- Pobawmy się, hyung!
Mały chłopiec ciągnął starszego kolegę za rękaw pasiastego podkoszulka i błagał o chwilę uwagi.
- Spadaj Hoseok, idź pogrzeb w piachu czy coś - warknął, stanowczo odpychając jego rękę.
- Ale hyung...
- Powiedziałem żebyś się odwalił!
Starszy zamachnął się na rówieśnika gwałtownie, przez co ten upadł na ubłoconą ziemię. Szklącymi się oczami patrzył, jak jego kolega wbija agresywny wzrok, niby szpilkę w jego zarumienioną twarz.
- Przepraszam... - młodszy spuścił głowę. Miał kwaśną minę, którą zaraz przyozdobiło kilka kryształowych łez. - Bardzo przepraszam, hyung! - wykrzyknął, podniósł się czym prędzej i uciekł.
Osamotniony Yoongi uśmiechnął się pod nosem. "Dobrze. Bardzo dobrze". Klęczał na błocie, wpatrując się w mętną kałużę wielkimi oczami, jak gdyby patrzył na jakiś skarb. Chwycił do swojej małej rączki czerwoną łopatkę, po czym przemieszał nią parę razy w bajorku, tworząc tym maleńki wir. Nagle jego plastikowe narzędzie napotkało przeszkodę. Dziesięciolatek wyszczerzył się jeszcze bardziej i zanurzył rączkę w brudnej wodzie.
Znalazł go. Chwycił zdobycz, a następnie powoli zaczął wynurzać. Ptak okazał się cięższy, niż mu się wydawało, więc musiał pomóc sobie drugą ręką. Truchło zwierzęcia przeszło zapachem ziemi, który pomieszał się ze swądem śmierci. Min schował ptaszka do przygotowanej wcześniej reklamówki, która następnie wylądowała w jego czerwonej torbie. Potem szybciutko pobiegł do domu, zostawiając zdezorientowanego Hoseoka za plecami.
Min i jego mama byli dzisiaj u kochanej "cioci" Jung (wcale nią nie była dla ośmioletniego Yoongiego, jednak obie rodziny były sobie bardzo bliskie) na podwieczorku z ciasteczkami i herbatką, by obie kobiety mogły spokojnie porozmawiać po ciężkim dniu na temat swoich pociech.
- Przykro mi, Yoongi - rzekła, nachylając się do chłopca. - Ale Hoseokie pojechał ze swoim tatą na zakupy. Może chcesz się pobawić jego zabawkami? - Zaserwowała mu promienny uśmiech, z jakiego słynęła w całej okolicy.
Blondyn kiwnął głową. Pani Jung zaprowadziła go do małego pokoju, wysprzątanego tak dobrze, że można by pomyśleć, iż został on żywcem wyciągnięty z gazetki Ikei. Hoseok był bardzo czystym chłopcem. Zawsze wkładał zabawki z powrotem do niebieskiego kuferka, gdy przestawał się nimi bawić, a także brał chusteczki higieniczne (nie potrafił znaleźć szmatek, mopa czy miotły) i czyścił całe swoje królestwo z kurzu. Doprawdy, mały Min nie potrafił go zrozumieć.
Gdy kobieta opuściła pomieszczenie, zostawiając na wpół otwarte drzwi, Yoongi zsunął z ramion czerwony plecaczek i rozsunął jego jeszcze bardziej czerwony zamek. Położył go na łóżku, po czym stanął w taki sposób, że resztą ciała zasłaniał pakunek tak, by nie dało się go dojrzeć zza drzwi. Z małym trudem odsunął rąbek pościeli, która wydała się ciężka, a na dodatek wciąż śmierdziała proszkiem do prania, by potem wyciągnąć drobnymi rączkami reklamówkę z ptakiem. Parę chwil później, truchło gubiąc kilka piór leżało na nie do końca już teraz śnieżnobiałym prześcieradle. Chłopiec następnie starannie zakrył je kołdrą i by wypchać czymś plecak, wyjął z kosza na śmieci zepsutą piłkę (wiedział, że tam była, bo przedziurawili ją bawiąc się z Jungiem i Kimem w głupiego Jasia. Yoongi był Jasiem tamtego dnia).
Rano ciocia Jung wkroczyła do domu Minów. Jej krok był powolny, a oczy podkrążone - beznamiętnie piła swoją czarną kawę, opowiadając mamie Yoongiego o nieprzespanej nocy.
- Hoseok był non stop niespokojny. Wierzgał nogami, wiercił się, a kiedy wreszcie zasypiał, budził się zaraz wrzeszcząc "Ptak! Tam był ptak!" - kobieta wzięła łyk kawy i wygodniej ustawiła się na krześle. - Mówię ci, nie zmrużyłam dzisiaj oka.
CZYTASZ
love you, baby | sope one shot
Fanfiction-- o tym, jak mały yoongi zakochał się w hoseoku i o tym, jak to się skończyło. -- słów : 3241