IX. Kolor smutku

693 186 53
                                    

Wybaczcie, ale kocham reakcje Diany z awae.
✺✺✺

— Zagadką —  westchnęła Ania ze smutkiem. — Nasze całe życie jest zagadką, i choć wiemy, że śmierć do nas nadchodzi - nigdy nie wiemy kiedy dokładnie. Igra z nami. Zabiera nam najdroższych, a pozostawia pustkę, którą niczym, ani nikim nie jesteśmy w stanie wypełnić. Jednak życie jest trudniejsze niż śmierć. Ta dokładnie chwilka uwieńcza cały nasz wysiłek, który włożyliśmy w projekt budowy naszej duszy. Różnice z odmiennych perspektyw, okna naszego serca czasem zamknięte, lesz gdy dopada nas duchota samotności - otwieramy je najszerzej, nawet jeśli wokół domu krąży dym złowrogości, który rozpylają nawet najbliższe nam osoby. 

— Aniu! Jak ty to robisz, że rozmawialiśmy o kolorze Domku Ludowego, a ty skończyłaś swój monolog na Marii Keith i śmierci? — zapytał pół prześmiewczo, pół z niedowierzaniem Alfred Wright. Tym razem siedział trochę dalej od Diany, a ta starała się nawet na niego nie zerkać. 

— Z tego co mam zapisane — stłumił kolegę Gilbert — to zdecydowaliśmy się na zieloną farbę, która ma pasować do prawie już pomalowanego ciemnoczerwonego dachu. Mam znajomego, Rogera Pye, który kupi jeszcze dzisiaj farbę w mieście. Rozmawiałem z jego ojcem i powiedział, że jest w stanie pomalować i budynek, jak tylko skończy dach.

— Genialnie — ucieszyła się Diana, gdyż kilka już spotkań polegało wyłącznie na omawianiu koloru, a ją nudziło to ogromnie. Było piątkowe popołudnie, i choć nie pracowała potężnie w domu - nadal czuła się ospała, zmęczona. To samo mógł powiedzieć Gilbert, lecz ten po kilkugodzinnych zajęciach i porannym wykarmieniu krów. Dzisiejszego dnia parobek państwa Blythe nie mógł się zjawić od rana. Obiecał, że przybędzie najszybciej, jak będzie mógł. Mówił, że ma do załatwienia parę spraw w domu. 

Kiedy już Gilbert wrócił ze spotkania do domu, rozłożył się na pościelonym wcześniej przez jego matkę łóżku. Wiedział, że ma jeszcze parę sprawunków do zrobienia w Carmody, jednak przysiągł sobie w myślach, że zdrzemnie się na maksymalnie pół godziny. W jego głowie pojawił się obraz pięknego klifu. Jego wyobraźnia powoli kształtowała każde drzewo, każdą gałązkę, no i oczywiście buźkę znajdującą się tuż obok.

— Panie Blythe! Panie... B-Blyth... e!! — wbiegł parobek, sapiąc, z trudem łapiąc powietrze. — D-Dom! Lud-Ludowy! 

— Co z Domem Ludowym? — natychmiast wstał, wymazując kreujący się idealny sen. — Jest zniszczony? Mówże! 

Tak szybko, jak Gilbert wyszedł z Zielonego Wzgórza, tak szybko tam wrócił. Była to sprawa poważna. Zwłaszcza, że Ania pewnie teraz przeżywała z powodu Domu żałobę, załamanie i inne tego słowa synonimy.

— To chyba nieprawda, Aniu?! — chciał upewnić się szatyn, przytulając dziewczynę, która w tamtym momencie nawet nie zdawała sobie sprawy, że Gilbert Blythe właśnie po raz pierwszy ją przytulił. 

— Jest to prawda. Potwierdziła Pani Linde, wracając z Carmody... To straszne... Nie da się tego naprawić.

Ściskał dziewczynę tak dobre kilka minut, aż ktoś wyciągnął rudowłosą z jego objęć. Gilbert mimowolnie prychnął, chowając dłonie w kieszeniach spodni. Dopiero teraz zauważył, że zebrało się całe kółko KMA, włączając nawet Olivera Sloane'a, który zazwyczaj stronił od spotkań. Gilbert słabo go znał. Nie wiedział skąd Ania go zna, ale czuł, że wypyta ją o to podczas następnej wspólnej nauki. 

— Co jest straszne? — zapytał Oliver, nie bardzo orientując się w całej sprawie.

— Józef Pye pomalował Dom Ludowy na kolor jaskrawoniebieski, zamiast delikatnej zieleni... — westchnęła Janka Andrews. 

— Małgorzata uznała, że bardziej paskudnego koloru w życiu nie widziała. Zwłaszcza w połączeniu z czerwonym dachem. Kochani, coś czuję, że nasze poparcie wśród mieszkańców Avonlea już diametralnie spadło. Chyba niebieski już pozostanie w moim życiu kolorem smutku. Chociaż wydaje mi się, że ze smutkiem i tak tylko ta oto barwa się kojarzy. Rozpacz znaczy dla nas chłód, osamotnienie. A błękit jest kolorem właśnie zimnym. Łzy są kolorowane i na niebiesko. 

Nie ma nic smutniejszego, niż widok twój, gdy 

✺✺✺

Moi drodzy! Wolicie bardziej jak Giluś myśli o Ance, czy chcecie więcej samej jego historii, a tylko delikatnie nawiązywać do Ani? Dajcie znać! Trzymam kciuki za piszących dzisiaj ósmoklasistów, no i oczywiście rozszerzonka na maturce! 

Nie podoba mi się jakoś ten rozdział. Początek mi wpadł w tzw. "vibe", ale później - coś nie styka. Obiecuję poprawę! Miłego dnia, moje buby!

Gilbert z Białych PiaskówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz