W drzwiach oprócz mojej mamy stał mężczyzna, którego już wcześniej widziałam, a którego pierwszy raz zobaczyłam w swoim domu.
- Pan Anheles. - zrobiłam wielkie oczy.
- Widzę, że przyszliśmy w nieodpowiednim momencie.
- Wręcz przeciwnie Gabrielu. Przyszliśmy w samą porę. - odparła moja matka, a sądząc po jej minie nie była zadowolona z widoku, który zastała.
No to mi się dostanie!, podsumowałam całe zdarzenie w myślach. Nie wiedziałam jak się wytłumaczyć, dlatego uznałam, że najlepiej zrobię, jeśli będę milczeć.
- Yyy co ty masz na sobie?! - wypaliła.
Spojrzałam w dół i zrozumiałam już co miała na myśli. Wiedziałam, że teraz to już muszę się bronić.
- To nie tak. Lucas po prostu dał mi coś swojego żebym nie musiała chodzić w brudnych rzeczach.
- Wychodzimy! - powiedziała przez zaciśnięte zęby.
Wiedziałam, że jeszcze chwila i wybuchnie, a wtedy nic i nikt mnie już nie uratuje. Pośpiesznie wyszłam z pokoju Lucasa i skierowałam się schodami na dół. Za mną szedł cały sznur: mama, pan Gabriel i Lucas.- Dzień dobry. - przywitałam się z blondwłosą kobietą uczesaną w koka i ubraną w elegancki biały kombinezon i czarną marynarkę, która na nogach miała czarne szpilki. Była bardzo podobna do Angel. Domyśliłam się, że to pani Anheles. Za nią stała Angel z uśmiechem na twarzy, Noah i Michael.
- Dzień dobry. - odpowiedziała kobieta. - Maria Anheles.
- Miło mi panią poznać. Mia Melton. - wymieniłam z kobietą uścisk dłoni.
- Cześć Mia! - odezwał się Noah, a zaraz za nim Michael.
- Cześć! - odpowiedziałam.
- Może zostaniecie, chociaż na śniadaniu?
- Dziękuję ci Mario, ale może innym razem. - usłyszałam głos mamy.
- Angel podaj rzeczy Mii. - odezwała się Pani domu.
Angel podeszła do mnie i z nieukrywaną radością na twarzy wręczyła mi kurtkę i buty, które natychmiast włożyłam na stopy. Bez słowa założyłam kurtkę i gotowa do wyjścia powiedziałam:
- Dziękuję za wszystko i przepraszam za kłopot.- Żaden kłopot kochanie. - powiedziała pani Anheles. - Zawsze jesteś tu mile widziana i proszę cię mów mi po imieniu. - usłyszałam chrząknięcie mojej mamy. - Ale teraz będzie lepiej, jeśli już pójdziesz. Powodzenia. - ściszyła głos, spoglądając ponownie na mnie.
- Do widzenia. - odparłam i wyszłam z domu.
Zanim wsiałam do samochodu usłyszałam tylko jak mama się żegnała. Spojrzałam na dom. Nigdzie nie widziałam Lucasa. Mama zajęła miejsce obok mnie i odpaliła silnik. Kiedy w końcu udało mi się go odnaleźć na balkonie przynależącym do jakiegoś pokoju samochód ruszył. Całą drogę do domu pokonałyśmy w ciszy. Wiedziałam jednak, że to jeszcze nie koniec, że to cisza przed burzą, bo prawdziwe piekło rozpocznie się jak zamkną się drzwi od domu. Śmierć przy tej rozmowie to pestka, bułka z masłem. Modliłam się o to, by rozpoczęła się jak najpóźniej. Niestety pomyliłam się.
Wojna rozpoczęła się jak tylko wyszłyśmy z samochodu. Widać mama nie mogła już wytrzymać i złość wzięła górę nad rozumem.
- Możesz mi powiedzieć co ci kurwa strzeliło do głowy jechać taki kawał do lasu?! Bez słowa?! Na dodatek, kiedy zapadał już zmrok?! - weszłyśmy do domu.
- Nie spodziewałam się, że tak szybko zapadnie zmrok. Jechałyśmy tylko na wycieczkę do Złotka. - rozebrałam się i usiadłam na kanapie.
- Gdzie?! - na słowo „Złotko" wściekła się jeszcze bardziej. - Mia do cholery co się z tobą dzieje?! Wcześniej się tak nie zachowywałaś! Nie wspominając o tym, że nawet twój telefon nie odpowiadał!
- Przepraszam mamo. - uznałam, że to jedyne co mogę w tej chwili powiedzieć.Wiedziałam, że nawaliłam. Wiedziałam, że błędem było jechać do lasu nie mówiąc jej o niczym oraz błędem było nie naładować telefonu przed wyjazdem. Wiedziałam to doskonale i żałowałam swoich błędów.
- Kiedy do ciebie dotrze, że to nie Nowy Jork?! Że tutaj nie grozi ci tylko potrącenie przez samochód?! Zrozum, że wszędzie są lasy, a w tych lasach różne zwierzęta! Jedne bardziej groźne, inne mniej! Mogło ci się coś stać! - chodziła w kółko zdenerwowana, podczas gdy ja w dalszym ciągu siedziałam na kanapie ze spuszczoną głową.
- Mamo... - postanowiłam ratować swoją wolność, zanim jeszcze padł wyrok. - ... masz rację. Nawaliłam. Nie przemyślałam tego. Zachowałam się gorzej niż dziecko.
- Owszem zachowałaś się! Nie rozumiem, dlaczego nie powiedziałaś mi o tym, że chcesz tam pojechać?!
- Wiedziałam, że się nie zgodzisz.
- Aha! Wiedziałaś, a mimo to pojechałaś! Tym razem nie ujdzie ci to na sucho! - pogroziła mi palcem.
- Ależ mamo! Przecież nic się nie stało.
CZYTASZ
ANIOŁY. POCZĄTKI NIEBA
RomanceSzklanka „Harrego Pottera", łyżka „Zmierzchu", szczypta „Miasta Kości" i odrobina „Szeptu"... by powstała seria ANIOŁY Nagła przeprowadzka do Raprenvile od początku była dla Mii durnym pomysłem. Nowe miasto, ludzie, szkoła i... nowe problemy, zwła...