Nazajutrz obudził mnie dźwięk budzika. Z trudem przekręciłam się na drugą stronę i wyłączyłam denerwującą melodię. Byłam obolała, zmęczona i nie mogłam otworzyć oczu, a przecież przespałam całą noc. Próbowałam otworzyć oczy, ale poranne światło przedostające się przez szczelinę między zasłonami raziło mnie. Miałam wrażenie, jakby miało mi źrenice za chwilę wypalić. Zasłoniłam promienie światła dłonią i delikatnie uchyliłam powiekę. Byłam w swoim pokoju. W swoim łóżku. Zasnęłam we wczorajszym ubraniu. Jeszcze nigdy rano nie obudziłam się aż tak zmęczona. Najchętniej przykryłabym się z powrotem kołdrą i poszła dalej spać, ale miałam dzisiaj szkołę.
- Mia wstawaj! Za godzinę zaczynasz zajęcia! - usłyszałam trzaskanie do drzwi.
- Już wstaję! - próbowałam powiedzieć, jednak zamiast tego z mojego gardła wydostał się cichy jęk.
Odkaszlnęłam kilka razy, dopiero wtedy byłam w stanie cokolwiek powiedzieć. Czułam się tak, jakbym w gardle miała gulę wielkości piłki od tenisa.
- Już wstałam! - udało mi się wykrzyczeć w końcu, gdy rozległo się ponowne walenie ręką do drzwi.
- Śniadanie jest na stole. Ja wychodzę do pracy. - usłyszałam ponownie głos mamy.
- Okej! - czułam, że mój głos stawał się coraz lepszy.Ostrożnie wstałam z łóżka. Kiedy poczułam, jak podłoga zaczyna wirować, a przed oczami robią mi się czarne plamki, od razu złapałam rękoma za stolik nocny. Stałam tak chyba z 10 minut i czekałam, aż zawroty głowy ustaną. Gdy wreszcie ustąpiły, złapałam za czyste ubrania i poczłapałam do łazienki, obijając się co rusz o ścianę. Czułam się tak, jakbym była pod wpływem alkoholu. Nie byłam w stanie ustać na własnych nogach, dlatego też zdecydowałam się wziąć kąpiel zamiast prysznica. Usiadłam w wannie i o mało nie utopiłam się w niej, ponieważ niespodziewanie zasnęłam. Obudził mnie dźwięk komórki dobiegający z pokoju. Ogarnęłam się szybko i wybiegłam z łazienki, kierując się w stronę pokoju, skąd ponownie rozbrzmiał dźwięk komórki:
- Za ile będziesz? - usłyszałam znajomy głos.
- Spóźnię się Ines. Zaspałam. - wydusiłam z siebie.
- Dlaczego? Coś się stało? Brzmisz jakoś dziwnie. - zaniepokoiła się.
- Trochę źle się czuję, ale już jest coraz lepiej.
- Ty weź może lepiej w domu zostań?
- Nie, nie. Dam radę. - próbowałam udawać, że wszystko jest w porządku.
- No dobrze. W takim razie czekamy na ciebie.
- Pa. - rozłączyłam się.O dziwo faktycznie po tej kąpieli poczułam się trochę lepiej. Nadal byłam strasznie śpiąca i zmęczona, ale nie miałam już zawrotów głowy. Byłam w stanie wyjść z domu bez obijania się o wszystko. Niestety autobus szkolny już dawno odjechał, więc pozostało mi iść pieszo.
Rozpięłam zamek w kurtce i ruszyłam przed siebie. Na całe szczęście, chociaż pogoda dopisywała. Słońce cały czas świeciło, a jego promienie przyjemnie ogrzewały mą twarz. Czułam, że odzyskiwałam siły.
- Podwieźć panią gdzieś? - usłyszałam znajomy męski głos, na którego dźwięk moje serce podskoczyło. Odwróciłam się w stronę czarnego matowego BMW najnowszej klasy.
- Hej Lucas! - odparłam na widok kierowcy, który spowodował, że od razu poczułam się jak nowo narodzona. Całe zmęczenie ze mnie uleciało, a serce biło jak szalone.
- Podwieźć cię? - ponownie wykrzyczał z wnętrza skórzanego auta.
- Nie chcę robić kłopotu. - pochyliłam się w stronę drzwi, w których szyba była całkowicie opuszczona.
- Żaden kłopot. Wskakuj!
Przez moment się wahałam. W końcu zdecydowałam się przyjąć złożoną mi ofertę. Zajęłam miejsce pasażera (obok kierowcy) i zapięłam swój pas.
- Wyglądasz jak trup! - rzekł na mój widok.
- Łaaaał! Dzięki! Jak będziesz tak mówił każdej napotkanej dziewczynie, to z żadną nie stworzysz bliższych relacji. - zaczęłam przeglądać się w niewielkim lusterku ukrytym w osłonie przeciwsłonecznej.Faktycznie nie wyglądałam najlepiej. Zapadnięte oczy, sińce wielkości piłki pingpongowej i przekrwione białka. Do tego blado-szara cera pozbawiona jakichkolwiek kolorów i życia. Nic dziwnego, że zostałam nazwana trupem – wyglądałam jak chodząca śmierć.
- Źle spałam w nocy. - wyznałam szczerze.
- Wszystko w porządku? - zerkał na mnie co jakiś czas.
Czy ja w jego głosie usłyszałam nutkę zaniepokojenia, czy też może przez mój stan mi się to zdawało? Na pewno zapytał z grzeczności! Czemu miałby się o mnie martwić? Przecież byłam dla niego nikim.
- Tak. Po prostu ostatnio w moim życiu dużo się dzieje i pewnie to wszystko się skumulowało i stąd te koszmary w nocy. - odparłam. - A ty jak tam? Gotowy na wystawę? - zmieniłam temat.
- W porządku. Skończyłem obraz. - wskazał ręką na tylne siedzenia, na których leżało coś dużego i prostokątnego owinięte białym materiałem.
- A co z tamtym obrazem, który stoi w pracowni?
- Nic. Wyrzucę. Nie potrzebuję dwóch takich samych obrazów. - wzruszył ramionami.
- Dokończ go dla mnie. - ugryzłam się w język zaraz po tym, jak wypowiedziałam te słowa.
Lucas spojrzał na mnie z wymalowanym zaskoczeniem na twarzy, a następnie przesunął wzrok z powrotem na drogę.
CZYTASZ
ANIOŁY. POCZĄTKI NIEBA
RomanceSzklanka „Harrego Pottera", łyżka „Zmierzchu", szczypta „Miasta Kości" i odrobina „Szeptu"... by powstała seria ANIOŁY Nagła przeprowadzka do Raprenvile od początku była dla Mii durnym pomysłem. Nowe miasto, ludzie, szkoła i... nowe problemy, zwła...