18.

201 8 0
                                    

Leżałam, a bardziej siedziałam oparta plecami o coś dziwnie twardego co najprawdopodobniej przypominało drzewo. Powiew wiatru który co raz bardziej się nasilał drażnił moją skórę powodując na niej dreszcze. Otworzyłam oczy, aby rozejrzeć się dookoła żeby chociaż w małym stopniu zlokalizować nasze położenie i czy wszyscy jesteśmy w kupie. Kątem oka dostrzegłam czarnowłosego który leżał z lekko uchylonymi oczami skierowanymi przed siebie. Wyglądał jakby zrobił drogi i niewłaściwy zakup bez możliwości zwrotu.

- Co my tutaj robimy? - wydałam z siebie głos który nie do końca przypominał mój naturalny, był ochrypnięty jakbym wróciła z jakiegoś metalowego koncertu. Jedyne o czym teraz marzyłam to napicie się zimnej wody.

- Pan Collin który zawsze ma wszystko pod kontrolą, zgubił klucze. - zmęczony głos Iana ciężko wpatrywał się w jego twarz.

- Dlatego siedzimy wszyscy w kółku jak jakaś jebana sekta w lesie przy przydrożnej drodze.

- Odwal się, Swan. Nie tylko mi mogło się takie coś przytrafić. Trener mnie zamorduje... ale to na przykład Tom wyrzygał się na środku sceny. - chichot Pereza był w tej chwili wręcz uroczy.

- Cholera sam kazałeś mi wymieszać te twoje cudowne trunki więc to nie moja wina.

- Przysięgam, że ja nadal nie wiem gdzie moje buty... - Will osuwając się plecami o drzewo miał zniesmaczoną minę. Ale żeby zgubić oby dwa buty? Trzeba się nazywać Will Evans.

Siedzieliśmy już wszyscy razem, w niedużych odstępach już w miarę żywi, staraliśmy się powrócić do rzeczywistości. Nie ma chyba osoby której film się nie urwał w połowie zabawy. Współczuję tym, co nas widzieli i najprawdopodobniej wycierpieli. Dobrze, że chociaż nie padało a promienie słońca blokowały gałęzie które nad nami zwisały. Każdy wyglądał jakby kopał kilometrowy tunel bez możliwości przerwy.

- Skoro tak już sobie tutaj siedzimy. - wzrok Maxa wymieszany był z wyczerpaniem i rozbawieniem w jednym. - Możecie zacząć wspominać co się wydarzyło żebym miał co wnukom opowiadać.

- Ja pamiętam! jaki obsrany byłem gdy jeden z ochroniarzy zaczął gonić mnie za to, że przegrałem w jakąś chujową grę ale byłem pewny, że to oni oszukiwali. - w tej chwili Paul wyciągnął z kieszeni pogiętego, pluszowego misia. - Więc go ukradłem. - zaczął się śmiać patrząc na swoją zdobycz. Sama nie mogłam powstrzymać uśmiechu na ustach.

- A ja pamiętam jak Alessa pięknie wykiwała jakąś laskę która kręciła się przy Tomie. Jesteś moją wybawczynią kochana. - ciepły choć zmęczony wzrok Evy powiedział ciche dziękuję. W końcu nie zostawia się przyjaciela w potrzebie. Spojrzałam na Collina który siedzący obok mnie położył dłoń na moim udzie. Nie wiem czy nadal trzyma go kac, czy po prostu nie wie gdzie łapy wsadzić. Jego niespotykanie roztargane włosy przypominają małe meksykańskie tornado.

- Gdzie. Mój. Telefon. - energiczne ruchy przekopywały torebkę Evy.

- Ciekawi mnie, co teraz myśli Michael. - Max podrapał się za głową. - Chryste już 15, ludzie. - zmarszczył brwi starając się dokładnie odczytać godzinę, myśląc że pomylił cyferki.

- Ja pamiętam jeszcze jak Collin rozerwał swoje guziki od koszuli. - Will wskazał na niego palcem ledwo unosząc dłoń. Faktycznie, nawet wcześniej tego nie zauważyłam. - Po czym wcisnął swój język w gardło jakiejś lasce. - mężczyzna siedzący obok mnie zacisnął palce u dłoni która znajdowała się na mojej nodze po czym odchylił głowę do tyłu nabierając powietrza i powracając chcąc, abym na niego spojrzała. Grobowa cisza jaka powstała była naprawdę niezręczna. Mój wzrok krótko zatrzymał się na Maxie, który tylko rytmicznie zaciskał swoją szczękę.

AlessaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz