Uszy i ogon jako fetysz wilkołaków. Kto by pomyślał. Siedzę obok Dereka i czekam, aż ten rozpocznie obiad. Zerka na mnie tym swoim wzrokiem. Ignoruje go i kręcę się niecierpliwie. Wilczyca mówi w kółko: szczeniak, szczeniak. Przygryzam wargę. Lubię dzieci, ale czy jestem gotów na własne? I to do tego z Derekiem? Spoglądam na alfę, który zaczął nakładać sobie jedzenie. Nie, nadal mu nie ufam. Z resztą jestem świeżo po studiach. Zamierzam jeszcze nieco się zabawić. No i praca i jeszcze raz praca. Może walki? Zastanawiam się. Hmm odkąd zjawiłam się w domu Dereka, jakoś przeszła mi ochota na ćwiczenia. Kwestia stresu, zmiany środowiska czy burzy hormonów?
- Śnieżynko – słyszę głos mego mate.
- Hmm? - mruczę spoglądając na niego.
- Mówię do ciebie – rzecze urażonym głosem – Nie słuchasz.
- Zamyśliłem się – odpowiadam odbierając od niego miskę z pure. Nałożyłem sobie jedną łyżkę, dodałem sporo sałatki z jajkiem i nic więcej.
- A mięso? -wtrąca kładąc mi na talerz sporą nogę z kurczaka.
- Nie chce – krzywię się i zabieram kuraka ze swojego talerza, na talerz alfy.
- Nie będziesz mieć sił...
- Na co? - obruszam się, zaczyna mnie wkurzać – Daj mi spokój. Jest upał. Nie mam apetytu.
Prycham rozzłoszczony i ostentacyjnie odwracam głowę od Dereka. Skupiam się na jedzeniu. Jest dobre, ale jakoś mi nie wchodzi. Poprawiam koszulkę, która na mnie wsi. Jest strasznie parno. Marzę o lodowatej kąpieli. Alfa Michell i jej mate Colin cały czas mnie obserwują. Colin musi być ideałem męskiej omegi. Tak sobie myślę. Nie wiele wiem o ideale urody i modzie wilkołaków. Ale ten strzępek informacji, które posiadam mi wystarczają. Colin jest piękną omegą.
Ma długie blond włosy o delikatnej, gładkiej strukturze. Duże niebieskie oczy z długimi rzęsami. Dość niski około metr sześćdziesiąt cztery dałby mu. Smukły, wręcz filigranowy o jasnej skórze. Do tego cichy i pogodny. Subtelny uśmiech nie znika z jego twarzy. Ideał męskiej omegi.
A ja?
Dość wysoki, umięśniony o suchej tkance. Z krótkimi włosami, piercingiem i tatuażami. Czuję się źle. Czuje się oceniany.
- Śnieżynko? - mówi łagodnie Derek – Co się dzieje? Pachniesz smutkiem.
- Chce do domu – mówię nawet nie myśląc, jak to może zabrzmieć – Dziękuje za posiłek – dodałem wstając od stołu. Uciekam do salonu. Kładę się na kanapie i walczę z łzami, które zaczynają wypełniać moje oczy. Nie chce płakać. Chce być silny.
- Kiba – Derek pojawia się nad oparciem – Kwiatuszku, wiem że jest to dla ciebie trudne. Nowe otoczenie, zasady i dużo emocji. Ale daj nam czas. Daj go sobie – mówi łagodnie, patrzę na niego. Łzy z wolna lecą po moim policzku. Derek obchodzi kanapie, aby w końcu kucnąć przed mną.
- Śnieżynko, będzie dobrze – pociesza, zakładając mi dłuższe pasmo moich platynowych blond włosów za ucho – Twoja mama niebawem przyjedzie.
Pociągam nosem, nieco się rozchmurzając. Myśl, że zobaczę się z mamom. Nieco mnie uspokaja. Derek jak chce to potrafi być miły i empatyczny. Uśmiecham się do niego. Ale nadal mam w głowie jego czerwone oczy i tą chęć natychmiastowego posiadania mnie. Ten dualizm mnie przeraża. Jestem cholernie spragniony seksu i jednocześnie tak bardzo się go boje.
Do salonu wchodzi Kris. Jest spięty i zerka na komórkę.
- Coś się stało? - pytam.
- Taa rodzice będą za dziesięć minut. Gotowy na raban? - mówi smętnym głosem.
CZYTASZ
Śnieżna wilczyca
WerewolfKiba White jest świeżo upieczonym weterynarzem, który ukończył studia dzięki wsparciu finansowym matki, ale i też stypendium za zasługi sportowe jako zawodnik mma. Teraz po skończonych studiach wraca w rodzinne strony, do Dakoty Północnej na farmę...