-Podaj mi ziemniaki!- każdy przekrzykiwał siebie nawzajem, aby tylko dostać upragnione jedzenie.
Tylko Rio i Denver siedzieli marudni, bez jakichkolwiek chęci do życia.
-Wykastrowałeś go tam czy jak?- Berlin szepnął do Denvera, który tylko przewrócił oczami.- Nie musisz być taki rozmowny.
-Wiem.- odburknął mu, wpatrzony w Rio. Zastanawiał się, co powiedział nie tak, że ów brunet tak porządnie się obraził.
Wyszedł z pokoju bez jakichkolwiek uprzedzeń, a teraz usiadł jak najdalej od niego, między Sztokholm a Palermo. Przez cały posiłek, który trwa od dobrych piętnastu minut nie zaszczycił go nawet spojrzeniem.
A przynajmniej tak mu się wydawało.
Za każdym razem, gdy chociażby na sekundę Denver odwracał wzrok, Rio zaczynał go obserwować.
Sam nie wiedział, czemu tak wkurzyło go zachowanie Denvera. Robił już tak milion razy, a teraz dopiero zaczęło go to wkurzać. Nairobi od początku mówiła jakby to oni uroczo razem wyglądali i inne bzdury. Zawsze we trójkę śmiali się z tego, bo to poniekąd było zabawne, Rio był przecież z Tokio, a potem Denver związał się z Sztokholm.
Teraz jednak, gdy obydwoje byli singlami, jakoś zaczęło go to irytować, bo było to conajmniej niezręczne. Przecież żaden z nich nie wykazywał, do tej pory, jakiegokolwiek zainteresowania mężczyznami. I wolał, żeby tak zostało. Denver był tylko przyjacielem, o którym Rio zawsze marzył.
W którymś, strasznym dla Rio momencie, spojrzenia jego i Denvera spotkały się. Mimo, że obydwoje chcieli odwrócić wzrok, żaden tego nie zrobił. Patrzyli na siebie z wyzywającymi spojrzeniami. Starszy z nich uniósł lekko brwi, ale nie uśmiechnął się. Rio jako pierwszy odwrócił wzrok, ponieważ Sztokholm poprosiła go o podanie soku.
Przez cały posiłek nie zdobył się na spojrzenie w stronę bruneta.
Jego przyjaciel wręcz przeciwnie. On czekał na jego spojrzenie, żeby tylko móc mu przekazać, że nie chciał go niczym urazić. Wyklinał siebie, że nie zrobił tego za pierwszym razem, tylko odwalał jakieś szopki.
-Co go ugryzło?- spytała Nairobi,nktóra siedziała po drugiej stronie Denvera.
-A skąd mam do cholery wiedzieć?- odwarknął jej, ale zaraz tego pożałował. Nairobi najwyraźniej martwiła się, a on ją tak potraktował.- Sorki Nairobi. Nie wiem co z nim, a chciałbym wiedzieć.
-Ja też bym chciała. Marudny się stał jakiś.
-Marudny?- prychnął lekceważąco- On się nawet nie odzywa. Ani nie je.
-Moglibyście mnie nie obgadywać?- spytał brunet, a jego wzrok na spokojnie mógłby zabijać.
-Patrz, jednak się odzywa.- mrukneła mulatka.
-Ale jeść nie zamierzam.- odwarknął jej.
-Księżniczka się obraziła.- prychnął Denver. Wszystkie jego plany na temat przeproszenia przyjaciela zniweczył on sam, dając pokaz jak bardzo potrafi być wkurzający.
-Nie warto.- powiedziała do ucha Rio, Sztokholm. Chłopak tylko pokiwał głową i uśmiechnął się do niej.
-No nie wierze.- mruknął Denver i wstał od stołu. Odszedł, a Rio patrzył zdziwiony na jego oddalającą się sylwetke.
-Wy dwoje.- syknęła Nairobi, mając na myśli Denvera i Rio.- Zachowujecie się gorzej niż baby z okresem. Raz zajebiści przyjaciele, potem się do siebie nie odzywacie, jeszcze później drzecie się na siebie! Nie potrafię was zrozumieć!
Wszyscy spojrzenie na siebie zdenerwowani. Nairobi wpadła w stan, w którym jest w stanie zrobić wszystko. Nawet kogoś zabić.
-Mówią, że kobiety trudno zrozumieć.- mulatka nadal ciągnęła swój wywód- A weź tu faceta zrozum! Dziewczyny niby takie skomplikowane, a nas poprostu trzeba znać!
-Nairobi, książniczko usiądź już.- Berlin próbował choć odrobinę uspokoić dziewczynę, ale uzyskał efekt totalnie odwrotny.
-Nie księżniczkuj mi tutaj, Berlin.- zgromiła go wzrokiem, a on od razu ucichł. Lepiej było jej teraz nie przeszkadzać.- Mam dosyć wszystkich facetów! Zostaje lesbijką! A teraz przepraszam was wszystkich bardzo, ale ja wychodzę.
I faktycznie tak zrobiła. Każdy patrzył po sobie, jakby bał się odezwać. Jakby zamiast Nairobi miała tu wparować i odstrzelić łeb każdemu, kto się odezwie.
Może by tak było, gdyby nie to, że Nairobi siedziała teraz u Denvera.
-Nienawidze ludzi.- warknęła, zwalając swojego kumpla z łóżka.
-Jezu Nairobi, nie spychaj mnie z łóżka.- mruknął Denver, masując plecy, które znów zaczęły go boleć po, już trzecim dzisiaj upadku na ziemie.
-Sory.- powiedziała i pomogła mu wstać. Postanowiła teraz Denvera trochę pomęczyć swoimi psychologiczmymi gadkami- Wy faceci jesteście straszni.
-Tak?- zdziwił się Denver tak nagłą zmianą tematu.
-Tak. Na dziewczyny się wkurzacie, że co chwile zmieniamy swój nastrój i humor. A wy wcale nie jesteście lepsi.
-Wiem Nairobi.
-Wiesz?
-Tak, wiem.
-Oh.
-Co?
-Nic.-mulatka nie sądziła, że Denver się tak szybko z nią zgodzi. Chciała troche z nim pogadać, ale już jej się nie chce.- Podoba mi się Berlin.
-Naprawde? Nie spodziewałem się tego.- mruknął Denver, przeczesując włosy palcami.
-Wiem, sama się tego nie spodziewałam.
-Co w nim widzisz?- spytał Denver. Berlin według niego nie wyróżniał się niczym szczególnym, poza tym, że był psychopatą.
-Nie wiem! Skąd mam wiedzieć! A co ty widziałeś w Sztokholm?
-Poprawka, co w niej widzę. I też nie wiem.
-Boże ty nadal?- Denver pokiwał w zamyśleniu głową- Nie rozumiem. Laska z tobą zerwała, zwyzywała cię od ćpunów i pijaków. A ty nadal ją kochasz?
-Serce nie sługa Nairobi.- powiedział poetycko brunet, na co Nairobi parsknęła śmiechem.
-Ale z ciebie poeta Denverku.
-Wiem! Może napisze książkę?
-Wiesz jaka jest różnica między poetą a pisarzem prawda?- Nairobi zaczęła się coraz bardziej zastanawiać nad samodzielnym tokiem nauczania dla Denvera.
-To jest jakaś?
-Wiesz Denver, poeta pisze wiersze, a pisarz głównie książki. Chcesz może żebym wzięła się za nauke tak jak w szkole? Wyjdziesz dziesięć razy mądrzejszy!
-Nie trzeba. Jeśli ma się taką twarz, można wszystko.
-Jakiś ty skromny.
Chłopak już chciał jej odpowiedzieć, ale w drzwiach pojawił się ktoś. Ktoś, na kogo widok obydwoje przewrócili oczami.
CZYTASZ
Love sound/ Renver ZAWIESZONE
FanfictionPo napadzie na Bank Hiszpanii, Rio jest załamany po torturach od Sierry, a Denver przeżywa zerwanie z Sztokholm. ×denver x rio ×la casa de papel (po 4 sezonie) ×started: 24.05.2020 ×finished: ?