Cichy pomruk opuścił malinowe usta, gdy promyki słońca wpadły do pokoju wraz z drobnym i drącym się szatynem o spóźnianiu się na wykład.
— Choć raz pokazałbyś się tam na czas! — krzyczał wzburzony podchodząc do łóżka. — Harry do kurwy!
Louis i Harry byli parą z dwumiesięcznym stażem. Poznali się w męskiej toalecie w klubie w centrum Londynu. Harry robił siku, kiedy Louis wparował wkurzony z czerwoną plamą na białej koszulce. Obejrzał się do tyłu wciąż odwrócony reszta ciala do pisuaru i ujrzał tego roztrzepanego szatyna. Biedny tej nocy rozstał się z dziewczyną, która ze złości oblała go alkoholem. I Harry oddał temu biednemu i wkurzonemu szatynowi swoją koszule, zostając w samym podkoszulku.
Mroźne tęczówki spoglądały na niego wciąż z utkwioną w nich złością, ale powoli zastępowała ją jakaś taka delikatność, która tak strasznie uwiodła Harry'ego, że do dziś czuje mrowienie patrząc na nią. I Louis ubrany w czerwoną koszulę Harry'ego, która była na nim tak strasznie duża, pocałował malinowe usta bruneta. A właściwie całował - długo i namiętnie, krzyżując nadgarstki za jego głową - bo Harry oddał pocałunek, zafascynowany tą zmiennością nastroju u szatyna.
I nie wiedzieć jak to się stało, toaleta nagle stała się pusta, a oni byli w kabinie, rozbierając się nawzajem. I kiedy już miało dojść do czegoś więcej, kiedy Harry chciał już przygotowywać szatyna, ten się rozpłakał. Tak strasznie zaszlochał, wprowadzając bruneta w szok. To był płacz rozdzierający jego serce.
Byli nadzy, kiedy wciąż zdziwiony Harry przytulił drobne ciało do swojego, szepcząc cicho słowa pocieszenia. Jednak ten, zamiast się uspokajać, jak oczekiwał tego Harry, zaczął wręcz ryczeć. Naprawdę powinniście wtedy go widzieć - zszokowany Harry z zaszklonymi oczami, nagi, pocieszający obcego faceta. W sumie to nie znów takiego obcego, bo znał już jego nagie ciało, ale wciąż był taki nieodkryty i tajemniczy.
I właściwie tak to się zaczęło. Harry pomógł sie ubrać chłopakowi i o nic nie pytając zaprowadził do swojego samochodu, w którym usadowił szatyna na przednim fotelu i zapiął pasem. Dopiero wtedy zapytał go imię, a jego "Louis" wypowiedziane zdartym od płaczu głosem jednocześnie złamało i uszczęśliwiło serce Harry'ego.
Louis był ładny i właśnie siedział w jego samochodzie, w jego koszuli, taki wrażliwy i zasmucony.
— Zabiorę cię do siebie, w porządku? — zapytał, odpalając samochód, jednym okiem wciąż zerkając na szatyna. Jego cienkie usta trzęsły się nieco, kiedy pokiwał twierdząco głową.
Harry po raz ostatni spojrzał na zarumienione od płaczu policzki, dostrzegając jak ostre są jego kości policzkowe i ruszył w stronę swojego mieszkania.
Tej nocy Louis powiedział Harry'emu o tym jak dużo ma rodzeństwa, o niedawnej śmierci babci i o tym że jego dziewczyna często zmuszała go do seksu, a że było go stać co najwyżej na seks oralny to z nim zerwała, twierdząc, że jest "jakimś aseksualnym gównem". I to w jakiś sposób ruszyło louisowe serce, bo czuł się zagubiony już od jakiegoś czasu, a gorzkie słowa, które wylała na niego spowodowały u niego to wszystko.
— Przepraszam — szepnął podczas tego całego tłumaczenia swojej sytuacji.
Harry znów spojrzał na niego czujnie, mrużąc brwi i analizując czy oby na pewno dobrze usłyszał.
— Ale... za co ty mnie przepraszasz?
Louis nieśmiało spojrzał w jego oczy, lecz widząc odwzajemnione spojrzenie szybko spuścił wzrok na swoje dłonie.
— Bo ja w toalecie... — zaczął, chyba samemu nie wiedząc co chce powiedzieć. — Pocałowałem cię, bo chcialem sprawdzic czy naprawde nic mnie nie pociąga — dokończył szybko, rumieniąc się nieznacznie. Wydawał się przestraszony po powiedzeniu tego, ale Harry naprawde nie był zły.
CZYTASZ
i am asexual // larry
FanfictionLouis chyba jest aseksualny, a Harry po prostu go kocha. // one shot, który NIE jest smutem