III. Za karę usiąść obok Gilberta

920 212 28
                                    

— Wspaniały! - wykrzyknęła Ania. — Ten widok jest przewspaniały! Nie mogę uwierzyć, że Bóg obdarzył nas takim cudem, jakim jest natura. Och, Janko, Gilbercie! Czy jesteście w stanie pojąć jak piękny to obraz? I w dodatku pachnie! Drzewa liściaste są równie pięknie, ale żadne nie jest w stanie oddać takiego zapachu!

—  Oprócz wiśni, która pachnie jak ty — pomyślał Gilbert. 

Ostatnie sierpniowe słońce tego roku zerkało ospale na trójkę przyszłych nauczycieli. Dróżkę, którą szli otulały sosny, lecz były one ostrożne, aby nie kłuć odwiedzających. Choć na przekór wszystkiemu i wszystkim - Anna, przepraszam, Ania Shirley wystawiała rękę aby igiełki delikatnie łaskotały jej rękę. Parę razy Panna Kordelia została potraktowana igłą w palec niczym Królewna Śnieżka, a obok gotowy ją łapać, Gilbert, ku zmartwieniu, nie znalazł w swoich rękach zemdlonej, delikatnej postury. No, może nie tak do końca zmartwieniu, bo troszczył się o zdrowie tej gadatliwej pieguski. Właśnie... Co się stało z piegami Ani? Pewnie mało przebywała na słońcu. Myśl ta spowodowała, że Gilbert mimowolnie prychnął.

Tymczasem Janka Andrews próbowała odwrócić wzrok Gilberta od Ani, bo w końcu one same miały wyjść na spacer po spędzonym popołudniu w domu, a Gilbert w ogóle nie wiadomo skąd się wziął. 

— To już jutro. Stresujecie się? — spytała Janka, chcąc omówić pierwszy dzień, w którym to oni zasiądą za biurkiem nauczycielskim.

— Wy oboje macie pewną przewagę nade mną — westchnęła Ania. — Będziecie uczyli dzieci, które was nie znają, a moi uczniowie pamiętają mnie jako uczennice ich własnej szkoły. Pani Linde uważa, że nie będą mieli dla mnie tyle szacunku, co dla obcej osoby, chyba, że od początku będę bardzo surowa. Ale ja nie wierzę, by nauczycielka musiała być surowa. Och, cóż za odpowiedzialność! 

Przewagę? - prychnął w myślach Gilbert i zamknął oczy. Było bardzo gorąco i poczuł się trochę słabo. Rozpiął dwa górne guziki koszuli i przetarł czoło chusteczką zasięgniętą z kieszeni eleganckich spodni. 

— O, Janko, z pewnością nie uczynisz tego! — zawołała Ania oburzona.

— Z pewnością uczynię, jeśli na to zasłużą — odrzekła Janka kategorycznie. Nerwowo zaczęła poprawiać żółtą kokardę, która była fundamentem do podtrzymania jej grubych loków. 

— Ja nie potrafiłabym nigdy uderzyć dziecka — twierdziła Ania stanowczo — nie uznaję tego systemu absolutnie. Panna Stacy nigdy nie dotknęła żadnego z nas, a porządek był idealny, podczas gdy pan Philips bił nas bezustannie z jak najgorszym rezultatem. Nie, jeśli nie potrafię obejść się bez kija, rzucę szkołę. Istnieją lepsze metody wychowawcze. Postaram się zdobyć miłość uczniów, a wtedy z własnej woli będą spełniali moje życzenia.

Wyglądała tak uroczo i niewinnie, gdy walczyła o swoją rację... 

— Jak ty sadzisz, Gilbercie? — zapytała Janka, tym razem zatrzymując ręką spokojnie idącego, rozmarzonego chłopaka. — Czy nie uważasz, że niektóre dzieci wymagają rózgi od czasu do czasu?

— Czy nie uważasz, że barbarzyństwem jest bicie dziecka, jakiegokolwiek dziecka?! — zawołała żywo Ania nabierając tego swojego uroczego rumieńca.

— Oby strony maja po trosze słuszność — rzekł Gilbert powoli, wahając się pomiędzy swym własnym przekonaniem a chęcią dosięgnięcia ideału Ani. — Nie twierdze, by należało często bić dzieci. Zgadzam się z tobą, Aniu, że w zasadzie istnieją lepsze sposoby wychowywania, lecz kara cielesna może być ostatnią ucieczką nauczyciela. Janka słusznie uważa, że bywają dzieci, na które nie ma innego sposobu,tylko rózga. Ja też tylko w ostateczności będę się do niej uciekał.

Negocjacje pomiędzy Janką, Anią i wtrącającym się rzadko między nie Gilbertem trochę trwały, lecz zakończyły je słowa Janki:
— Myślę, że nie zechcesz karać dziewczynek sadzając je w jednej ławce z chłopcami? — zażartowała Janka, na co rudowłosa i jej kompan spojrzeli na siebie, oboje zarumienieni. 

Z perspektywy czasu to wcale nie była kara — pomyśleli oboje i każde z nich wkroczyło na inną ścieżkę, prowadzącą do ich domu.

Gilbert westchnął z ulgą, gdyż w żaden sposób nie dał po sobie poznać jaka burza myśli zaistniała w jego głowie. Nie mógłby przecież znieść zepsucia tak długo budowanej przyjaźni... 

Co by się stało, gdyby Ania dowiedziała się, że

✺✺✺

Gilbert z Białych PiaskówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz