7."Idealnie"

704 35 91
                                    

-Naprawdę tego nie rozumiesz?-zapytał zrezygnowany Kane i schował twarz w dłoniach.-Przecież to materiał z pierwszej klasy, a ty jesteś w trzeciej.

-Nie moja wina, że matematyka jest do dupy.-powiedziałam zła i rzuciłam zielonym długopisem o zeszyt.

-A co z testami?-zapytał, patrząc na mnie.

-Zdam je na luzie.-powiedziałam pogardliwie i zakręciłam się na krześle.

-Ciekawe jak?

-Co będę umiała to zaznaczę, trochę postrzelam, a za otwarte to się nawet nie biorę.

-Przecież one są najbardziej punktowane.-zdziwił się chłopak i wytrzeszczył oczy.-Bonnie, musisz chcieć zrozumieć matematykę.

-Chcę.

-Nieprawda. Traktujesz to, jak największe zło.

-Którym jest.-mruknąłem pod nosem i spojrzałam na zegarek.-O! Już dziewiętnasta! Chyba koniec na dziś?-zamknęłam szybko zeszyt i wrzuciłam go do torby.

-Jesteś niemożliwa.-westchnął głośno i wstał ze swojego miejsca.-Kiedy się umawiamy na kolejne zajęcia?

-Za dwa tygodnie?

-Zwariowałaś?!-krzyknął oburzony.-Przychodzę w piątek.

-Zwariowałeś? Przecież to początek weekendu!

-Okej, czwartek?

-Przecież to za dwa dni!-pisnęłam.-Nie ma mowy.

-Bonnie, jeśli coś ma z tego wyjść...

-Musimy się spotykać regularnie i być cierpliwi.-zmieniłam głos i powtórzyłam słowa, które słyszę od niego średnio co dziesięć minut.-Niech będzie ten czwartek.

-Świetnie! Osiemnasta ci pasuje?-popatrzyłam na niego z zaciśniętymi zębami i nie odezwałam się, ani słowem.-Czyli pasuje. Proszę, zrób chociaż dwa zadania z tego, co dzisiaj powtarzaliśmy.

-Oczywiście.

Westchnął głośno, chowający zeszyt do swojej skórzanej torby i podszedł do drzwi. Kiedy chwycił za klamkę, odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się miło.

-Jesteś moją ulubioną uczennicą.-zatrzasnął drzwi, mając na ustach hytry uśmiech.

Podeszłam do swojego łóżka, uśmiechając się kącikiem ust przez komentarz Kane'a. Lubiłam go, ale dzisiejszy dzień nie należał do najprzyjemniejszych i nie miałam szczególnie ochoty na matematykę.

Bo jak mogłam się skupić na rozwiazywaniu jakichkolwiek zadań, kiedy cały czas myślałam o dość przerażającym wydarzeniu dzisiejszego popołudnia?

Poważnie zastanawiałam się, czy nie powiedzieć o tym wszystkim swoim rodzicom. Mogliby nam pomóc i zapewnić bezpieczeństwo, szczególnie że sytuacja zaczynała nabierać coraz szybszego tępa, które wcale mi się nie podobało. Ktoś próbował nas zastrszaszyć i uciszyć, a ja nie chciałam do tego dopuścić.

Śledzenie, robienie zdjęć z ukrycia, tajemniczy SMS.

To wszystko wydarzyło się w przeciągu trzech tygodni, więc co będzie później?

Westchnęłam głośno i chwyciłam telefon, leżący na szafce, który uprzednio wyciszyłam, aby nie dokładać sobie kolejnych bodźców, które mogą mnie rozpraszać. Na wyświetlaczu zobaczyłam kilka wiadomości od ludzi ze szkoły i dwie, które właściwie mnie obchodziły.

Kliknęłam w konwersację z Lucasem i parsknęłam śmiechem na jego wiadomość, która zawierała masę emotek. Był mocno oburzony, że nie wzięłam go ze sobą do domu i nie nakarmiłam pizzą. Odpisałam mu szybko jakieś wytłumaczenie i zapewniłam, że następnym razem się uda.

He was everythingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz