, bez słów wyraziłam moją dezaprobatę w stosunku zamiarów mojego chłopaka. Ten tylko widząc to pocałował mnie w usta i wyszedł. Nie myślałam za długo i też wyskoczyłam z auta, podbiegając do niego i łapiąc za rękę. Niewyobrażalnie się bałam spotkania z członkiem gangu Marcusa. Już widząc jego obrzydliwy uśmiech i to mrożące krew spojrzenie chciałam uciekać, ale powstrzymała mnie od tego ręka Jareda. Zdałam sobie sprawę, że muszę przezwyciężyć ten strach, ale nie do końca było mi dane wiedzieć czy temu podołam.
Denim, jak gdyby nie widząc stojącego obok mnie blondyna, nie zaszczycił go swoim spojrzeniem. Znowu musiałam się zmierzyć z tą obojętnością i niepewnością wymalowaną w jego oczach. Nie zdawałam sobie sprawy, że coraz mocniej ściskałam rękę zielonookiego, a on czując mój strach schował mnie za sobą. - Nie, to nie może znowu spaść na niego - pomyślałam i zanim ktokolwiek się odezwał wyszłam z ,,ukrycia" i ze wzrokiem ostrym jak sztylet wpatrywałam się w faceta, który do tej pory był moim koszmarem.
- Jakie przyjemne spotkanie... - odparłam - Nie uważasz? - dodałam sarkastycznie, wyczytując pierwszą emocję, mimo że nikłą, w jego oczach. Zmieszanie. On wiedział, że ja się go boję, a teraz musi przyjąć do wiadomości, że ten czas się już skończył i nie dam się już dłużej manipulować. Z mojego wzroku nie dało się nic wyczytać i w sumie nie sprawiało mi to większego problemu. - Czego chcesz? - zapytałam po chwili, na co on odpowiedział mi sarkastycznym uśmiechem i towarzyszącym mu prychnięciem.
- Śmiesz jeszcze pytać? - odrzekł - Ty dokładnie wiesz po co tu jestem, maleńka. - poczułam ciarki na całym ciele na jego głos i zwrot, który słyszałam już we śnie. Jared wiedział o tym, dlatego ścisnął mnie za rękę. Niezauważalnie starałam się sięgnąć do paska i wyciągnąć pistolet, ale go tam nie znalazłam. Gdzie on się podziewał? Idiotka... Nie ma innych słów, żeby teraz określić moje ogólne roztrzepanie i w tej sytuacji zażenowanie.
- Nie jestem dla ciebie żadną ,,maleńką"- odparłam twardo, ciskając gromy w ciemnowłosego i szczególnie podkreślając ostatnie słowo. Miałam szczerą nadzieję, że trafi to tam gdzie ma i w efekcie jego mózg to sobie zakoduje. On natomiast tylko gorzko się zaśmiał i niebezpiecznie szybko kierował się w naszą stronę. Próby Jareda, żeby mnie odciągnąć nie powiodły się. - Muszę się z nim zmierzyć, nie mogę się teraz wycofać - powtarzałam sobie nieustannie w myślach. Byłam gotowa, musiałam zakończyć tą jak dla niego zabawną passę nade mną.
Był coraz bliżej, a ja musiałam wyczekać na odpowiedni moment na atak. Tak, zamierzałam przeprowadzić swego rodzaju ofensywę. Uspokoiłam ciskającego piorunami blondyna i puściłam jego rękę. Denim widząc to uśmiechnął się i przyspieszył kroku, tak że chwilę później nasze klatki piersiowe dzieliły centymetry. Mierzyliśmy się spojrzeniami, a atmosferę można było kroić tępym nożem do masła.
- Mogę mówić do ciebie, jak mi się żywnie podoba, kochanie... - mruknął akcentując każde słowo, a ostatnie słowo zaważyło jego los. Posłałam mu uderzenie mojej prawej pięści, a gdy chciał odwdzięczyć się tym samym uchyliłam się. Po chwili leżał na ziemi. Nie żebym to ja go powaliła, co prawda lekko się do tego przyczyniłam, ale to Jared sprowadził go do parteru.
- Byłeś w błędzie - skwitował blondyn, wstając i otrzepując się z kurzu - te zwroty zarezerwowane są dla mnie - dodał i z łobuzerskim uśmiechem skierował się w moją stronę.
- Emily, - mruknął Denim - twój kochaś chyba ci nie powiedział, że Marcus żyje... - dodał, a ja poczułam jak ziemia zaczęła osuwać się spod moich stóp. To nie mogła być prawda...
- Jared? - odparłam na wydechu - Skarbie, proszę powiedz, że on kłamie... - dodałam z prośbą i połyskującymi łzami wściekłości i zarazem żalu w oczach. Widząc jak blondyn ucieka wzrokiem pozwoliłam im płynąć. Odwróciłam się od niego i omijając jego samochód skierowałam się leśną ścieżką prowadzącą donikąd. Tyle czasu byliśmy razem, a on mnie okłamywał. Podejrzewam, że gdyby nie Denim dalej żyłabym w słodkim przekonaniu, że moje ,,rodzinne sprawy" są już zamknięte. Jak on mógł?
- Emily! Zaczekaj! - krzyczał biegnący za mną blondyn - Wszystko ci wytłumaczę! - jednak ja nie wiedziałam, czy tym razem będzie ze mną szczery... Na chwilę obecną nie widziałam mojej dalszej przyszłości przy nim.
Mam nadzieję, że spodobał Wam się rozdział. Zostawcie coś po sobie ;).
xxxdangerousx <3
CZYTASZ
To on ✓
Teen Fiction© Historia opowiada o pełnej życia, entuzjastycznej Emily, której życie obróciło się o 180 stopni. A to wszystko przez nieszczęsne koszenie trawy... Czy los będzie dla niej łaskawy? Opowiadanie posiada wiele zwrotów akcji, a w międzyczasie pojawia s...